Część XI

4.2K 193 17
                                    

Weszliśmy do domu Cullenów. Jest naprawdę niesamowity.
Usiedliśmy w salonie.
Ściany były kremowe z mnóstwem zdjęć.
Był też fortepian i drewniany stolik przy którym usiedliśmy.

Pierwszy odezwał się Carlisle.
-Możesz nam opowiedzieć wszystko co się działo przed, podczas i po wypadku. O ile pamiętasz.
-Jasne. Pamiętam, że miałam wybrać się z moją przyjaciółką, Aline na zakupy. Zepsuł się jej samochód więc musiałam jechać autobusem. W autobusie spotkałam Willa. Rozmawialiśmy. Nagle kierowca skręcił w stronę lasu. Ludzie zaczęli panikować. Gdy się zatrzymaliśmy do autobusu zaczęli wchodzić jacyś ludzie w płaszczach. Po kolei zabijali pasażerów i pili ich krew. Ja i Will siedzieliśmy na końcu. Po chwili podszedł do nas ten kierowca. Will staną w mojej obronie. Ale ja nie pozwoliłam mu na to. Tamten wampir powiedział "Jesteś odważna, mała wojowniczko" i "Możesz mi się przydać". Potem chwycił Willa i rzucił nim przez cały autobus. Chciałam podbiec do Willa, ale on mnie złapał i ugryzł. Teraz wasza kolej bo nie mam pojęcia co stało się potem.-powiedziałam. Wyszło lepiej niż się spodziewałam. Myślałam, że się załamię. Że zaczne płakać albo panikować.

Ale byłam spokojna i nawet poczułam ulgę. Na moich ustach pojawił się uśmiech i miałam ochotę zacząć się śmiać jak psychopaci w horrorach.
Zaczynałam się siebie bać.

Tym razem odezwał się Edward.
-Poszedłem na małe polowanie, gdy nagle gdzieś w oddali usłyszałem krzyki. Kiedy już tam dotarłem zobaczyłem chyba z dziesięciu Volturich. Nagle przez okno ktoś wyrzucił wilka. Twojego kumpla. W jego myślach byłaś ty i to co się stało. Zakradłem się do autobusu, wziąłem cię i zwiałem. Twój kumpel chyba mnie zauważył bo zaraz po tym uciekł. Przyniosłem cię tutaj i to koniec.

Wiedziałam co teraz. Moja kolej.

-Kiedy się obudziłam to wstałam i nie wiem czemu, ale podeszłam do lustra. Oniemiałam gdy zobaczyłam swoje odbicie. Zaraz potem spojrzałam na kalendarz. Zdziwiłam się bo wydawało mi się niemożliwe żebym nie pamiętała całego tygodnia.
Poczułam zapachy. Wasze. A potem usłyszałam rozmowę. Kiedy Emmett zaczął mówić o tym całym paleniu i urywaniu głowy wystraszyłam się, więc zwiałam.

Spiorunowali wzrokiem Emmetta, a potem odwrócili się do mnie.

-Jak wyszłaś?-spytał Jasper.
-Przez okno.
-Ale okno było zamknięte kiedy przyszedłem.-powiedział Emmett.

Nie miałam zamiaru kłamać.
Chciałabym go wkopać. Potwornie.
Ale musiałam im zaufać.
Lekko uniosłam wazon ze środka stolika na stojący niedaleko fortepian.

-To niesamowite! Naprawdę niesamowite!-powiedział rozemocjonowany Carlisle.-Co jeszcze potrafisz?

Rozejrzłam się. Przez okno niedaleko wpadały promienie słońca.
Stanęłam w nich.

-Nie błyszczysz. Możesz żyć razem ze zwykłymi ludźmi.-stwierdził Edward.
-Błyszczę się, ale nikt poza mną tego nie widzi.
-Ciekawe.-stwierdził Carlisle.-Potem to sprawdzimy. Czy mogłabyś kontynuować?
-Oczywiście. Więc uciekałam dopóki nie poczułam zapachu krwi. Upolowałam trzy pumy i jelenia. Potem ziemia zaczęła lekko drżeć. Wiedziałam, że ktoś mnie goni więc uciekałam jak najdalej przed siebie. Na końcu przeskoczyłam przez rzekę i schowałam się na drzewie. Po drugiej stronie okropnie jechało. Sorry Leo, ale jestem szczera.-powiedziałam. Leo kiwnął łbem, że przyjmuje przeprosiny.-Potem spotkałam watachę i nie wiem jak ale zemdlałam. Następne co pamiętam to, że obudziłam się w domu Miji. Dalej już chyba nie muszę opowiadać.

-Nie jesteś głodna?-spytała Esme.
-Nie. Wszystko w porządku.
-Posłuchaj. Na razie mimo, że nikt nie pozna, że jesteś wampirem ni powinnaś spotykać się z ludźmi.-powiedział Jasper.
-Co??? Dlaczego???
-Jesteś nowonarodzoną. Twoja rządza krwi jest tak wielka, że nie dasz rady się powstrzymać. Naprawdę chcesz żeby coś się komuś stało?
-Nikomu nic się nie stanie. Nie zrobiłabym krzywdy ludziom, których kocham.
-U młodego wampira pragnienie jest większe od miłości.
-Nie. Nie zmusisz mnie do tego. Poradzę sobie.
-Jak widać sama musisz się przekonać.-westchnął Jasper.-Pokażemy ci o co chodzi.

Kiwnął głową na Emmetta, a ten z uśmiechem poszedł na górę.
Po chwili wrócił z woreczkiem pełnym krwi.
Ludzkiej krwi.

-Jasper? Jesteś pewien, że dasz sobie radę?-spytała Alice.
-Tak. Nie będę patrzył na krew i wstrzymam oddech. Będzie dobrze.-powiedział. Widząc moją zdziwioną minę dodał.-Nawet ja jeszcze nad sobą nie panuję. Muszę być ostrożny.

Kiwnęłam głową. Powoli zaczynałam się bać. O co im chodzi?
Emmett wziął nóż i rozciął woreczek.
Krew prysnęła, rozlewając się po podłodze. Jej zapach szybko do mnie dotarł.
Nie miałam pojęcia o co chodzi.
Zmarnowali krew wylewając ją na podłogę. No i co z tego.

Podniosłam głowę.
Znów to zdziwienie na twarzach wszystkich. Jedynie Leo dalej spokojnie leżał na podłodze i obserwował.

-O co chodzi?!-wybuchłam. Miałam już dość tych ich głupich min.
-T-ty...n-nie...rzuciłaś się na to?-wyjąkał Emmett.
-A co? Chyba mi nie powiesz, że powinnam to zlizywać z podłogi. A poza tym zmarnowałeś krew, która mogła się przydać na przykład przy operacji, albo żebyś miał co pić.-stwierdziłam.
-To zadziwiające. Jesteś jedną, wielką niewiadomą, Katy.-stwierdził Carlisle.
-Aha...-nie miałam pojęcia o co chodzi. Wystarczy, że nie rzuce się na krew, a już jestem jakimś dziwadłem.
To chore.
-Posłuchajcie. Nie mam pojęcia o co wam chodzi więc macie mi to wyjaśnić. A poza tym trzeba coś zrobić z tą krwią bo z Jasper'em jest coraz gorzej.

Wszyscy spojrzeli na blondyna. Całe jego ciało przeszywały dreszcze.

Emmett pojawił się po chwili z kilkoma szmatami w rękach.
Chyba za bardzo się rozpędził, bo poślizgną się i cały był w krwi.
Jasper nie wytrzymał i rzucił się na chłopaka.
Nie mam pojęcia czemu, ale powstrzymałam Jasper'a.
Skoczyłam na niego i przygniotłam go do podłogi.
Bałam się, że go nie utrzymam, ale byłam silniejsza od niego.

-Pospieszcie się!-krzyknęłam cały czas trzymając szalejącego Jasper'a.
Chłopak miał wysunięte kły i wiercił się jak pies z wścieklizną.

-Gotowe!-zawołała Alice.
Jasper już przestał świrować, ale dalej miał wysunięte kły i przyśpieszony oddech.
-Uspokuj się. Wszystko będzie dobrze.-mówiłam do niego jak do dziecka.

O dziwo pomogło. Już całkowicie się opanował i popatrzył na mnie z wdzięcznością.

-Dzięki i sorry.
-Nie ma za co.

Wstałam z niego i pomogłam mu wstać. Chłopak przyją moją pomoc i przytulił mnie.

-Chociaż to chyba Emmett powinienen ci podziękować. Gdyby nie ty to nie wiem co bym mu zrobił.-dodał puszczając mnie.
-To nic takiego.
-Uratowałaś mu życie.-powiedział Edward.-Dopilnuje, żeby ten debil ci podziękował.
-Pójdę sprawdzić co on tam robi.-powiedziała Rosalie i już jej nie było.
-Dobrze. Później dokończymy tę rozmowę. Edwardzie i Alice, oprowadźcie Kathrin.-polecił Carlisle.
-Z przyjemnością.-odpowiedział Edward i uśmiechnął się.

Leo szybko znalazł się przy mnie.
-Spokojnie. Nic mi nie będzie. A ty lepiej idź się przewietrzyć. Wylądasz jakbyś miał rzygnąć.

Wilk kiwnął głową i wyszedł.
-Ja zaraz do was dołączę. Tylko zajmę się Jasper'em.-powiedziała Alice.

-Pradzę sobie. Chodź.-powiedział Edward. Złapał mnie za rękę i pociągną w stronę schodów.

Jestem ciekawa jakie tajemnice skrywa ten dom i jego lokatorzy.

Blask i mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz