Część XXXII

2.4K 113 7
                                    

-Ray...

Tuliłam się do przystojnego, czerwonookiego blondyna przez chwilę, w nagłym przypływie tęsknoty. Potem odepchnęłam go od siebie i zadałam prawy sierpowy. Nieźle mu głowa odskoczyła, ale się nie przewrócił.
-Chyba zasłużyłem.-powiedział przejeżdżając dłonią po swoim policzku, na którym i tak nie ma i nie będzie guza.
-Chyba! Ty sobie na pewno zasłużyłeś i to na o wiele gorsze rzeczy.-warknęłam zła.-Czego chcesz? Po co wróciłeś?
-Chcę ci pomóc. Wtedy też chciałem, dlatego odeszłem. Jak widać nawet to nie pomogło.-powiedział.-Wytłumaczę o co chodzi, ale na osobności. Chodź.

Powoli opadło ze mnie napięcie i pozwoliłam Ray'owi zaprowadzić się do wyjścia.

*1 wrzesień-pierwsze i ostatnie spotkanie Katy i Ray'a*

Dzisiaj pierwszy dzień w nowej szkole. Nowe twarze, nowe ściany, kolejne wyzwania. Z uśmiechem ubrałam białą sukienkę, przed kolano, z czarnym paskiem, czarne koturny i zabrałam kremową torebkę.
Zjadłam śniadanie i spacerkiem ruszyłam w stronę nowej szkoły. Kiedy byłam w połowie drogi wpadła na mnie blondynka w granatowej sukience i upuściła torebkę, z której wysypała się cała zawartość.
-Przepraszam, niezdara ze mnie.-powiedziała i zaczęła zbierać rzeczy.
-Pomogę ci.-powiedziałam i kucnęłam aby pomóc dziewczynie.
-Jestem Aline.-przedstawiła się, kiedy skończyłyśmy zbierać zawartość jej torebki.
-Ja Katherine, ale możesz mówić mi po prostu Katy.-powiedziałam.
Okazało się, że ja i Aline będziemy chodzić do jednego liceum. Szybko znalazłyśmy wspólny język.
Przyszłyśmy kilka minut przed rozpoczęciem i stanęłyśmy z naszym rocznikiem.

Po oficjalnej uroczystości dostałyśmy nasze plany lekcji. Miałyśmy razem angielski, hiszpański, matmę i WF.
Wymieniłyśmy się numerami i ruszyłyśmy razem, do domu Aline, a potem się rozstałyśmy. Nagle zaczęło padać. Był to ciepły, letni deszczyk, chociaż bardziej przypominał ulewę. Zaczęłam biec, ale źle postawiłam stopę i po chwili poczułam rozdzierający ból w kostce. Syknęłam cicho i starałam się podnieść mimo, że przez ból miałam mroczki przed oczami. Nagle po drugiej stronie ulicy z piskiem opon zatrzymał się srebrny samochód, ale nie byłam w stanie rozpoznać marki. Z auta wysiadł ktoś i pobiegł w moją stronę. Po chwili zobaczyłam, że to chłopak. Miał na sobie biały podkoszulek i jeansy. Mokre blond włosy opadały mu na czoło, a przemoczona koszulka opinała wyraźnie zarysowane mięśnie.

Blask i mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz