Część VI

5.2K 236 10
                                    

Oprócz tego pierwszego oglądnełam jeszcze jeden film. Kiedy się skończył było koło szóstej nad ranem. Nie chciało mi się już nic więcej oglądać więc postanowiłam nieco pobawić się swoją mocą. Zaczęłam podnosić różne przedmioty. Najpierw poduszkę. O dziwo szło mi dość łatwo. Potem zaczęłam podnosić ich kilka na raz. Świetna zabawa. Nagle wpadłam na fajny pomysł. Usiadłam na dywanie znajdującym się przed kanapą i powoli zaczęłam go podnosić.

Udało się! Normalnie prawdziwy latający dywan! Powoli zaczęłam lecieć nim do przodu. Pół godziny później latałam już nawet do góry nogami. Nagle straciłam równowagę i spadłam, na szczęście lądując na kanapie. Niestety dywan poleciał dalej i uderzył w okno, przy okazji łamiąc małą roślinkę na parapecie. Szybko podbiegłam tam i próbowałam naprawić roślinę.
Położyłam dłonie na złamaniu i zamknęłam oczy. Nie wiem jak to się stało, ale moje ręce zaczęły się świecić. Kiedy przestały roślina była cała i dużo większa niż wcześniej. To pewnie kolejny dar. Nie wiedziałam że można mieć więcej niż jeden. Ale nie wiedziałam jeszcze wielu rzeczy.

Popatrzyłam na zegar. Była już 7. Nie miałam zamiaru nikogo budzić. I tak wystarczająco długo przy mnie czuwali. Postanowiłam wyjść na chwilę na zewnątrz. Tutaj tak jechało mokrym psem, że ledwo co mogłam oddychać. Przed domem było nieco lepiej. Musiałam się trochę poruszać.

Rozpędziłam się i jednym susem wskoczyłam na czubek 10 metrowego drzewa. Ale odlot!
Słońce już wzeszło i ogrzewało mi twarz. Że co? Słońce! OMG!
Ja zaraz spłone! Zostanie ze mnie kupka popiołu!

Otworzyłam oczy. Nie płonęłam. Jedyne co było dziwne to moja skóra. Błyszczała się jakby była zrobiona z tysięcy malutkich kryształków. To było piękne. Stwierdziłam, że później się dowiem jakie jeszcze mam zdolności. Zadowolona wróciłam do mieszkania.

Wszyscy nadal spali. W sumie nic dziwnego. Przesiedzieli pół nocy i cały dzień czekając aż się obudze. Nie byłam głodna więc polowanie nie miało sensu. Ciekawe ile wampir jest w stanie wytrzymać bez krwi? Poczekam i zobaczę.

Chyba ktoś wstawał. Słyszałam skrzypienie łóżka, a potem czyjeś kroki. Nic sobie z tego nie robiłam. Usiadłam na kanapie w pokoju, w którym się obudziłam i czekałam.

Po chwili usłyszałam pukanie.
- Wejdź.-powiedziałam. Nie wiem czemu ktoś kto tutaj mieszka miałby pukać. Przecież mógł po prostu wejść.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
To Will. Wszedł. Kiedy usiadł na kanapie, odsunęłam się. Nie miałam ochoty na rozmowe z nim. Nie chciałam go znać. Nie mogłam uwierzyć, że nie powiedział mi prawdy. Przecież byłam jego przyjaciółką. Ufałam mu. Nie mogłam uwierzyć, że on nie ufał mi na tyle żeby mi to powiedzieć. Teraz wiedziałam że to dla tego mama mówiła żeby tu nie przyjeżdżać. Ona o wszystkim wiedziała.

Tylko dlaczego nikt nie chciał mi powiedzieć. I dlaczego była w to wmieszana moja mama. Teraz już musiał mi wszystko powiedzieć. Nie mógł dłużej kłamać.

- Katy, posłuchaj ja ci wszystko wyjaśnię tylko...
- Jak mogłeś to przede mną ukrywać. Przyjaźnimy się. Jak mogłeś mnie tak oszukać. Ja ci ufałam, a ty mnie okłamałeś i wciągnąłeś w to moją matkę. Jak mam ci teraz zaufać? Skąd mam wiedzieć, że to co teraz powiesz nie będzie kolejnym kłamstwem!

Wiedziałam, że jestem wobec niego nie sprawiedliwa ale coś we mnie pękło. Nie dałam rady się powstrzymać. Byłam wściekła. Wściekła za te wszystkie kłamstwa.

- Wiem, że jesteś zła...
- Nie. Kiedy dowiedziałam się kim jesteś byłam zła. Teraz jestem wściekła!-wykrzyczałam mu to w twarz.
- I masz do tego pełne prawo. Jeśli chcesz to już nigdy mnie nie zobaczysz. Pozwolę ci odejść, ale najpierw chce ci wszystko wyjaśnić. Proszę, wysłuchaj mnie.-powiedział. Spojrzałam mu w oczy. Były pełne żalu i smutku.
- Dobrze. Ale jeśli skłamiesz to wiedz, że ja nigdy ci tego nie wybaczę.
- Tak, wiem. Obiecuję, że powiem ci całą prawdę.
- Dobra. Zaczynaj.
- Więc wiesz już, że nie jestem zwykłym chłopakiem.
- Tak. Jesteś wilkołakiem.
- To nie do końca prawda. Tacy jak ja, Chris i Leo to zmiennokształtni.
-Że niby kto?
- Według legend nasi przodkowie umieli opuszczać swoje ciała. Jeden z dawnych wodzów został przechytrzony przez jednego ze swoich ludzi. Człowiek ten opętał jego ciało i rządził zamiast niego. Dusza wodza błądziła. Pewnego razu spotkał wilka, który od tamtej pory mu towarzyszył. Pozwolił mu wstąpić do jego ciała. Wtedy w postaci wilka wódz zamierzał się zemścić. Przyszedł do wioski i walczył z oszustem. Pod wpływem złości zamienił się w człowieka. Członkowie plemienia rozpoznali go i zabili oszusta. Przywódca żył przez wiele lat, a jego potomkowie potrafili to samo co on. Zamieniać się w wilka. Przemieniłem się w zeszłe wakacje. Byłem młodym wilkiem, więc nie umiałem jeszcze do końca panować nad przemianą. Poza tym zaczęłem się zmieniać. Urosłem, więcej jem, jestem silniejszy i mam bardziej wyczulone zmysły. Jakbym cię wtedy spotkał mógłbym ci zrobić krzywdę. Tata powiedział, że tak będzie lepiej.

Wow. No nieźle. Mam kolegę wilkołaka.

-Przepraszam. Nawet nie wiesz jak mi jest głupio. Nie obroniłem cię. Teraz jesteś wampirem.
- Nie jestem na ciebie za to zła, Will. Nie boję się tego. Najbardziej boje się o mame i Carly. Jak one sobie beze mnie poradzą?
- Katy, chyba nie masz zamiaru odejść. Nie możesz tego zrobić. Przecież twoja mama wie o mnie. Na pewno to zrozumie.
-Wie o tobie. Ja jestem potworem. Nie chcę zrobić krzywdy ani jej ani Carly. Ale mam zamiar skończyć tę klasę i dopiero potem coś ze sobą zrobię. Na słońcu raczej się nie spalę. Może odwiedze Emmetta. On na pewno z chęcią to załatwi.
-Emmett? Czy to nie jeden z tych wampirów?
-Tak.
-A skąd znasz jego imię?
-Kiedy się obudziłam po przemianie, podsłuchałam rozmowę tych wampirów. Nazywali się po imieniu więc łatwo było się połapać kto co o mnie sądzi.
-A tak w ogóle jakim sposobem znalazłaś się u nich w domu?
-Z tego co usłyszałam uratował mnie jeden z nich. Edward. Kiedy skończyli rozmawiać, Emmett poszedł sprawdzić czy się obudziłam, bo moja przemiana trwała podobno tydzień. Emmett twierdził, że będę im sprawiać same kłopoty i że najlepiej będzie się mnie pozbyć. Więc spanikowałam i uciekłam przez okno. Na kartce szybko napisałam Dziękuję.
-Ale po co?
-Bo większość się za mną wstawiła i chciała mi pomóc. Nie chciałam ich ranić.
-Czy dowiedziałaś się jeszcze czegoś z ich rozmowy?
-Tak. Że przemienił mnie Kajusz, jeden z pośród Volturich. Nie wiem kim oni są, ale Cullenowie mówili, że jeśli będę miała dar to będą mnie chcieli w swoich szeregach.
-A masz jakiś dar?
-Tak. Zobacz.

I powoli podniosłam pilota i podałam mu za pomocą mojego daru. Ale mu szczena opadła. Kiedy zobaczyłam jego minę mało nie pękłam ze śmiechu. Will otrząsnął się i też uśmiechną. Po chwili jednak znów się zasmucił.

-Will, o co chodzi?
-Skoro masz dar to znaczy, że będą cię chcieli zabrać.

Przestałam się uśmiechać. Will miał rację. Skoro mam dar to Volturi będą mnie ścigać.

-Leo, Chris i ja chcemy poprosić Cullenów o rozmowę. Oni jakoś mogliby ci pomóc. Ale najpierw z nimi porozmawiamy. Chcemy mieć pewność, że możemy im zaufać.
-Dzięki, Will. Jesteś najlepszy.

Przybliżyłam się do niego i przytuliłam go.

-Nie pozwole cię skrzywdzić.-powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
-Wiesz co Will?-spytałam.
-Co?
-Potwornie od ciebie jedzie.-zaśmiałam się.

On też zaczął się śmiać.

-Na wzajem, pijawko.

-Nie przeszkadzam?-zapytała Mia stojąc w drzwiach. Nie miałam pojęcia, czy dopiero przyszła czy już od jakiegoś czasu przysłuchiwała się naszej rozmowie, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia.

-Nie. Katy to jest...
-My już się poznałyśmy.-uciełam mu.
-OK. Obudziłaś się już wczoraj? Mia, dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam was budzić. Katy też tak twierdziła.
-Tak. Bardzo długo przy mnie siedzieliście. Na pewno byliście bardzo zmęczeni.-przyznałam.
-W każdym razie.-zaczęła Mia.-Zaraz obudzę nasze "śpiące królewny" i zrobie śniadanie. Katy, pomożesz mi?
-Z przyjemnością.
-A ja chętnie zajme się budzeniem naszych śpiochów.-zaproponował Will. Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Wolałabym nie być na miejscu chłopaków.

Blask i mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz