Rozdział 9

664 73 2
                                    

Rosa

Mama była podekscytowana przyjęciem. Niestety Jonathan nie mógł po nas przyjechać, ponieważ pomagał wujkowi na przyjęciu, ale wysłał po nas limuzynę i mama była w siódmym niebie.

Zakupy zrobiłyśmy w drogich butikach, w których podawano szampana.

Ja miałam na sobie długą czarną suknie która opinała moje ciało. Wydawałoby się, że była zwykła, ale z tyłu miała kompletnie wycięte plecy przez co nawet stanika nie mogłam założyć.

Mama za to wybrała czarną sukienkę, do kolan która miała z przodu wycięcie i była na ramiączkach z przezroczystego materiału.

A jeśli chodzi o wystrój Sali... Było podobnie jak na przyjęciu, gdzie byłam kelnerką. Warto zapisać, że bogaci mają podobny gust...

-Widziałam twojego chłopaka. – Oznajmiła Leia, gdy do niej podeszłyśmy. Trzymała tacę z szampanem. – Cały dzień lata po tej Sali i nawet w pewnym momencie zaczął układać kwiaty.

-Pomaga wujkowi. – Wyjaśniłam.

-Jak miło...

- Pieniądze z licytacji, która ma się dzisiaj odbyć idzie na dobry cel. Jonathan chce tylko by wszystko się udało.

-Dużo ci mówi... - Za bardzo nie wiedziałam o co chodzi mojej przyjaciółce.

- Chyba? Dużo rozmawiamy.

-Miałaś uważać... - O czym ona teraz mówi?

-I uważam?

- Hmm... Za godzinę zacznie się licytacja. Polecam w ten czas obejrzeć dzieła sztuki, które są tu wystawione.

-Dzięki...

Odeszła od nas proponować szampana innym gościom.

- Nie złość się na nią. Znacie się od dzieciaka i zawsze się tobą opiekowała... Broniła przed wrednymi dzieciakami... – Wspomniała mama. - Może jest trochę zazdrosna, ponieważ całą swoją uwagę zawsze poświęcałaś jej. Jonathan się pojawił i już nie spędzacie tak dużo czasu jak wcześniej.

- Ona ciągle ma jakiegoś chłopaka i nigdy nie narzekałam...

- Ale ty nie miałaś... Może to moja wina? Nie chciałam byś urodziła dziecko tak wcześnie jak ja i możliwe, że trochę cię nastraszyłam...

- Nie nastraszyłaś... Jedynie pokazałaś prawdę. Po co kobiecie mężczyzna? Po to by miał władzę? Kobieta musi być niezależna...

- Och skarbie...

- Chociaż lubię, gdy Jonathan płaci za nasz lunch...

-Bratanek mówił, że będziesz! – Odwróciłam się z mamą i w naszą stronę szedł wuj Jonathana. - Jak się masz? Mam nadzieje, że upadek z konia nie spowodował jakiś gorszych uszczerbków na zdrowiu. – Spytał, gdy już się przy nas znalazł.

- Upadek z konia? – Spytała mama, nic jej o tym nie wspomniałam.

- Och! A kim jest ta piękność? – Albert skupił wzrok na mojej mamie.

-Tessa... - Przedstawiła się z delikatnym uśmiechem.

- To jest Albert, wujek Jonathana. To u niego byliśmy w zeszły weekend. – Wyjaśniłam jej.

- Miło mi poznać. Nie wiedziałem, że Rosa ma siostrę i to taką piękną...

- To moja mama...

- Co? Miałaś 15 lat jak ją urodziłaś, Tessa?

Jak uwieść milionera?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz