Harry chwycił się grzywy najbliższego testrala, stojąc na pobliskim pieńku, podciągnął się i usiadł na jego grzbiecie. Zwierzę nie protestowało. Gryfon znalazł sposób umieszczenia kolan w taki sposób między skrzydłami by czuł się bezpiecznie, jak i żeby testral mógł swobodnie latać.
Luna, która była obok niego też już siedziała na jednym poprawiając swoją szatę. Neville natomiast próbował przerzucić jedną nogę na drugą stronę swojego wierzchowca.
Harry spojrzał na resztę jego grupy jednak Ron, Ginny i Hermiona nadal stali nieruchomo w miejscu, gapiąc się z otwartymi ustami.
- Co z wami?
- Jak mamy dosiąść coś czego nie widzimy? -zapytał Ron.
- Och, to bardzo łatwe - odpowiedziała Luna ześlizgując się gładko z testrala i podchodząc do nich. - Chodźcie tutaj...
Krukonka okazała się znawczynią w nauce wspinania się na niewidzialne konie. Wszyscy troje mieli bardzo niepewne miny, kiedy Luna powkładała im ręce w końskie grzywy. Potem zgrabnie dosiadła ponownie swojego wierzchowca.
- To wariactwo - mruknął Ron próbując się lepiej ustawić - Przecież ja go nie widzę...
- Lepiej, żebyś nie widział... - stwierdził Harry - Czy wszyscy gotowi?
Wszyscy kiwnęli głowami.
- Dobra... Ministerstwo Magi, wejście dla interesantów... Jeżeli wiesz gdzie to jest... - powiedział gryfon do testrala.
Stworzenie przez chwilę stało spokojnie tak jakby przeglądało mapę chcąc znaleźć najlepszą trasę. Potem nagle rozłożyło skrzydła, a zaraz za nim pozostałe testrale skopiowały ten ruch. Powoli ugięło nogi i wystrzeliło w powietrze.
Harry chyba nigdy nie leciał tak szybko. Testral śmignął nad zamkiem za jednym machnięciem skrzydeł. Przelecieli nad szkolnymi błoniami, później nad Hogsmeade. W zapadających ciemnościach widać było małe skupiska światełek, gdy przelatywali nad kolejnymi wioskami.
Niebo ciemniało z minuty na minute. Gryfon zastanawiał się ile czasu minęło odkąd widział Syriusza w swojej wizji. Był pewien, że Voldemortowi nie udało się nic wydobyć od jego ojca chrzestnego. Wiedział również, że Syriusz żyje. Był przekonany, że w jednym i drugim przypadku odczuwałby rozradowanie lub wściekłość Czarnego Pana. Dałby mu o tym znać straszliwy ból blizny, taki sam jak w noc ataku na pana Weasley'a.
Harry nie wiedział jak długo już byli w powietrzu. Jego place już dawno zdrętwiały od zimna. Nagle testral pochylił łeb, przez co Harry zsunął się o parę cali po jego szyi. Wreszcie zaczęli się zniżać.
Światła pobliskich lamp ulicznych oraz reflektorów samochodów robiły się co raz większe jak i wyraźniejsze. W polu widzenia Harry'ego pojawiły się szczyty budynków oraz ich struktury.
Gryfon zauważył, że ziemia była co raz bliżej, a jego wierzchowiec nie miał najmniejszego zamiary zwolnić. Harry ostatkiem sił przywarł mocno do szyi stworzenia. Nie spodziewał się jednak, że testral dotknie chodnika tak delikatnie jak cień. Ześlizgnął się z jego grzbietu i rozejrzał po ulicy, na której wylądowali.
Stara podniszczona budka telefoniczna nadal stała w tym samym miejscu co kilka miesięcy temu, kiedy Harry szedł na przesłuchanie w ministerstwie.
Ron wylądował obok niego niezgrabnie zsuwając się na chodnik.
- Nigdy więcej... nigdy więcej tego nie zrobię...
Kiedy reszta grupy również dotarła Harry zaprowadził ich szybko do budki telefonicznej.

CZYTASZ
Profesor Jackson
FanfictionDziękuję bardzo profesor Umbridge. To było pouczające przemówienie, może profesor Jackson też chciałby coś dodać? - zapytał Dumbledore zwracając uwagę wszystkich na nauczyciela, który wcale tego nie oczekiwał. Rzucając przepełnione złością i zdradą...