Nie spodziewałem się, że będzie aż tak źle. Edgar zawsze był osobą, która stawiała na otwartość. Zawsze rozmawialiśmy, nawet o rzeczach, które nas bolały. Dlatego nie mogę znieść tej ciszy. Każde nasze przypadkowe spotkanie teraz to milcząca przepaść, której nie potrafię przekroczyć.
Dziś znowu go widziałem. Na ulicy, gdy szedłem w stronę pracy. Szedł po drugiej stronie, rozmawiając z kimś przez telefon, wyglądał na pochłoniętego rozmową. Ale kiedy mnie zauważył, jego twarz zamarła. Ani śladu uśmiechu, który kiedyś miał dla mnie na każdą okazję. Przez chwilę miałem nadzieję, że się zatrzyma, że powie choć jedno słowo, ale on tylko przyspieszył kroku, jakby nie mógł znieść mojej obecności. Patrzyłem na jego oddalającą się sylwetkę, czując, jak coś we mnie pęka na nowo.
W pracy było jeszcze gorzej. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w sali, kiedy Buster omawiał o planach i o poprawkach w scenariuszu. Edgar siedział w milczeniu, wpatrując się w swoje notatki. Ani razu nie podniósł wzroku, ani razu nie spojrzał w moją stronę. Nawet wtedy, gdy wszyscy musieliśmy wymienić kilka uwag na temat naszej pracy, mówił, jakby mnie tam w ogóle nie było.
Z każdym jego słowem czułem, jakby ktoś wbijał we mnie kolejne szpile, a ja nie mogłem nic zrobić, tylko słuchać. Jakbyśmy nigdy nie byli blisko, jakby ta bliskość, której pragnąłem, była tylko iluzją.
Po pracy musiałem się wygadać. Miałem wrażenie, że jeśli tego nie zrobię, to w końcu oszaleję. Szedłem do baru, gdzie czekał na mnie Buster, mój najlepszy przyjaciel od lat. Był jedyną osobą, której mogłem powiedzieć wszystko, bez obawy, że mnie osądzi.
- Coś ty taki markotny, Fang? - zapytał, gdy tylko zobaczył moją twarz. Oparł się o moje ramię spoglądając na mnie uważnie. Buster zawsze był typem człowieka, który na pierwszy rzut oka wyglądał, jakby niczym się nie przejmował, ale pod tą pozorną beztroską kryła się lojalność i empatia, których zawsze mogłem się spodziewać.
Usiadłem na stołku obok niego, zrzucając płaszcz na oparcie. Westchnąłem ciężko, jakby ten gest mógł choć trochę zdjąć ciężar z moich ramion.
- Edgar. On... po prostu mnie ignoruje. Na ulicy, w pracy, wszędzie - powiedziałem, drapiąc się po karku.
- Nawet nie patrzy w moją stronę.
Buster podniósł brew, jakby chciał mnie rozgryźć, ale nie przerywał. Zawsze najpierw słuchał. Przynajmniej tak było, gdy naprawdę miałem coś ważnego do powiedzenia.
- Nie rozumiem. Nie możecie po prostu porozmawiać? - spytał po chwili, kręcąc głową.
- Zawsze wydawało mi się, że wy dwaj potraficie ze sobą szczerze i dużo rozmawiać
Zaśmiałem się gorzko. Łatwo było mu to powiedzieć. Buster nigdy nie miał takich problemów. Jego relacje były proste, niewymagające. Jeśli ktoś go zranił, to po prostu odchodził, zostawiał wszystko za sobą. Ale ja nie mogłem zostawić Edgara. Nawet jeśli próbowałem, jego obecność ciągle we mnie tkwiła.
- Myślisz, że nie próbowałem? - spytałem, biorąc głęboki wdech.
- Kiedy ostatni raz z nim rozmawiałem... no, właściwie to była kłótnia. Powiedziałem mu coś, czego nie powinienem. Coś, co kompletnie go rozwaliło.
Buster zmarszczył brwi, jakby próbował połączyć w całość to, co właśnie usłyszał. W końcu wzruszył ramionami i zamówił dwa piwa.
- Dobra, słuchaj stary. Powiedz mi po prostu, co się wydarzyło - zachęcił, przesuwając kufel w moją stronę.
Wziąłem łyk piwa z lekkim obrzydzeniem do siebie, czując smak alkoholu w ustach przypomniałem sobie każdy moment tamtej nocy. Próbowałem zebrać myśli jak mam opowiedzieć komuś o tym, co zrobiłem? Czy Buster zrozumie? Może nie. Ale nie mogłem już dłużej trzymać tego w sobie.
- Edgar był pijany tamtej nocy - zacząłem, bawiąc się krawędzią kufla.
- I... stało się coś, co nie powinno. Spałem z nim. A on... on nic nie pamięta.
Słowa ledwo przeszły mi przez gardło, jakby ich ciężar mógł mnie udusić. Buster przez chwilę milczał, trawiąc to, co właśnie usłyszał. Jego zwykła wesołość gdzieś zniknęła, a na twarzy pojawił się wyraz powagi, jakiego rzadko u niego widziałem.
- To dlatego cię unika? - zapytał w końcu, tonem o wiele spokojniejszym, niż się spodziewałem.
- Bo... On nic nie pamięta?
Przytaknąłem, czując, jak żołądek mi się ściska. Wpatrywałem się w stół, unikając jego wzroku.
- Tak, on uważa, że go wykorzystałem - odpowiedziałem.
- Ale ja... ja myślałem, że tego chciał. Naprawdę tak myślałem, Buster. Teraz nie wiem, co mam zrobić. Nie wiem, jak to naprawić.
Buster westchnął, kręcąc głową. Przez chwilę patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zdecydował się na ostrożność.
- Słuchaj, Fang - zaczął powoli.
- Wiesz, że to nie jest prosta sytuacja. On się czuje zraniony, a ty... Ty chyba sam nie wiesz, co się właściwie wydarzyło. Ale jeśli kiedykolwiek chcesz to naprawić, musisz najpierw dać mu czas. Teraz nie możecie ze sobą rozmawiać, bo on nie jest gotowy.
- Po za tym, gdy człowiek jest pijany cholera wie co mu przyjdzie do głowy - dodał po chwili.
Przez chwilę siedziałem w milczeniu, próbując przetrawić jego słowa. Wiedziałem, że ma rację. Czas. Ale jak długo miałem czekać? Ile jeszcze miałem wytrzymać jego milczenie?
- A co, jeśli już nigdy nie będzie chciał ze mną rozmawiać? - spytałem cicho.
Buster spojrzał na mnie uważnie, jakby szukał odpowiedzi w mojej twarzy.
- Wtedy musisz zdecydować, czy potrafisz iść dalej bez niego - powiedział, a w jego głosie było coś, co mnie uderzyło.
- Czasami musimy zostawić ludzi, nawet jeśli są dla nas ważni. Ale najpierw daj mu szansę. Może, kiedy to wszystko się uspokoi, on będzie gotów usłyszeć twoją wersję.
Patrzyłem na piwo, ale nie widziałem już jego bursztynowego koloru. Widziałem tylko pustkę, którą pozostawił po sobie Edgar. Czy naprawdę kiedykolwiek będę w stanie to naprawić?
CZYTASZ
"Czuję coś do ciebie..." (Fang x Edgar) 16+
RomanceFang pewnego razu był na swoim treningu Kung-fu gdy pewien nietypowy chłopak przykuł jego uwagę, nazywał się Edgar. Okazało się że Edgar był chętny w zagraniu postaci, w filmie którym Fang grał główną rolę, wtedy postanowił poznać chłopaka bliżej...