.11."ślub z ryczerzykiem" cz.1.

729 32 27
                                    

-Za nim matka nagadała Hailie, byłyśmy nierozłączne wspieraliśmy się byłyśmy najlepszymi przyjaciółmi, zawsze szliśmy razem do szkoły, już w tedy byłam nikim dla matki ale później zostałam sama bo babcia wyjechała do sanatorium gdy wróciła na drugi dzień miała wypadek, nie przeżyła..- powiedziałam a po moim policzku zleciała łza, którą szybko starłam

-Jak one mogły dla ciebie takie być?- spytał z niedowierzaniem

Nie odpowiedziałam na to pytanie tylko odwróciłam się w stronę okna, właśnie jak one mogły takie być? Co ja zrobiłam?

Czemu matka nie mogła nas kochać tak samo? Czy Hailie nie mogła mi zaufać, jak by teraz to wyglądało gdyby było inaczej

Tyle pytań, tak mało odpowiedzi, czy coś by się zmieniło gdyby Matka mi też poświęcała czas?

-Czy to nie jest dziwne- powiedziałam

-Co?

-Że jeszcze nie byłam w szkole a już jadę na wakacje?- spytałam

-Nie bo często robimy sobie takie wakacje, no a w szkole nie byłaś bo idziesz do niej za trzy tygodnie- powiedział i skupił się na jedźcie samochodem

Gdy zaparkował w garażu ja bez słowa wyszłam z auta i poszłam do kuchni poszukać jakiegoś picia czy coś

Gdy weszłam do kuchni przy wyspie zobaczyłam młodą kobietę, blondynkę w ciąży na moje oko lat dwadzieścia, lekki makijaż szczupła

-Kim jesteś?- spytałam i podeszłam do lodówki- nik nic mi nie mówił że któryś z braci ma dziewczynę- powiedziałam i wyjęłam z lodówki cole, i odwróciłam się w stronę braci i dziewczyne którzy się śmiali- no co?

-Ja nie jestem ich dziewczyną- powiedziała a ja sama się cicho zaśmiałam

-Wybacz, to kim jesteś?

-Maya Monet twoja nowa ciocia- powiedziała a mi cola wypadła z ręki

-Cholera- syknełam gdy puszka upadła mi na stopę- kurwa jebane puszki- powiedziałam i podniosłam puszkę która mi upadła

-Droga Eiliah nie przeklinaj- upomniał mnie Vincent

-Oj tam już nie marudzić, czasem nie za szkodzi- powiedziałam i popatrzyłam się na moją ciocie- czyli ty jesteś moją ciotką?

-Tak

-Miło poznać Eiliah- powiedziałam i wyciągnęłam rękę którą szybko uścisnęła

-Wiem moja droga- powiedziała i się uśmiechnęła promiennie

-Jak? Skąd?

-Bracia mi dużo o tobie mówili- powiedziała i zrobiła coś czego się nie spodziewałam, podeszła i przytuliła mnie, nie pewnie również ją objęłam

-Zebranie w salonie- powiedział jakiś pan

-Em.. założę się że ty jesteś wujkiem- powiedziałam i odsunęłam się od Maji

-Bystra dziewczyna, tak Monty Monet- powiedział

Po chwili wszyscy siedzieliśmy w salonie ja siedziałam obok Tony'ego, czułam na sobie wzrok Hailie, nawet nie zamierzam się do niej odzywać

-Święta trójca, hailie i Eiliah wasz wyjazd jest przełożony na piątek- powiedział Vincent- teraz nasz wujek ma coś do powiedzenia- powiedział i usiadł na fotelu a na środek wyszedł Monty

-A więc jak wiecie wezmę ślub z Mają co oznacza że jej zaręczyny z Santanem są anulowane- powiedział a ja mam jedno pytanie kim jest Santan?- problem w tym że ojciec Maji nie wie o tym

Zepsuta MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz