𝑾𝒕𝒐𝒓𝒆𝒌, 31 𝒑𝒂𝒛𝒅𝒛𝒊𝒆𝒓𝒏𝒊𝒌𝒂, 2023
𝑬𝒅𝒈𝒂𝒓
- W tym tygodniu, w piątek odbędzie się impreza szkolna w sali gimnastycznej - zaczyna nasz wychowawca, kiedy siedzę obok Fanga w ławce na końcu sali. - Dlatego omówimy sobie zasady, których wasza klasa jak na złość nigdy nie przestrzega.
Siedząc w gronie tych debili, czuję się jakbym był osądzany. Osądzany o coś, czego nie zrobiłem, bo nauczyciel patrzy na nas wszystkich z dosłownie nienawiścią.
CO JA ZROBIŁEM, ŻEBY ZASŁUŻYĆ SOBIE NA TAKIE COŚ?
----- ---- --- -- - ☆ - -- --- ---- -----
- Nie sięgam po te jebane jabłka - mówię do Fanga.
Znajdujemy się w lesie, bo chłopak wymyślił sobie po nim spacer. Dobrze, że jest w miare ciepło, ale nie gorąco, i zdecydowałem ubrać się spodnie. Po drodze do jabłoni było mnóstwo pokrzyw.
- To weź z ziemi - odwracam się w jego stronę ze wzrokiem "chyba cię piorun strzelił".
- Pojebało cie do reszty? Jeszcze trafię na jakieś robaki - obrzydziłem się.
- Chodź na barana - proponuje z uśmiechem, patrząc w górę, na drzewo. Wydaje się szukać wzrokiem nienaruszonych jabłek.
To w sumie dobry pomysł. Po chwili jestem już u niego na barana, i zbieram jabłka z drzewa, podając je czarnookiemu, który wsadza je do plecaka. Narazie mamy zapełnione pół, i mamy zamiar zapełnić cały. Czemu nie? Dobra okazja, a ja kocham zielone, kwaśne jabłka. Przypominają mi się czasy, gdy z babcią na jej ogródku je zbieraliśmy na jabłecznik, a ja podkradałem jej parę i żarłem za drzewem.
- Tak wogóle to kocham jabłka - zaczyna monolog. - Są dobre w każdej postaci, zwykłe, ze sklepu, ciasta, musy, sok i-
- Sok? Pomarańczowy lepszy - przerywam mu.
- Co? Nie! W życiu.
- Odwal sie od mojego soku zjebie - zbeształem.
- No dobra, ale jabłka i tak są dobre, w każdej postaci.
- Tylko nie sok. Tak samo ziemniaki, mmm ale bym sobie tak ojebał purè, albo placki ziemniaczane, a na stołówce są chujowe - marudzę cicho.
Fang tylko śmieje się, a ja podaję mu następne jabłko. Kocham jego śmiech.
- Wybierasz się na impreze? - pyta.
Tylko nie to. Nie trawię tego, kogo to kręci?
- Nie ma opcji - koniec kropka.
- A jak cie ładnie poproszę? I dam buziaka.
Kurwa, Fang, przestań o tym żartować, bo ja naprawdę chcę. Tylko dajesz mi do myślenia, że to nigdy się nie zdaży.
- Jezuu...
- No proszęęę...
- Dobra, pójdę, ale bez buziaka - mówię. Jednak chciałbym tego buziaka, ale wielki Edgar nie może się do tego przyznawać. Nie wiem nawet, czy on jest gejem, albo przynajmniej leci na chłopaków w jakimś stopniu.
Gdy już zapełniliśmy cały plecak, siadliśmy na okrągłej, dużej chuśtawce u mnie zwanej "pajęczyną". Siedzimy na przeciwko siebie, a ja odpisuje pojebanej siostrze Chestera, Colette. Wyciągała ode mnie numer chyba z godzinę. Zablokuję ją. Pyta się mnie o dziwne rzeczy typu "A zakochałeś się w Trampku?" "Podoba ci się?" "Mogę was spiknąć!!!!!!💝💝". Trampek to chyba Fang. Na wszystko poprostu patrzę, nie odpisując.
Patrzę na "Trampka" z zirytowaniem, a ten już wzrok miał wlepiony we mnie. Jego mina zmienia się na zaciekawioną.
- O czym piszesz z Colette?
- To ona do mnie pisze, ja nie - odpowiadam niepełnie. Chłopak odpuszcza.
Widzi jednak nową wiadomość którą nie zdążam przeczytać, widzę tylko "Trampek kazał-", a chłopak zabiera mi telefon, i usuwa wiadomość.
Tylko on zna treść wiadomości.
"Fang kazał zapytać, czy jesteś gejem".
- Ej no! - krzyczę. - Oddaj!
Chłopak oddaje mi bez słowa. Nie ciągnę tematu, bo nie widzę po co. I tak mnie to nie interesuje. Wogóle.
Zaczęliśmy iść do internatu. Znaczy, on zaczął, bo ja znów jestem u niego na baranach i nie widzi mi się schodzić, bo bolą mnie nogi.
- Może cie jeszcze tak do szkoły mam zacząć nosić? - pyta drażniąc się ze mną.
- Mi tam pasuje - odpowiadam całkiem poważnie.
Haha.
Impreza. Jeeej!
-- ☆ --
Taka mała przekąska i zapowiedź do następnego dania (rozdziału!!)
CZYTASZ
𝑰𝒏𝒕𝒆𝒓𝒏𝒂𝒕 - 𝑭𝑨𝑵𝑮𝑨𝑹
FanfictionEdgar już od niedawna choruje na ciężkie stany depresyjne. Jego matka, która martwi się o to, że dostanie kuratora oraz karę pieniężną przez nieobecności syna w szkole, wysyła go do internatu, licząc, że to pomoże. Fang, który tak naprawde wiedzie z...