13

29 4 6
                                    

- Jakie "no nie wiem"?- zapytał już bardziej zawaturowany.

- Normalne? Magiczne kurwa.- odparłem z rozbawieniem i odłożyłem książkę na półkę.- Idziemy spać późno jest.- mruknołem I zgasiłem nasze jedyne źródło światła. Przykryłem się kocem.

- Wiesz że jeśli się zaraziłeś to nie ma to znaczenia czy będziesz ze mną przebywał czy nie.

- Wiem..

- Masz tą kołdrę bo niewygonie mi tak- odparł I dał pół pieżyny.

- Napewno nie będzie Ci zimno?- zapytałem zmartwiony wywalając koc obok łóżka I przykrywając się kołdrą.

- Ja się przytulę do ciebie to nie będzie- odparł wesoło i wykonał. Też się do niego przytuliłem.

- Uroczy jesteś- odparłem całując go w czoło.

- Danke...- odparł ciszej prawie nie słyszalnie. Już nie zaprzeczał..- Mówiłeś dziś że.. mnie kochasz.. To prawda czy..?- odparł odwracając wzrok.

- Prawda..- odparłem.

- Dużo dziś o tym myślałem i.. chyba mogę przyznać..- odchżaknął- że ja Ciebie też..- nachyliłem się by złączyć nasze usta on jednak zakrył moje wargi dłonią.- Jestem chory..- odparł

- Chuj mnie to obchodzi. Najwyżej będziemy razem chorzy- odparłem na co on zachichotał cicho. Zabrał dłoń a ja złączyłem nasze usta i pogłębiłem pocałunek. Złączyliśmy usta w ten sposób jeszcze kilka razy po czym zasneliliśmy w swoich objęciach.

***
(O Chryste jak dawno nie używałam tu gwiazdek teraz mi dziwnie)

Obudziłem się obok Reykh który siedział po turecku. Nie wiem jak i co zrobił żeby zdobyć do tego rzeczy ale rysował sobie coś na kartce którą położył na jakieś książce.

- Co robisz?- zapytałem jeszcze zachrypnięty i sennym głosem

- Rysuje ci te cholerne zacieki ze sufitu które znam na pamięć- odparł z uśmiechem. Położyłem brodę na jego udzie i spojrzałem na rysunek. Był to dobrze zrobiony ołówkiem zarys niedoskonałości na suficie.

- Nieźle rysujesz.- odparłem zgodnie z prawdą patrząc na obrazek jak i na to jak zręcznie szło mu stawianie każdej kreski.

- E tam bazgroły..- odparł już smutniej.

- Jak to namalujesz to oprawię i przykleję do sufitu w tamtym miejscu.

- Spadnie ci to na łeb w nocy i umrzesz.

- No i wtedy mam pewność że ktoś będzie się cieszył na moim pogrzebie.. W końcu to ty to namalowałeś to tak jakbyś mnie zabił- spojrzałem na niego a on uśmiechnął się.

- Droga wolna jak chcesz to se to do sufitu przyklejaj.- zaśmiał się rozbawiony.

- Brałeś leki?- zapytałem wstając z łużka.

-...- głupio się uśmiechnął patrząc mi w oczy.

- Chodź..- mruknąłem wychodząc z pokoju I idąc do kuchni po chwili naszykowałem mu leki a on szybkim krokiem wpadł do kuchni i się wyjebał. Po chwili staną i otrzepał się z niewidzalnego kurzu. - Jesteś jebaną fajtłapą- odparłem trochę wkurwiony.

- To nie moja sheiße wina- oznajmił siadając przy małym stoliku w rogu pokoju na przeciwko okna.

- A kogo? Ja dziś idę do pracy.. Nie zabij się jak wyjdę z domu bo Blyad nie mam zamiaru płacić za twój pogrzeb.- powiedziałem kładąc przed nim tależyk z tabletkami i szklankę herbaty z sokiem malinowym.

Ucieleśnienie szatana/Reich/contryhuman/IIIRzesza/w trakcie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz