Rozdział 1 - Początki

286 39 54
                                    

Dzień zaczął się od światła. Promienie słońca leniwie wpełzają przez okna, kładąc się na drewnianej podłodze jak złote wstążki. Czasem myślę, że nigdy nie przyzwyczaję się do tego, jak szybko mija czas. Każdy dzień rozpoczyna się tak samo, ale w moim życiu nie ma dwóch takich samych chwil.

Przetarłem oczy, czując jeszcze resztki snu na powiekach. Spoglądam w lustro. Moje granatowe włosy były w całe rozczochrane, jakby żyły własnym życiem, kładły się na twarzy, ale wystarczyło kilka machnięć dłonią, by przywrócić im właściwą formę. Czerwona czapka z daszkiem leży na nocnym stoliku, zawsze w gotowości. Zakładam ją na głowę, prostując się i przeciągając mięśnie. Wiem, że za chwilę czeka mnie ciężki trening, ale w tym momencie to jedyne, czego pragnę. Kung-fu to moja codzienność, coś, co mnie definiuje i sprawia, że czuję, że naprawdę żyję.

Ubieram się w swoją codzienną zbroję - biała żonobijka, żółte szelki, luźne niebieskie dresy i żółte trampki. To mój uniform, moje ubranie na każdy dzień, które pozwala mi czuć się sobą, niezależnie od tego, gdzie jestem i co robię.

Schodzę po schodach do przestronnego salonu, gdzie czeka na mnie przygotowana mata do ćwiczeń. Otwieram szeroko drzwi tarasowe, wpuszczając do środka świeże powietrze. W ogrodzie, który jest otoczony wysokimi kwiatami, panuje cisza, przerywana jedynie śpiewem ptaków. Idealne miejsce na poranny trening.

Zaczynam jak zawsze, od rozgrzewki, skupiając się na oddechu. Powoli, dokładnie, każdy ruch ma znaczenie. Ciało zaczyna się budzić, mięśnie rozluźniają się, gotowe na kolejne wyzwania. Kung-fu to sztuka, którą opanowałem do perfekcji, ale każdy dzień przynosi nowe możliwości doskonalenia.

Wykonuję kopnięcia, ciosy, uniki, przechodząc z jednej pozycji do drugiej z płynnością, którą nabyłem przez lata ćwiczeń. Nie myślę o niczym innym, tylko ja, mój oddech i ruch. Wszystko inne przestaje istnieć.

Gdy kończę trening, czuję przyjemne zmęczenie. Moje ciało jest teraz w pełni rozbudzone, gotowe na kolejny dzień pełen wyzwań. Wychodzę na chwilę do ogrodu, siadam na schodach prowadzących do tarasu i wpatruję się w niebo. Czasem zastanawiam się, jak to możliwe, że znalazłem się w tym miejscu, jako sławny aktor, i mistrz Kung-fu. Ale wiem jedno, nic z tego nie miałoby sensu bez moich przyjaciół.

Jak na zawołanie, w ogrodzie pojawia się Buster. Jego ruda czupryna i zawsze obecne okulary przeciwsłoneczne to widok, który od razu wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

- Hej, Fang! - krzyczy, machając ręką, zanim zdążyłem się odezwać. - Jak tam trening?

- Jak zawsze - odpowiadam, wstając i przeciągając się. - Ciężko, ale warto. Co u ciebie?

Buster siada obok mnie na schodach, z uśmiechem, który nigdy nie schodzi z jego twarzy. Jest moim najlepszym przyjacielem, kimś, na kogo zawsze mogę liczyć.

- Czeka nas pracowity dzień - mówi, wyciągając kartki z notatkami. - Chcę omówić kilka zmian w scenariuszu z naszą ekipą w studiu. Może być ciekawie.

Wzdycham, ale wiem, że to część mojej pracy. Choć uwielbiam trenować, aktorstwo również daje mi satysfakcję, możliwość wcielania się w różne postaci, tworzenia historii, które poruszają ludzi.

- No to chodźmy - mówię, ruszając w stronę domu. - Ale najpierw prysznic i coś do jedzenia.

Po szybkim prysznicu i zjedzeniu śniadania, siadam na kanapie w salonie, przeglądając scenariusz. Buster mówi o planowanych zmianach, a ja słucham, kiwając głową. Ale moje myśli już krążą wokół tego, co nas czeka na planie. Spotkania z ekipą, omówienia, próby. To wszystko jest częścią procesu tworzenia filmu, ale czasem marzę o chwili spokoju, i odrobinie prywatności.

Zanim się zorientuję, czas mija szybko i nagle jesteśmy już w drodze na plan filmowy. W studiu panuje zamieszanie, technicy ustawiają kamery, scenografowie kończą dekoracje, a aktorzy przygotowują się do swoich ról. To tutaj czuję, że wszystko nabiera tempa, że wszystko zaczyna się od nowa.

Przechadzam się po planie, witając się z ekipą. Wszyscy są zajęci, każdy ma swoje zadanie. Spotykam się z reżyserem, omawiamy zmiany w scenariuszu, analizujemy każdy szczegół. Ale wtedy coś przyciąga moją uwagę.

W kącie sali, z dala od całego zgiełku, stoi chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Ma czarne włosy, ponurą twarz i ubiór, który wyraźnie odróżnia go od reszty. Biało-fioletowy szal, glany, rękawiczki bez palców. Wygląda, jakby przyciągał cienie, jakby otaczała go aura mroku. A jednak coś w nim mnie fascynuje.

Nie mogę oderwać od niego wzroku. Patrzę, jak stoi z boku, jakby czuł się nie na miejscu, a jednocześnie jakby to miejsce było stworzone dla niego. Jest coś hipnotyzującego w jego postawie, w sposobie, w jaki patrzy na świat spod przymkniętych powiek.

- Kto to? - pytam Bustera, wciąż nie odrywając wzroku od nieznajomego.

Buster spogląda w tamtym kierunku i uśmiecha się pod nosem. - To Edgar. Chce spróbować swoich sił w filmie. Ma w sobie coś... interesującego, nie sądzisz?

- Zdecydowanie - odpowiadam, ale nie mogę zebrać myśli. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. To coś więcej niż zwykła fascynacja. To jakby moje serce na chwilę przestało bić, jakby cały świat zniknął, a pozostał tylko on. Edgar.

Nie wiem, co to dokładnie oznacza, ale jedno jest pewne, Edgar zmienił coś w moim życiu. I choć nie miałem jeszcze okazji z nim porozmawiać, czuję, że ten moment nadejdzie. A kiedy już nadejdzie, nic nie będzie takie samo.

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje nie mogłem po prostu oderwać wzroku od tego chłopaka, było w nim coś, innego czego nikt inny nie miał. Chciałem go bliżej poznać.

Nagle on spojrzał na mnie, groźnym wzrokiem. Przyłapał mnie na gorącym uczynku, czułem się teraz głupio po prostu patrząc się na niego na środku sali.

Edgar uniósł brew skanując całe moje ciało swoim wzrokiem, zarumieniłem się, nie mogłem uwierzyć w to co właśnie się dzieje. Ja, zakochałem się, i to od pierwszego wejrzenia.

Nagle poczułem jak ktoś mnie uderza w tył głowy, to nie było mocne uderzenie lecz wiedziałem kto to był, byłem przyzwyczajony do jego psikuśnych ciosów znienacka. Odwróciłem się i spojrzałem Busterowi w oczy niezręcznie się uśmiechając.

- No nie patrz się tak na niego! Sprawisz że będzie się wstydził odezwać - powiedział Buster chichocząc się cicho pod nosem, spojrzałem na jego ręce które trzymały duży stos papierów, mogłem się domyślić że to był scenariusz, westchnąłem.

Przez to że Edgar i parę innych osób zgłosiło się na odegranie kilku ról w filmie, scenariusz strasznie się zmienił i wydłużył, coś myślałem że będę dłużej w robocie. Ale nie narzekam, będę miał więcej czasu by zapoznać się z Edgarem.

Buster i ja poszliśmy do ekipy rozmawiając na temat scenariusza. Szczerze, to ja nie słuchałem patrzyłem się na swoje buty myśląc o nim, o Edgarze.

"Czuję coś do ciebie..." (Fang x Edgar) 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz