Część XXXVI

2.2K 89 32
                                    

-Wszystkiego najlepszego!-zaszczebiotał jakiś głosik tuż nad moją głową.
-Kimkolwiek jesteś, pozwól mi spać, inaczej nie ręczę za siebie.-warknęłam zaspana.
-Nie waż się mi grozić, młoda damo. Wstawaj. Już!

Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, lekko uchylając powieki.
-Alice? Co ty wyprawiasz? Są wakacje, a ty budzisz mnie o siódmej? Czy ty serca nie masz?
-Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Masz już siedemnaście lat! Cudownie!
-Alice, nie wiem czy ci to umknęło czy co, ale od pół roku się nie starzeję.
-Alice wykorzysta każdą okazję by zrobić przyjęcie.-odezwał się ktoś z drugiego końca pokoju. Jasper.
-Jak długo tu stoisz?
-Tyle ile Alice.
-A ile ty tu jesteś?-skierowałam pytanie do brunetki.
-Dobre kilka minut. Trzeba było chwili żeby wnieść te wszystkie paczki.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na stosy toreb i paczek pod oknem, na skrzyni i na pianinie. Było ich minimum dwadzieścia.
-Co to jest, do cholery?!
-Wyrażaj się! To prezenty ode mnie.-powiedziała Alice.-I nie tylko. Część to moje stare, ale nadal modne ciuchy. Przyda ci się więcej kobiecości.
-Nie, proszę, weź się zlituj. Już ciągle słyszę to od mamy, Aline...
-No i nic z tym nie robisz. A skoro ty nic nie robisz to ja muszę.
-Ale ja lubię swój styl.
-Dresy, getry, bluzy... to nie są kobiece rzeczy. Powinnaś częściej zakładać spódnice, sukienki, szpilki...
-Ale ja nie chcę. Nie lubię tego. Wiadomo, że na jakąś ważniejszą okazję to jak najbardziej, ale na codzień! To lekka przesada.
-Tak ci się tylko zdaje bo przyzwycziłaś się do swojego stylu. A teraz zrobimy porządek z twoją szafą.
-Proszę nie. Dziś są moje urodziny.
-To sama to zrobię.-stwierdziła brunetka zbliżając się do szafy.
W mgnieniu oka wstałam i znalazłam się przed drzwiami, które dzieliły Alice od moich cudnych ciuszków.
-Nie! Dobra, niech będzie, ale chcę mieć na ciebie oko. Jeśli będę chciała coś zostawić to to zostaje. Jasne?
-Dobra. Bierzemy się do roboty.

Moja szafa ma niejako dwie części. Alice odsunęła pierwsze lustro za którym były zawieszone moje sukienki, kurtki, swetry, płaszcze, itp. oraz buty na dwóch półkach od spodu.
-Dobra... co to ma być?!-krzyknęła brunetka wyjmując pierwszą z brzegu sukienkę w kwiatki... chyba. Bo trudno dokładnie to ocenić kiedy wyglądają jak plamy.
-Nawet nie wiedziałam, że mam takie coś.-odparłam.

Alice z obrzydzeniem zdjęła sukienkę z wieszaka i rzuciła na podłogę w miejsce, w którym powstała kupka o nazwie "bezguście". Kiedy skończyłyśmy z pierwszą częścią szafy zostały mi trzy sukienki: niebieska z długim tyłem, w której byłam gdy Will i jego rodzinka przyjechali na kolację, krótka czarna oraz ta z imprezy końcoworocznej. Trzy płaszcze: jeden moro, drugi w podobnym tylko jednolitym kolorze z kapturem obszytym futerkiem i elegancki czarny. Zostały też rozsuwane bluzy w różnych kolorach, których nie pozwoliłam dziewczynie wyrzucić. Co do butów to zostały prawie wszystkie oprócz jednej pary kozaków i trzech par jakichś masakrycznych sandałów.
Kiedy Jasper zaczął pakować do jakiegoś wora wyrzucone ciuchy, Alice pociągnęła mnie w kierunku toreb pod oknem.
Wzięła pierwszą z brzegu wyciąnęła z niej krótką, bordową sukienkę z delikatną, czarną koronką na spodzie i dekoltem "Carmen". Musiałam przyznać, że była prześliczna.

 Musiałam przyznać, że była prześliczna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Blask i mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz