Część VII

4.6K 208 18
                                    

Po piętnastu minutach śniadanie było gotowe. Podczas przygotowywania słyszałam pluskanie wody i krzyki. Ja i Mia śmiałyśmy się bez przerwy. Kiedy chłopcy przyszli na dół byli przemoczeni do suchej nitki. Ich włosy wręcz ociekały wodą. Byli bez koszulek i w krótkich spodenkach. Może to jakaś tradycja.
Chris i Will usiedli przy stole. Leo podszedł do mnie i podał mi rękę. Uścisnęłam ją.

-Witaj Katy. Jestem Leo, przywódca watachy, chociaż to chyba wiesz.

Mrugnął do mnie porozumiwawczo i uśmiechnął się. Wiedział, że ich podsłuchiwałam. Od razu go polubiłam.

-A ten palant siedzący obok mnie, któremu nawet nie chce się z tobą przywitać to Chris.-powiedział Will za co po chwili oberwał w łepetyne.

Nie mogłam powstrzymać śmiechu. I to nie tylko ja. Wszyscy się śmiali. Nawet Will.

-Hej.-powiedział Chris mahając do mnie ręką. Odpowiedziałam mu tym samym.

-Katy, czy mogłabyś nam opowiedzieć całą historię. Will mówił, że on i Mia już wiedzą, ale chciałbym żebyś jeszcze opowiedziała to mi i Chris'owi.
-Nie ma sprawy.

Usiadł z resztą przy stole, a ja zaczęłam opowiadać. Pokazałam im również swój dar.
Kiedy skończyłam było już około jedenastej.

-Rzeczywiście trzeba będzie porozmawiać z Cullenami. Jeśli ci cali Volturi będą cię ścigać to sami nie damy rady cię obronić.-stwierdził Leo.-Poproszę ich o spotkanie po zachodzie na polanie. Myślę, że jakoś damy radę się dogadać. Katy, jesteś głodna?
- Nie. Wczoraj byłam na polowaniu. Czuję się pełna.-powiedziałam. Widziałam, że Chris chce zapytać o coś, ale uprzedziłam go.-Spokojnie. Spotkałam po drodze ludzi, ale nie zrobiłam im krzywdy. Upolowałam trzy pumy i jelenia.
-Dobrze. Czy chcesz iść na spotkanie? Will i Chris będą cię pilnować.
-No dobrze.
-Na początku pójdę tylko ja, a wy będziecie czekać w lesie i wyjdziecie kiedy was zawołam lub dam wam jakiś znak.
-Chcesz iść tam w postaci człowieka?-spytał Will.
-Mógłbym iść w postaci wilka bo jeden z Cullenów umie czytać w myślach, ale myśle, że w kiedy przyjde w postaci człowieka będzie lepiej nam się porozumieć. Zrozumiano?
-Tak.-odpowiedzieliśmy chórem ja, Chris i Will.
-I Katy. Nie pokazuj im żadnego ze swoich darów chyba, że ci pozwolę, albo jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli.
-Jasne.

Mia podeszła do okna i odsunęła firanki. Promienie słoneczne padły na moją rękę. Zaczęłam się jej uważnie przyglądać.

-Katy? Czemu tak się przyglądasz swojej ręce?-spytał Will patrząc na mnie jak na wariatkę.
-To ty nie widzisz? Nie widzisz jak ona lśni?-spytałam nie dowierzając.
On tylko pokręcił głową.

-Ja też nie zauważyłem nic nadzwyczjnego.-powiedział Chris.

Spojrzałam na Mię. Ona tylko wzruszyła ramionami.
Leo za to wyglądał jakby nad czymś myślał. Po chwili się odezwał.

-Wierzę ci Katy. Myślę, że podnoszenie przedmiotów to nie jest twój jedyny dar. Może potrafisz również ukrywać się przed innymi. To znaczy ukryć błyszczenie skóry. Tylko ty to widzisz.

Po przemyśleniu jego słów stwierdziłam, że ma rację. Nie było na to innego wytłumaczenia. Miałam kolejny dar co tylko pogarszało moją sytuację w sprawie Volturich.

-Au!-krzyknęła Mia. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę.-To nic takiego. Tylko się zacięłam.

Z palca Miji leciała krew. Czułam jej zapach, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Podeszłam do niej.

-Mogę coś sprawdzić?-spytałam. Widziałam, że Leo wstaje z miejsca.-Spokojnie. Nic jej nie zrobię.
-OK.-powiedziała Mia.

Położyłam rękę na jej ranie i skupiłam się tak samo jak przy roślince tylko nie zamykając oczu. Poczułam wzrośnięcie i taki jakby przepływ energii. Spod mojej ręki zaczęło świecić światło. Kiedy wzięłam dłoń po ranie nie było nawet śladu. Kiedy popatrzyłam się w stronę chłopców wszyscy mieli wytrzeszczone gały. Mia przytuliła mnie.

-Dzięki.-powiedziała.
-Nie ma za co.

Pierwszy otrząsnął się Leo.

-Jak to zrobiłaś. Czy to kolejny dar?
-Chyba tak. W pokoju przypadkiem złamałam roślinkę. Potem tak jakby instynktownie podeszłam do niej, położyłam ręce na złamaniu i naprawiłam ją. Przy tym jeszcze urosła.
-Zauważyłam.-powiedziała Mia.
-A tak w ogóle to jaki mamy dzisiaj dzień tygodnia?-spytałam. -Sobote.

Odetchnęłam. Długo nie było mnie w szkole. Jakbym dzisiaj musiała do niej iść to chyba bym nie wytrzymała. Poza tym musiałabym wymyślić jakąś dobrą historię dla policji, przyjaciół, Carly. Nie mogę powiedzieć im prawdy. Mama wie o wszystkim. Mam nadzieje, że przynajmniej ona mnie wesprze.

-Dobrze. Chris, pójdziesz ze mną na zwiad. Cullenowie z tego co mi wiadomo są teraz na polowaniu w górach więc nie ma sensu wchodzić na ich terytorium. Ty Will zajmij się Katy.-zadecydował Leo.

Razem z Chris'em pobiegli w stronę lasu.

-Co chciałabyś porobić, KC?-spytał mnie Will.
-Nie wiem. Ty coś wymyśl. Przecież to ty tutaj mieszkasz.
-Proponuje wycieczke nad klif.
-Chętnie. Tylko jeszcze pomogę Mii posprzątać.
-Dobra. A ja pójde po koszulkę i buty. Za chwilę wracam.
-Nie śpiesz się.

Pięć minut później Will był na dole, a ja i Mia posprzątałyśmy wszystko.

-Chcesz iść z nami?-spytałam Mię. Bardzo ją polubiłam i nie chciałam żeby siedziała w domu sama.
-Nie, dziękuję. Bawcie się dobrze i bądźcie ostrożni.-powiedziała Mia. Położyła na stole plecak.-To może wam się przydać.
-Dzięki. Spokojnie. Nie pozwole żeby stało się jej cokolwiek złego. -zapewnił.
-Katy, miej na niego oko.
- Nie ma sprawy.

Wziełam kurtkę i wyszłam za Willem.

Blask i mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz