Rozdział 21

116 7 0
                                    


Biegliśmy w stronę sklepu i ujrzałam przed sobą cały zniszczony budynek. W niektórych miejscach palił się ogień. Chester szybkim krokiem szukał Rico w sklepie,lecz nie mógł go znaleźć. Pomagałam mu w szukaniu i znalazłam tylko ślady po bitwie. Co tu musiało się wydarzyć?  Chester był cały spanikowany i zestresowany. Sama czułam lekki stres. Przejrzeliśmy cały sklep i brak jakichkolwiek śladów. Patrzałam w zestresowane oczy Chestera i wpadło mi coś do głowy. Może jest w domu lub w szpitalu?

-Hej,Chester. Rico może być w swoim domu lub w szpitalu!
-...RACJA!-krzyknął i wybiegł ze sklepu. Brakło mi tchu,gdy musiałam ciągle za nim ganiać.

Otworzył drzwi domu Rico,jakby wchodził do siebie. Rozdzieliliśmy się i szukaliśmy po całym domu. Nie zwracałam uwagi na wnętrze,czystość i jak wygląda tylko skupiłam się na tym,gdzie jest Rico. Zaczęłam czuć niepokój,gdy w trzech pokojach dalej go nie znalazłam. Chester wyszedł z ostatniego pokoju i stanął naprzeciwko mnie. Widziałam jak stres zjada go żywcem.

-Może do niego zadzwonię...-powiedział pod nosem,wyciągając telefon z kieszeni. Kilka razy próbował włączyć telefon.-Kurwa. Rozładowany.-jego spięty ton stresował mnie bardziej.
-...Może jest w szpitalu?-powiedziałam z resztką nadzieji. Wyszedł już wolniej z domu. Złapałam go za rękę i szliśmy w stronę szpitala.

W recepcji dowiedzieliśmy się,że Rico nie było w szpitalu. Wyszliśmy i Chester stanął w miejscu.

-...Gdzie on jest?-złapał się za głowę jedną ręką.
-Nie mam bladego pojęcia...
-Co jeśli on...Nie żyje?
-Staraj się myśleć pozytywnie,że...Uh...
-No właśnie. Nie ma pozytywów.-poczułam jak kropla wody skapnęła mi na głowę. Spojrzałam w niebo i więcej kropli kapało na moją twarz. Deszcz zaczął robić się coraz bardziej intensywny. Wzięłam dłoń Chestera i szybko wracałam do domu. Usłyszeliśmy trzask.

Cali zmoknięci przebraliśmy się,no,może tylko ja. Chester był bez koszulki,co nie będę ukrywać podobało mi się,ale nie było teraz czasu i chęci na podrywanie go. Tylko go przytuliłam.

-Będzie dobrze..-kłamałam. Bardzo dobrze wiem,że to nie będzie miało dobrego zakończenia. Jest 90% że Rico nie żyje/został porwany lub coś jeszcze gorszego i 10% że udało mu się przeżyć i po prostu znikł,ale cały i zdrowy.
-...Dziękuję Ci,że ze mną go szukałaś.-objął mnie swoimi rękoma. Poczułam jego ciepło i szybko bijące serce.
-Nie ma za co...-podniósł wzrok i spojrzałam w jego oczy. Ciemne,piękne oczy. Zapatrzyłam się w nie. Słyszałam coś w tle,ale byłam zbyt skupiona na jego ciemnych tęczówkach.
-...Mandy?-wystraszyłam się.
-Jezu! Przepraszam..
-Zamyśliłaś się?
-Uh...T-Ta..-śmiałam się nerwowo. Prychnął pod nosem.
-O czym tak myślałaś?
-A co cię to?!-pacnęłam go nie za mocno w głowę.
-Jestem ciekawy,bo cały czas gdy „myślałaś" patrzyłaś mi w oczy. Tak przy okazji,masz piękne oczy. Takie urocze,jak twoje słodycze.-Poczułam coś jakby uszczypnięcie. Spojrzałam w inną stronę,na jakąś byle jaką rzecz,byle nie na Chestera,ale on podniósł mnie,usiadł i usadowił mnie na swoich nogach. Patrzałam na niego jak na skończonego idiotę,gdy on uśmiechał się złośliwie. Ten tępy chuj!!! Pogładził moje udo dłonią. Przeszły mnie dreszcze i szybko odrzuciłam jego dłoń. Zrobiłam lekko zdenerwowaną miną i on zaśmiał się.

Położyłam moją głowę na jego barku. Wtuliłam się mocniej. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o wszystkim. O Rico,Chesterze i jego problemach,o moich problemach... nawet nie poczułam gdy łzy spłynęły z moich oczu na jego koszulkę. Ciepło z ciała Chestera mieszało się z zimnem,które czułam podczas myślenia o tym.

-Trzęsiesz się?-nawet tego nie czułam. Czułam tylko chłód.
-Nie.-odparłam z poirytowaniem,nad którym nie zapanowałam. Załamałam się i znów schowałam oczy w jego bark i łzy same wypływały z moich oczu. Pogłaskał mnie po plechach.
-Mandy,wszystko w porządku?
-...Mhm.
-Napewno?-podniosłam moje zapłakane oczy i spojrzałam na jego zmartwioną twarz.-Co się stało?
-...Nic takiego.-wytarłam szybko oczy i starałam się udawać,że nic się nie stało.
-Mandy,proszę.
-Nic się nie dzieje. To tylko...-westchnęłam.-nic się nie dzieje.
-Proszę powiedz mi co się dzieje.
-Nic mi nie jest! Tylko się popłakałam i tyle. To nic takiego.
-Pro-
-Nic się nie dzieje! Chester,spokojnie. Wszystko jest okej.
-Nie,nie jest. Nie dam się tak łatwo. Co się dzieje.
-Wiesz,muszę iść do łazienki-chciałam wstać,ale trzymał bardzo mocno moje ramię,na tyle mocno,że zabolało.
-Nigdzie nie idziesz dopóki mi nie powiesz,co się dzieje.
-Chester,błagam...-poczułam jak łzy wracają do moich oczu.-Nie chcę ci mówić...-łza spłynęła po moim poliku,którą on wytarł.
-...Przepraszam. Nie powinienem był Cię zmuszać.-puścił moje ramię. Wstałam i stanęłam od niego kilka centymetrów. Złapałam się za ramię. Spojrzałam w dół. Czuję poczucie winy. Jego twarz była mieszanką różnych odczuć. Podeszłam lekko. Chciałam znów usiąść na jego nogach. On złapał mnie i znów siedziałam na jego nogach,ale teraz w bok. Czuję sie jakbym była małym dzieckiem,które trzeba położyć spać. Nie chce się tak czuć. Nie chcę znów czuć się i być dzieckiem.
-...Ja przepraszam...Boję się tobie powiedzieć o... Ja wiem,że ty też masz swoje,poważne problemy.
-Rozumiem,że się boisz. I ja nie mam żadnych pro-zatrzymał się na chwilę. Spojrzał w pustkę i znów na mnie.-...Ja nie mam problemów.
-Myślisz,że jestem głupia czy głupia? Widzę i wiem,że je masz.-milczał.
-...Powiedziałbym ci o nich,ale sam ich nie rozumiem. Ja...Nie wiem co jest ze mną nie tak.-wciągnęłam dłoń i pogładziłam polik Chestera. Podniosłam się i pocałowałam lekko.
-Powiemy sobie nawzajem,gdy będziemy gotowi?
-...Tak.-jego ręce zacisnęły się mocniej. Pocałował mnie lekko w czoło. Uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuję,Chester. Ja...-spojrzał na mnie z lekkim zaciekawieniem.
-Hm?-zakryłam sobie twarz dłońmi i śmiałam się z wstydu.
-Um...-czułam,że się rumienię.-Nie powiem ci.
-Powiedz,albo pójdę po słodycze z magazynu i zjem je wszystkie na raz.
-No to powodzenia.-zadrwiłam.
-Powiedz,albo sobie pójdę.
-O ty kurwa...-pstryknęłam go w nos.-Wiesz,uh...Ja bardzo Cię nie lubię i mnie denerwujesz-przewrócił oczami.
-I to co chcesz mi powiedzieć?
-Nie skończyłam. Bardzo mnie denerwujesz,ale też cię trochę kocham.-uśmiechnął się.
-Też Cię kocham,Mandy.

_________________________________________
Hejka!!! 1015 słów! Możliwe,że rzadziej będę wstawiać rozdziały,zbliża się szkoła i moje problemy bla bla bla... Dziękuję wam za czytanie bardzo was kocham i doceniam <3 miłego dnia/nocy/wieczoru <3

Mandy x Chester [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz