Część X

4.6K 203 19
                                    

Poczułam zapach mokrego psa i szeroko się uśmiechnęłam. Wiedziałam gdzie jestem. Powoli otworzyłam oczy. Popatrzyłam na zegar. Była 5 nad ranem.
Nagle poczułam znajomy słodki, czekoladowy zapach.
-Will!!!-wydarłam się na cały głos.

-Co się dzieje?-spytał spanikowany wpadając do pokoju z wielką bagietką w ręce.

Moi ciałem zaczęły wstrząsać salwy śmiechu. Po chwili spadłam z kanapy, ale nadal się śmiałam.
Nie mogłam się uspokoić jeszcze przez około minute. Popatrzyłam na Willa. Patrzył na mnie sceptycznie.

-Czegoś potrzebujesz?-spytał. Jego oczy były załzawione więc pewnie też nieźle się ze mnie pośmiał kiedy spadłam z kanapy.
-Daj miiiii...
-Ale co?
-NUTELLE!!!-jęknęłam.

Jeszcze jako człowiek ją uwielbiałam i mama czasami zastanawiała się czy nie jestem uzależniona.
-Wróciła moja Katy i jej uzależnienie od Nutelli.-powiedział wesoło i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z wielkim słoikiem Nutelli i dwoma łyżeczkami.

-Daj, daj, daj...-zaczęłam mówić jak małe dziecko. To właśnie robiła ze mną Nutella.
Will usiadł obok mnie i podał mi łyżeczkę, a Nutelle schował za plecami.
-Oddaj.-rzuciłam się w jego stronę.
Odsunął się.
-Co dostanę w zamian?-spytał z szelmowskim uśmiechem.
-Co tylko chcesz.-powiedziałam zanim zdążyłam się zastanowić.
-Dobra. Chcę żebyś...dała mi "dzióbka".-powiedział, a ja zaczęłam się śmiać. Przypomniała mi się podstawówka.

Byliśmy w pierwszej klasie i bawiliśmy się w berka. Will, kiedy go goniłam nagle zatrzymał się i odwrócił, a ja na niego upadłam i przypadkiem go pocałowałam. To w sumie nie do końca był pocałunek bo trwało to chyba ułamek sekundu. Było to trochę jak dziobnięcie dlatego nazwaliśmy to "dzióbkiem".
Zawsze jedno chowało za plecami rzecz drugiego i wtedy żeby to odzyskać trzeba było dać "dzióbka". Przestaliśmy to robić kiedy byliśmy w 4 klasie, gdy dowiedzieliśmy się co to pocałunek. Mało się nie porzygaliśmy.
Potem czasami też nam się to zdarzało tak z przyzwyczjenia.

Nie wiem czemu, ale naszła mnie ochota żeby sobie nieco powspominać. Zanim zdążyłam opanować impuls pocałowałam go. Zamiast dać mu "dzióbka" wpiłam się mocno w jego usta, a on nie próbował mnie powstrzymać. Zamiast tego chwycił mnie w pasie i lekko przeniósł na swoje kolana, tak że teraz siedziałam na nim okrakiem i przygniatałam go do oparcia kanapy. Słoik odłożyliśmy na bok nie przerywając tej tego szalonego pocałunku. Przestaliśmy kiedy Willowi zabrakło powietrza. Patrzyliśmy się na siebie w zdziwieniu, a potem wybuchliśmy śmiechem. Żadne z nas nie traktowało tego na poważnie. Poza tym związek wilkołaka i wampira raczej nie miałby przyszłości. Zsiadłam z niego i sięgnęłam po słoik, a Will włączył telewizor. Szedł jakiś horror więc siedliśmy i zaczęliśmy jeść Nutelle łyżeczkami. Około szóstej przyszedł Leo. Nawet nie zauważyliśmy kiedy wyszedł.

-Gdzie byłeś?-spytałam.
-Spotkanie. Cullenowie cie do siebie zapraszają. Myślę, że to niezły pomysł, ale decyzja należy do ciebie. Powiedzieli, że abyś poczuła się pewniej może iść z tobą jeden wilk z watachy. Co o tym myślisz?

Zastanowiłam się. Jedynym który mnie nie chce to Emmett. Reszta jest chyba pokojowo nastawiona. Oni mogą mi pomóc.

-Zgoda. Kiedy idziemy?

Leo uśmiechnął się.

-Nawet teraz.

Szybko zerwałam się z kanapy.
-No to ruszajmy.-powiedziałam z uśmiechem.
-Moge iść z tobą.-powiedział Leo.-Ale decyja należy do ciebie. Po prostu twierdze, że tych dwóch narwańców nie powstrzyma się i zaczną jakąś głupią bijke.

Ulżyło mi. Leo był doświadczony i byłam pewna, że nie da się sprowokować Emmettowi. Chris i Will nie wytrzymaliby.

-Dzięki.

Will i Leo zmienili się. Nie budziliśmy Chris'a. Stwierdziliśmy, że później Will mu wszystko wyjaśni.

Na łące byli wszyscy Cullenowie. Uśmiechnęli się kiedy przyszłam. Oczywiście wszyscy z wyjątkiem Emmetta.
Zdziwili się nieco na widok dwóch wilków. Z ich myśli wywnioskowałam, że twierdzą że chcę wziąć ich obydwóch. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam zanim zdążyli zapytać.

-Idzie tylko Leo.

Wyraźnie im ulżyło. Przytuliłam Willa na pożegnanie i razem z Leo i wampirami ruszyliśmy na ich teren.

Trzy wampiry, Carlisle, Esme i Alice szli przed nami. Edward i Rosalie obok mnie i Leo, a Jasper i Emmett za nami. W ich umysłach było dużo różnych myśli ale głównym tematem byłam ja. Na przykład Carlisle zastanawiał się jakie są te moje inne zdolności i jak może pomóc mi je rozwinąć. Na razie nie miałam zamiaru im mówić o mojej nowej mocy czytania w myślach. Edward cały czas próbował się przebić przez moją barierę i czytać mi w myślach. Do głowy Emmetta nawet nie miałam zamiaru zaglądać. Pewnie myśli jakby mnie tu usmażyć.

Nagle Leo szturchną mnie paskiem. Wiedział o moich zdolnościach więc powiedział mi w myślach
Ścigamy się?
Ledwo zauważalnie skinęłam głową.
Leo zaczął odliczać w myślach.
3, 2, 1...Start!
I ruszyliśmy. Prowadziłam i coraz bardziej zwiększałam odległość między nami. W mniej niż pół minuty byłam przed domem Cullenów.

Reszta przybiegła po ok. 1,5 minty. Pierwszy Leo potem Edward. Dalej Alice, Jasper, Rosalie, Esme, Carlisle i Emmett. Dostałam jakiejś głupawki i rzuciłam się na wilka prawie go przy tym wywracając.

- Wygrałam!-krzyczłam między napadami śmiechu. Czemu ostatnio cały czas mi tak odwala.

Leo i wampiry paczyli się na mnie z rozdziwionymi twarzami. Ich opadnięte szczęki i wytrzeszczone gały wywołały u mnie kolejne salwy śmiechu. Zgięłam się w pół, a po chwili rzucałam się po ziemi. Uspokoiłam się chyba po dopiero pięciu minutach. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Tym razem udało mi się opanować kolejny wybuch śmiechu.

-Co tak wytrzeszczacie gały?-spytałam.

Pierwszy otrząsnął się Carlisle.
-Jakim cudem poruszasz się tak szybko. Biegniesz co najmniej 3 razy szybciej od zwykłego wampira. To niesamowite.
-Dzięki?-powiedziałam niepewnie.-A to dobrze czy źle?

Zamyślił się na chwilę. Po chwili szeroko się uśmiechnął.
-Myślę, że to bardzo dobrze. Obiecuję, że pomogę ci we wszystkim. Jeśli oczywiście się zgodzisz.

Nie wiem czemu, ale postanowiłam dać im szansę. Carlisle był bardzo dobry i nie chciałam go ranić.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Z przyjemnością. Ale najpierw chciałabym was poznać.

Wszyscy uśmiechnęli się do mnie. Oczywiście z wyjątkiem pana "obrażalskiego".
Esme wzruszyła się i cichutko pociągnęła nosem. Szybko do niej podeszłam i mocno ją przytuliłam.

-Proszę, nie płacz.-powiedziałam. Raczej nie można tego nazwać płaczem, ale to nieważne.

Kobieta powoli się uspokoiła i lekko się uśmiechnęła.

-Dziękuję.
-Nie ma za co.

Popatrzyłam na Leo. W jego oczach widziałam radość i chyba dumę.
Jego myśli potwierdziły moje podejrzenia.
Jestem z ciebie bardzo dumny.

Cieszyłam się, ale czekał mnie ciężki dzień pełen pytań i odpowiedzi.

Dam sobie radę.

Blask i mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz