Rozdział 12 - Spotkanie w parku

88 18 2
                                    


Z każdym kolejnym dniem nasze spotkania poza planem stawały się coraz bardziej naturalne. Początkowo były to tylko krótkie rozmowy przy kawie w przerwach, później dłuższe spacery po okolicy studia, aż w końcu zacząłem czuć, że nasze relacje wymykają się schematowi współpracowników.

Edgar, mimo swojego dystansu, zaczynał powoli otwierać się przede mną. Było w tym coś niesamowitego, bo miałem wrażenie, że im bardziej się do mnie zbliżał, tym bardziej czułem, jak coś w moim sercu zaczyna się zmieniać.

Tego dnia skończyliśmy pracę wcześniej niż zwykle. Ekipa potrzebowała czasu na reorganizację scenografii, więc mieliśmy wolne popołudnie. Zwykle po takich dniach każdy rozchodził się w swoją stronę, ale tym razem Edgar podszedł do mnie, zanim zdążyłem pomyśleć o powrocie do domu.

- Może przejdziemy się gdzieś? - zapytał niespodziewanie. Jego głos brzmiał spokojnie, niemal obojętnie, ale wiedziałem, że to dla niego rzadki krok. Zazwyczaj to ja inicjowałem nasze spotkania, a teraz on pierwszy zaproponował, żebyśmy spędzili czas razem. Czułem, jak moje serce przyspiesza.

- Jasne, mam trochę czasu - odpowiedziałem, starając się ukryć rosnące podekscytowanie.

- Gdzie chcesz iść?

Edgar wzruszył ramionami. Z jego twarzy trudno było wyczytać emocje, ale w oczach widziałem coś nowego, coś, czego wcześniej nie dostrzegałem. To było zaproszenie, choć nie wypowiedziane wprost. Tak, jakby chciał, żebym sam odkrył, dokąd zmierzamy.

Ruszyliśmy uliczkami miasta, rozmawiając o błahych sprawach,, o filmie, o pracy, o scenariuszu, o życiu. Ale pod tą powierzchowną rozmową czułem, jak rośnie między nami coś więcej. Powoli. Delikatnie. Z każdym krokiem moje uczucia stawały się coraz silniejsze, choć starałem się je tłumić. Edgar miał w sobie coś magnetycznego, coś, co sprawiało, że chciałem być blisko niego. Jego cisza, sposób, w jaki patrzył na świat, sprawiały, że chciałem dowiedzieć się więcej.

W końcu znaleźliśmy się w parku, który o tej porze dnia był prawie pusty. Usiadłem na ławce, a Edgar dołączył po chwili. Cisza, która nas otoczyła, była inna niż te, do których się przyzwyczaiłem. Tym razem była pełna oczekiwania. Edgar siedział obok mnie, ale czułem jego obecność bardziej intensywnie niż kiedykolwiek. Nasze ramiona prawie się dotykały, a mimo to wydawało się, że przestrzeń między nami była naładowana jakimś niewidzialnym napięciem.

- Nie sądziłem, że kiedyś będę tak spędzał czas - powiedział nagle Edgar, przerywając ciszę. Jego głos był cichy, ale w nim usłyszałem coś, co sprawiło, że spojrzałem na niego uważniej.

- W sensie? - zapytałem, starając się nie zabrzmieć zbyt podekscytowany. Byłem ciekawy, co miał na myśli, ale nie chciałem go przestraszyć. Wiedziałem, że muszę być ostrożny.

Edgar wzruszył ramionami, ale tym razem w jego ruchach było coś mniej obojętnego, jakby zaczynał się przed czymś otwierać.

- Zawsze trzymałem ludzi na dystans. To... łatwiejsze - powiedział, spoglądając gdzieś w dal.

- Ale z tobą jest inaczej. - Jego słowa wisiały w powietrzu, a ja poczułem, jak coś mięknie we mnie, jakby ta niepozorna wypowiedź miała dla mnie o wiele większe znaczenie, niż Edgar mógłby przypuszczać.

Spojrzałem na niego, próbując zrozumieć, co dokładnie chciał mi przekazać. Jego twarz, choć pozornie spokojna, zdradzała coś więcej. Edgar nie był człowiekiem, który mówił dużo o sobie, ale każde jego słowo miało teraz wagę. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Nie chciałem zniszczyć tego momentu, a jednocześnie chciałem dać mu do zrozumienia, że czuję to samo.

- Cieszę się, że tak to czujesz - powiedziałem w końcu, próbując zachować spokój.

- Ja... ja też. Z tobą wszystko wydaje się inne. - Słowa wypływały z moich ust, zanim zdążyłem je przemyśleć. Ale wiedziałem, że to prawda. Czułem to już od dawna.

Edgar spojrzał na mnie, jego oczy były teraz bardziej miękkie, jakby rozważał coś ważnego. Przez chwilę milczał, a potem uśmiechnął się lekko, prawie nieśmiało, jakbym pierwszy raz widział go w takim stanie.

- Może... może warto czasem odpuścić ten dystans - dodał cicho, a ja poczułem, jak to niewielkie wyznanie wywołuje we mnie falę emocji. To był jeden z tych momentów, kiedy nie musieliśmy mówić więcej. Czułem, że coś się zmienia między nami. Czułem to w spojrzeniu Edgara, w jego głosie, w bliskości, którą zaczynałem odczuwać coraz mocniej.

Nasze spojrzenia spotkały się na dłuższą chwilę. Czułem, jak moje serce przyspiesza, a przestrzeń między nami nagle wydawała się o wiele mniejsza. Moje ciało działało, zanim zdążyłem pomyśleć. Delikatnie przesunąłem rękę, aż nasze dłonie zetknęły się. Edgar nie cofnął się. Zamiast tego, jego palce delikatnie zacisnęły się wokół moich.

- Chyba masz rację - odpowiedziałem, nie spuszczając wzroku z jego oczu. W tej chwili wiedziałem, że nie ma już odwrotu. Coś w nas zaczynało się rodzić. I choć nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość, byłem gotów to odkrywać razem z nim.

Nasze dłonie pozostawały splecione, a czas wokół nas jakby przestał istnieć. Edgar patrzył na mnie z intensywnością, której wcześniej nie dostrzegałem. Jego ciemne, głębokie oczy przestały skrywać dystans, a w ich miejscu pojawiło się coś nowego. Coś, co sprawiało, że czułem się bliżej niego niż kiedykolwiek wcześniej.

Chwilę trwało, zanim zdałem sobie sprawę, że ta cisza nie jest już krępująca, była spokojna, pełna niewypowiedzianych myśli i zrozumienia, które rosło między nami.

Edgar odwrócił wzrok, a ja poczułem, jak delikatnie wycofuje rękę. Jednak nie puścił mnie całkowicie. Po prostu jego dotyk się zmienił z intensywności w coś bardziej subtelnego, ale równie znaczącego. Oparł się wygodniej na ławce, ale wciąż byliśmy blisko, czując swoją obecność. Może to właśnie ta delikatność sprawiła, że poczułem, jak fala ciepła przepływa przez moje ciało.

- Nigdy wcześniej tak nie czułem... - powiedział w końcu, niemal szeptem. Jego głos był niski, jakby wypowiadanie tych słów kosztowało go wiele.

- Zawsze... trzymałem się z dala od innych. Może dlatego, że łatwiej było udawać, że nikogo nie potrzebuję.

Słuchałem go uważnie, próbując nie przerywać. Wiedziałem, że mówi coś ważnego, coś, co być może nigdy wcześniej nikomu nie powiedział.

- Ale przy tobie... wszystko jest inne - kontynuował, wciąż unikając mojego spojrzenia. Z początku próbowałem to ignorować. Myślałem, że to przejdzie, że po prostu muszę skupić się na pracy i wszystko wróci do normy.

Poczułem, jak jego słowa zapadają głęboko we mnie. Wiedziałem dokładnie, co miał na myśli. Ja też próbowałem zignorować to, co działo się między nami, choć od samego początku czułem, że Edgar znaczy dla mnie więcej, niż powinien.

Spojrzał na mnie wtedy, a jego oczy były pełne czegoś, co trudno było nazwać. Była tam mieszanka strachu, nadziei, a może nawet pragnienia. Czułem, jak powoli otwierał przede mną swoje serce, choć robił to ostrożnie, jakby obawiał się, że coś pójdzie nie tak...

"Czuję coś do ciebie..." (Fang x Edgar) 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz