10

19 3 4
                                    

Obudziłem się ponownie. Tym razem przetarłem oczy i podniosłem się do siadu. Głowa bolała mnie diabelsko i szumiało mi przez chwilę w uszach a moje oczy były bardziej wrażliwe na światło co powadowało że mnie raziło.

Spojrzałem na zegarek. Piętnasta.. Późno..

Wstałem delikatnie z łóżka I podszedłem do zasłony pociągnołem ją mocniej by zakryć całe okno a nie jego połowę. Na polu obok padał śnieg przecież mamy koniec listopada. A w samym domu było zimno. Nie miałem siły ani ochoty wracać do domu w tej pogodzie, więc Wróciłem na łóżko. Przykryłem się grubą pierzyną i patrzyłem w sufit. Podziwiałem zacieki białej farby w szczelinach a tagkże niedoskonałości na suficie. W tym czasie zostałem przytulony jedną ręką I zaśmiałem się na to.

- Już się bałem że uciekasz...- mruknął zaspany i wtulił swoją twarz w moją klatkę piersiową jak w poduszkę, a ja zaczołem bawić się jego delikatnie kręconymi włosami.

- Nie mam siły.. Po drugie jest cholernie zimno i pada śnieg..

- Ulepisz ze mną bałwana?

- Nie wygłupiaj się,nie trzeba go lepić sam jesteś bałwanem. Ulepię.. Ale nie teraz.

- Wyśmienicie..- zaśmiałem się ponownie.- Jak wstanę to zrobię nam kakao..

- Z chcią się napije, ale na razie marzę o kawie..

- Kawę też ci zrobię..

- A cóż ty taki dobroczynny?

- A tak..- odparł I ucałował mnie w czoło po czym wrócił do poprzedniej pozycji.

- I co ja mam teraz o tym myśleć co?- zapytałem na co on wzruszył ramionami.

- Żyć chwilą i przestać się martwić o innych, a zacząć o siebie? Zrozumieć że ja cię kocham? Nie wiem..

- Kochasz mnie?- zapytałem zaskoczony jego wypowiedzą

- Da[tak]- odparł bez cienia niepewności.

- Okey.. Teraz to już zupełnie nie wiem co myśleć...

- To nie myśl.. Tylko żyj.. Rób rzeczy intuicyjnie..

- Mówisz jak ten jeden kolega co się nie nauczył na sprawdzian..

- Tak też bywało..- zaśmiał się- porostu Przestań o wszystkim tyle myśleć..

- To znaczy?

- Posłuchaj głosu serca Blyad.. Ale kacapoły jak można słuchać głosu organu który pompuje krew..

- Nie mam pojęcia.. Ale chyba rozumiem przesłanie..

-No widzisz..- odparł I obrucił się tak że dalej miał głowę na mojej klatce piersiowej ale tym razem na mnie patrzył tymi swoimi błękitnymi ślepiami.

- Nie gap się na mnie..- powiedziałem zasłaniając mu oczy dłonią.

- Czemu..?- jęknął smutno.

- Bo to niekomfortowe..

-Zasłsnisz mi ten piękny widok "bo to niekomfortowe"- powiedział zdejmując moją dłoń ze swojej twarzy, i złożył na jej zewnętrzne stronie parę pocałunków.

- A Rób co chcesz..- odparłem bezradnie. Patrzyłem na ścianę na przeciwko. Pusta błękitną ściana.. Nic niezwykłego.. Kolor ten przypominał identycznie odcień mojej farby w domu. Mógłbym coś namalować. Coś co by tu pasowało.. Zajmę się tym jak wrócę.

- Nad czym myślisz?- zapytał mnie spokojnym i troszeczkę sennym głosem.

- Nad tą ścianą I Nad wszyskim.. Analizuje rzeczy które zrobiłem. Oraz te które ktoś zrobił. Wszysko.. I też ubolewam nad tym że za niedługo święta I będę zmuszony siedzieć przy stole z ojcem I dziadkiem...

- Bez sensu.. Ja siedzę sam. Ojciec powiesił się trochę temu.. z pięć lat temu albo więcej.. Jak byś chciał to możesz przyjść..

- Z chęcią. Ojciec jak mnie nie zobaczy to mnie ukatrupi.. Ale będzie miał minę- zaśmiałem się- Przyjdę na sto procent. Ugotować coś?

- Hej mamy jeszcze listopad. Nie myśl już o świtach.- Śmiał się a ja razem z nim.

- Oj no jak się zamyśle to tak jest.. Mógł bym Ci namalować nasz stół wigilijny i minę ojca.

- Co było by na stole?

- Butelki po wódce i dwa kieliszki- śmialiśmy się w najleprze.

- Coś w tym jest.. Jesteś głodny?

- Nie jakoś bardzo..

- No to idziemy do kuchni! Ja ci pokarze Blyad co to znaczy gotować!- powiedział I podniosł się I zaczął gdzieś iść więc podbiegłem do niego. Byliśmy w małej starej kuchni miała ona swój urok jak i była przytulna. Białe malowane meble w kwiaty i serduszka ze zdrapaną już farbą i o dziwo czyste różowe firaneczki w oknie pasujące idealnie do mebli i ściany w tym samym kolorze.

- Masz różową kuchnie..- powiedziałem z zaksoczenie jaki I z uradowaniem- Nie spodziewałam się tego po tobie..- Powiedziałem I usiadłem na krześle obok.

- No widzisz. Zakładając masz cały czarny dom i jedynym kolorowym szczegółem są moje słoneczniki

- Zgada się

- Serio?- zapytał zaszokowany i śmiał się w tym samym czasie.

- Ja.

- Witaj na moim minimalnym kursie gotowania- odparł stając przedemną w różowym wartuszku z kokardkami. Z napisem "Najlepszy syn"

- Ja pierdole!- krzyknołem ksztusząc się że śmiechu.

- Piekny, no wiem zazdrościsz. Tobie też taki załatwię- Puścił mi oczko.

- Dostajesz miano najlepszego z moich znajomych

- Jest ich tylko trzech a jednym z nich jestem ja więc nie masz dużego wyboru.. Ale zgodzę się jestem zjebisty- odparł mieszając coś w misce.- A dzbanie przydaj się na coś a nie się lord szwab rozsiadł i czeka na żarcie. Wyjmij proszę cię patelnie z szafki obok kuchenki na lewo.

- Co ty chcesz robić na tej patelni?

- Smażyć Cię w kawałeczkach. Nie no będą naleśniki.

- Okey- odparłem śmiejąc się I wyciągając patelnie którą następnie położyłem na palinki.

_________________________________________
Przepraszam za Polsat ale musicie to przecierpieć przykro mi.

A no i kochani zmieniłam napis na okładce już nie jest ucięty!

A i proszę zostaw ☆Gwiazdkę☆ dla Ciebie to tylko kliknięcie dla mnie motywacja do pisania dalej i więcej osób może zobaczyć tą masakrę i się z niej pośmiać♡!

Dziękuję jeśli zostawiłeś ♡3♡

Ucieleśnienie szatana/Reich/contryhuman/IIIRzesza/w trakcie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz