𝑹𝒖𝒅𝒛𝒊𝒆𝒍𝒆𝒄 𝒗3

278 25 45
                                    

𝑵𝒊𝒆𝒅𝒛𝒊𝒆𝒍𝒂, 22 𝒑𝒂𝒛𝒅𝒛𝒊𝒆𝒓𝒏𝒊𝒌𝒂, 2023

~~~~~~~~~

Edgar

Jakoś nigdy poważnie nie myślałem o miłości. Nie myślałem o tym, jak to jest być kochanym w sensie romantycznym, przytulać, i całować, bo tak chyba robią pary kochające się. W ten właśnie sposób, gdy przychodzi czas, w którym robi się to dla mnie skomplikowane, jest to takie jeszcze bardziej. Edgar i miłość. Mimo, że nigdy nie byłem prawdziwie zakochany to od właściwie kilku dni jestem pewny swojej orientacji. Zorientowałem się, że wogóle nie kręcą mnie dziewczyny. Wszystkie dzieciaki z którymi się zadawałem, co było krótkim wypałem za małego, mówiły, że dziewczyny są fuj. Dla mnie jednak to zostało, aż do tego dnia. Podoba mi się myśl o związku z chłopakiem, ale do cholery jasnej, nie jestem na to gotowy. Poza tym, nie mam z kim. Nigdy nawet nie myślałem o swoim typie. Myślę, że nawet takiego nie mam, o ile by mnie kochał za takiego, jaki jestem. Gdy myślę o takich rzeczach, pierwsze co przychodzi mi do głowy to Fang. I to mnie bardziej przekonuje o tym, jak zjebaną psychę mam, aby podobał mi się w jakimś stopniu taki facet. A, i o ile wogóle jakiegokolwiek znajdę.

Mama zawsze mówiła, że miłości się nie szuka. Ona sama przychodzi.

Będąc w swojej radosnej fazie, trzy lata temu, w 2020 roku czyli roku najbardziej cringowym, jak i najweselszym, nie brałem miłości na poważnie. Była ona dla mnie czymś przejściowym, nieistotnym. Byłem w dwóch związkach nawet nie będąc zakochanym. Oczywiście przez internet. Gdy darzyłem kogoś dobrym uczuciem, a zdawało mi się, że to silne i wyjątkowe uczucie, odrazu zgadzałem się na związek. Nawet nie miałem serca odmówić. Obydwa związki skończyły się na braku kontaktu z obu stron. Nawet nie jestem w stanie brać je na serio, nie są, i nie były dla mnie one... ważne, ani prawidłowe? Nie mam pojęcia jak to określić. Nie potrafię zaliczyć ich do faktycznych związków, tak jak niektórzy niezaliczają swoich związków przed którymś tam rokiem życia...?

Dlatego właśnie, gdy w tej chwili siedzę na ławce w parku z Fangiem, który przybliża się do mnie z każdą minutą, moje myśli nie potrafią się uspokoić.

Przecież mówił, że mnie nie lubi romantycznie. No ale to, że siedzi blisko mnie, i zaraz będzie to aż przesadnie, nic nie znaczy. Na dworze jest dość zimno, a ubrany jestem w bluzę oraz przewiewną kurtkę. Fioletowowłosy, jak na niego przystało, musiał ubrać cienką bluzę, no a jak inaczej. Może poprostu mu zimno, dlatego ucieka się do mnie z potrzebą poczucia ciepła? Nie jestem dość umięśniony, ale wydaje mi się, że jestem też chudy, a moje ciało nigdy nie jest ciepłe. Jestem tym typem osoby, któremu zawsze jest zimno. Tym bardziej z tym, że jem mało jak na swoje potrzeby. Przynajmniej tak mówi mama. Nie rozumiem więc, dlaczego chłopak ucieka się do bliższego kontaktu ze mną.

Tak czy siak, nie będę zamartwiał głowy takim gównem, oczywiście mówimy tu o fioletowowłosym.

----- ---- --- -- - ☆ - -- --- ---- -----

- To my - powiedział Fang dumnie, przybliżając do mnie telefon.

Pokazuje mi właśnie TikToka, na którym jakiś złoty lablador szczęśliwie irytuje już zirytowanego czarnego kocura. Właśnie tak, to dokładnie my.

- Nie powinieneś być z tego dumny - odpowiadam zirytowany, co było fałszywym odczuciem, bo mimo wszystko czuję jakie słodkie to było.  Przewracam oczami, i odwracam w ten sposób wzrok od telefonu i wgapiam się w drzewo na przeciwko mnie po prawej stronie. Wyryte na nim jest prawdopodobnie jakimś nożem "M + K" w serduszku. Zaczynam się więc zastanawiać, czy ktoś, kto to napisał był w towarzystwie drugiej osoby. Czy jeśli byli parą, to czy nadal nią są? Co czeka ich w przyszłości, i... czy wyryłbym kiedyś z kimś swoje iniciały na korze drzewa? Tak, to jest dobry pomysł, zdecydowanie chciałbym to zrobić. Najlepiej to z Fangiem.

- Hej, wcale nie jestem - mówi. - Idealnie pasujemy do tego filmika - dopowiada. Ignoruję już jego błąd, bo mówi się filmiku, a nie filmika, a on już ma taki zwyczaj. Wraca do oglądania filmików na swoim telefonie, a ja postanawiam się znowu odezwać:

- Po co my tu wogóle przyszliśmy?

- Aby pooddychać świerzym powietrzem.

- Ale mamy balkon? - dziwię się.

- Gdybyśmy otworzyli drzwi do balkonu to byłoby zimno w pokoju - wyjaśnia.

- Aha - odpowiadam, wciąż nie przekonany. Myślę, że nie ma sensu się już dalej odzywać.

Dlatego się odezwałem:

- Pierdol się.

- Z tobą zawsze kocu- miał coś dokończyć ale zanim to zrobił, dostał ode mnie w tył głowy. Nie będę pozwalać gnojkowi się tak wychylać, bo wcale mi się to nie podoba. Ani trochę.

Wiem, że to dla beki, ale wciąż mi się to nie podoba.

Miiiłość... to skomplikowane. Ostatnie dnie tylko przekonują mnie o tych słowach. To jest w chuj skomplikowane, i nie jestem w stanie pojąć, jakim cudem Fang jest taki spokojny po ostatnim zdażeniu!

Nadal czuję jego usta na moich. Zaraz mu je wyrwie. Nie sobie, mu, bo mnie wkurwia.

W jednej chwili czuję jak ciężar z ławki spada, więc spoglądam na Fanga który w sekundę znalazł się kucając pod drzewem, na które przed chwilą patrzałem. Spogląda na krzaki przysłuchując się dźwiękom.

- Co jest- pytam, a ten odrazu pokazuje mi ręką, abym był cicho.

Okej...

Fioletowowłosy zaczyna wołać ciche "kici kici". Aha, więc o to mu chodziło. Zastanawia mnie bardziej co zrobi, gdy znajdzie kota, którego szuka. Przecież nie ma mowy, że wpuszczą go do internatu z tym szczurem. Sam bym nie chciał mieć kontaktu z żadnym zwierzęciem, ani by chodziło po mojej posesji.

Po kilkunastu chwilach, w krzakach się coś porusza. Wychodzi z nich rudy kotek z zielonymi oczami. Czyli przeciwieństwo każdego z naszej dwujki. Najbardziej podobny do Chestera. Buster ma ciemne zielone oczy z kawałkami bronzu. Mało kto wie, w sumie nikt, ale bardzo fascynuje się oczami. Nie ma oczu, których nie uważam za niesamowite, coś co potrafi sprawić, że druga osoba wpadnie w nie jak w kosmos. Jest to dla mnie najpiękniejsza część ciała.

Postanawiam nie podchodzić do nich, bo jeszcze załapię jakąś choronę. Tylko przyglądam się jak w jednym momencie czarnooki zaczyna bawić się z niebieskookim. Świetnie.

- Słodziakuu nazwę Cię... eee... - zacina się Fang.

- Piwo - podpowiadam, a ten spogląda na mnie rozbawiony, kiedy to rudy kotek gryzie mu palce, co nie wygląda na bolesne. Jest malutki.

- Co? - pyta. - W sumie to nie jest taki zły pomysł...

- Nie gadaj, serio chcesz go tak nazwać? - no nie powiem, trochę mnie to rozbawiło i zaskoczyło. Unoszę lekko brwi, patrząc się bezpośrednio w tak brązowe oczy fioletowowłosego, że aż czarne. Ciekawe czy to sprawia, że ma jakieś problemy ze wzrokiem. Słyszałem, że takie osoby-

- Poważnie, to brzmi świetnie. Czemu nie?

- Po co chcesz go wogóle nazywać, skoro zaraz sobie pobiegnie? - opowiadam nieco logicznie. Jak już wspomniałem, nie wpuszczą zwierząt do internatu. Jest to surowo zabronione, bo dyrektor nienawidzi zwierząt.

Nawet nie pytajcie o to, jak wygląda moja mina, gdy widzę jak nasz Kieł wpakowywuje kota do swojego plecaka. Rudy cały czas myśli, że chłopak chce się bawić, a to utrudnia jego zadanie. Patrzę na niego surowym wzrokiem, z skrzyżowani rękoma.

Nie zgadzam się na to. Nie, nie, nie i na końcu jeszcze... tak. Dobra, nie moja wina, że Fang tak dobrze przekonuje mnie swoim uśmiechem.




𝑰𝒏𝒕𝒆𝒓𝒏𝒂𝒕 - 𝑭𝑨𝑵𝑮𝑨𝑹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz