Minęły tygodnie. Zbyt długie, pełne ciszy tygodnie, które pozostawiły mnie z nieustannym uczuciem, że coś we mnie pękło. Edgar unikał mnie wszędzie, w pracy, na ulicy, nawet w mediach społecznościowych. Czułem, jak oddala się coraz bardziej, a ja nie mogłem zrobić nic, by go zatrzymać.
Buster miał rację, potrzebował czasu. Ale ile jeszcze mogłem czekać? Każdego dnia czułem, jak coś mnie zżera od środka, jakbym stawał się coraz bardziej pusty. Z każdą mijającą chwilą miałem wrażenie, że tracę go na zawsze.
W końcu to on zrobił pierwszy krok.
Było późne popołudnie, gdy zadzwonił telefon. Spojrzałem na ekran i prawie upuściłem telefon. Edgar. Jego imię wyświetliło się na ekranie po raz pierwszy od naszej ostatniej rozmowy. Przez chwilę zastanawiałem się, czy powinienem w ogóle odebrać. Może to tylko kolejny raz, gdy będzie chciał mi powiedzieć, że to koniec. Że już nigdy nie będziemy mogli wrócić do tego, co było.
Ale w końcu nacisnąłem zielony przycisk.
- Hej - powiedziałem ostrożnie, starając się, żeby mój głos brzmiał normalnie, choć serce biło mi jak oszalałe.
Z drugiej strony była cisza. Przez chwilę myślałem, że może to był błąd. Może nie chciał do mnie dzwonić, może to przypadek. Ale potem usłyszałem jego oddech. Był ciężki, pełen napięcia, jakby ważył każde słowo.
- Fang - zaczął powoli, jego głos był cichy, prawie jak szept.
- Możemy... możemy porozmawiać? Twarzą w twarz
Byłem zaskoczony, ale nie pozwoliłem, by mój głos zdradził to, co czułem.
- Jasne - odpowiedziałem.
- Kiedy i gdzie?
- Może za godzinę, w parku obok twojego mieszkania? - zaproponował.
- Potrzebuję... potrzebuję tego miejsca. Jest spokojne
Zgodziłem się. Nie miałem pojęcia, co go do tego skłoniło, ale wiedziałem, że to moja szansa. Szansa, by spróbować naprawić wszystko, co poszło nie tak. Przez całą drogę do parku byłem zestresowany. Siedziałem na ławce, na której mieliśmy się spotkać, i wpatrywałem się w zbliżający się wieczór. Ciemne chmury zbierały się na horyzoncie, jakby szykowały się do deszczu.
Gdy Edgar pojawił się na ścieżce, serce mi zamarło. Wyglądał na zmęczonego. Cienie pod jego oczami mówiły, że również nie miał łatwego czasu. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, niepewnie, jakbyśmy byli obcymi ludźmi, choć w rzeczywistości wiedzieliśmy o sobie tak wiele.
- Dzięki, że przyszedłeś - powiedział w końcu, przysiadając się na ławce obok mnie.
Nie odpowiedziałem od razu. Szukałem właściwych słów, ale w mojej głowie panował chaos.
- Edgar, ja... - zacząłem, ale on uniósł rękę, przerywając mi.
- Pozwól mi najpierw powiedzieć - westchnął, spoglądając w stronę drzew.
- Wiem, że to wszystko było popieprzone. I wiem, że długo cię ignorowałem, ale nie mogłem inaczej. Nie umiałem sobie z tym poradzić...
Patrzyłem na niego, zbyt zaskoczony, by cokolwiek powiedzieć. To było więcej, niż się spodziewałem. Czekałem na jego wybuch, na kolejne oskarżenia, ale on wydawał się bardziej spokojny niż kiedykolwiek wcześniej.
- Tamta noc... - kontynuował, bawiąc się palcami, jakby szukał w nich odpowiedzi.
- Wciąż jej nie pamiętam. I to mnie przeraża. Nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Kiedy powiedziałeś mi, co się wydarzyło... czułem, że straciłem nad sobą kontrolę. Że ktoś inny podejmował decyzje za mnie. A to mnie przeraziło, Fang
W jego głosie nie było gniewu, tylko smutek. Zacisnąłem dłonie na krawędzi ławki, próbując jakoś opanować emocje.
- Edgar, przepraszam - powiedziałem cicho.
- Naprawdę myślałem, że tego chciałeś. Tamtej nocy wszystko wydawało się... naturalne. Nie chciałem cię skrzywdzić. Nigdy bym cię nie skrzywdził celowo.
Odwrócił głowę i spojrzał na mnie, jego oczy były pełne bólu, ale też czegoś, co przypominało zrozumienie.
- Wiem - powiedział po długiej chwili.
- Myślę, że to właśnie jest najgorsze. Że wiem, że nie zrobiłeś tego, żeby mnie zranić. Ale wciąż czuję się, jakbym nie miał wyboru. Jakbym został... pozbawiony kontroli nad swoim ciałem. I to mnie od ciebie oddaliło.
Słowa zawisły między nami, a ja nie wiedziałem, co z nimi zrobić. Jak mogłem naprawić coś tak delikatnego, jak jego zaufanie?
- Co teraz? - zapytałem, wiedząc, że może nie być odpowiedzi, której pragnąłem. Może nigdy już nie będzie nas.
Edgar zamilkł, wpatrując się w ziemię. Deszcz zaczął cicho padać, a krople uderzały o ziemię wokół nas, tworząc spokojną, niemal kojącą melodię.
- Nie wiem - odpowiedział w końcu, ale jego głos był miększy niż wcześniej.
- Nie wiem, jak to naprawić, ale... nie chcę cię stracić. Zawsze byłeś dla mnie ważny, Fang. I choć nie wiem, czy kiedykolwiek będę mógł wrócić do tego, co było, to nie chcę, żebyśmy zostali w tej ciszy. Ta cisza nas zabija.
Czułem, jak moje serce zaczyna bić mocniej. Była nadzieja. Mała, ledwo widoczna, ale jednak nadzieja.
- Więc co możemy zrobić? - zapytałem, patrząc na niego z nadzieją, że znajdziemy jakąś drogę wyjścia.
Edgar wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie z powagą.
- Zacznijmy od nowa - powiedział powoli.
- Bez pośpiechu. Może nigdy nie będzie tak, jak wcześniej, ale możemy spróbować znaleźć nową wersję nas. Taką, w której obaj będziemy się czuć bezpiecznie.
Kiwnąłem głową, czując, jak powoli wraca mi oddech. Może to nie było idealne zakończenie, może nigdy nie będzie, ale była to szansa. Szansa, na którą nie liczyłem.
- Spróbujmy - powiedziałem, a deszcz zaczął padać mocniej, jakby nawet pogoda chciała oczyścić naszą przeszłość.
Sposób w jaki patrzał na mnie Edgar był cudowny, on był cudowny... Tak bardzo się cieszyłem że w końcu się odezwał do mnie, tak bardzo byłem uradowany że odzyskałem jego zaufanie.
Podszedłem do Edgara przytulając go z radości, on tylko odwzajemnił uścisk i wydał z siebie ciche westhcnięcie co oznaczało ulgę.
I w tej chwili, choć nic nie było pewne, wiedziałem jedno że nie straciłem go.
CZYTASZ
"Czuję coś do ciebie..." (Fang x Edgar) 16+
RomanceFang pewnego razu był na swoim treningu Kung-fu gdy pewien nietypowy chłopak przykuł jego uwagę, nazywał się Edgar. Okazało się że Edgar był chętny w zagraniu postaci, w filmie którym Fang grał główną rolę, wtedy postanowił poznać chłopaka bliżej...