-Nie brałam nic.
-Wyglądałaś na naćpaną...
-Nie brałam nic.-zarzekałam się. Hailie jednak nie odpuszczała a ja od pół godziny dawałam jej tą samą odpowiedź.
-Pamiętam jak wyglądasz, gdy jesteś naćpana. Dobrze wiem, że nie zostawisz narkotyków, to uzależnienie.
-Nie brałam nic, jestem czysta. Nie pamiętasz jak wtedy wyglądam...
-Jasne, że pamiętam, wracałaś tak codziennie.-mówiła z pretensją, ale jej oczy lśniły łzami.
-Nie prawda, nie masz pojęcia jak wygląda człowiek naćpany.
-Przyznaj się w końcu.-mruknął cicho Shane. Czemu miałam się przyznać skoro oni nie wiedzieli. Nie dowiedzieli się o wczorajszej imprezie. Wróciłam do domu i położyłam się spać na pół godziny, a rano wyglądałam normalnie.
Moje źrenice zlewały się z oczami dlatego tak trudno było określić czy byłam trzeźwa.
Ale ona zawsze wiedziała.
-Nie mam do czego się przyznać. Nic nie brałam, do cholery!- wyszłam z samochodu Shane'a trzaskając drzwiami. Hailie pobiegła za mną, powtarzając to samo pytanie.
Miałam dość.
-Hej.-mruknęłam do Nico opierającego się o szafki. Hailie popatrzyła na Nicolasa i przeskanowała z góry do dołu.
Wziąłem książkę do Historii i ruszyłam w stronę sali razem z przyjacielem. Odwróciłam się w stronę siostry, która mimo, że już nie gadała dalej za mną szła.
-Nie wiem Hailie, weź idź zobacz na dwór czy cię tam nie ma.
Chłopak przyłożył dłoń do ust aby zahamować śmiech, mina dziewczyny była za to bezcenna i aż szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia.
Przewróciła w końcu oczami, ale i poszła w stronę klasy gdzie były jej dwie koleżanki-Mona i Audrey.
Nie polubiłam się z żadną. Życie.
-O co się pokłóciliście?
Spojrzałam na chłopaka i uniosłam brwi w zamyśleniu.
-Sama nie wiem...
Rozbrzmiał dzwonek na lekcje więc weszliśmy do klasy. Usiadłam w ostatniej ławce z Nico, wyjmując zeszyt i unikając nauczycielki wzrokiem.
Gdy udało mi się ominąć odpowiedzi ustnej skupiłam się w stu procentach na dokończeniu rysunku.
~~~
Vince pozwolił mi przemeblować pokój i zrobić go wedle moich gust.
Zamówiłam nowe farby, parę plakatów i różne inne dekoracje, a w sobotę rano zaczęłam. Wszystkie meble były na środku, zabezpieczone, a reszta rzeczy upchana w garderobie.
Wzięłam pędzel i udekorowałam pierwszą ścianę małymi malunkami.
Przez boczną ścianę i drzwi przeplatały się martwe, kolczaste krzewy.
Trzecia ściana zajęła mi najdłużej. Użyłam do nich sprejów i utworzyłam grafitti. Dokładnie takie jakie zrobiłam trzy lata temu na murze szkoły podstawowej w Anglii.
Kiedy wszystko wyszło zajęłam się przemeblowaniem.
Podsunęłam łóżko pod ścianę i ułożyłam na nim wszystkie poduszki jakie zamówił mi Will. Było ich dość dużo zważając na to, że zawsze tak spałam.
Biurko dałam na przeciwko kawałek obok drzwi do łazienki. Biblioteczka na której jedyne książki to Harry Potter, wylądowała na pusty kawałek ściany.
Porozkładałam resztę rzeczy i weszłam do garderoby biorąc małe pudełeczko.
Tylko moje.
Schowałam je do szuflady przy łóżku.
Jeszcze nie wiedziałam, że będzie to mój największy błąd.
~~~
To co nazywamy powodem do życia, jest jednocześnie doskonałym powodem do śmierci.
Dzisiaj wleci jeden albo nawet dwa rozdziały (jak nie pod rząd to nie wleci).
Za to jutro będzie kolejny rozdział. Ten jest dość krótki, ale za to jest szybciej, bo utknęłam w cholernym biurze na 8 godzin.
Witam, żegnam i zapraszam bo jakakolwiek aktywność zachęca do robienie tego dalej.
CZYTASZ
Light in the dark|Rodzina monet
Fanfiction-Wiesz Hailie, trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło nam niebo. Lex Monet to ta gorsza bliźniaczka. Ona i Hailie są jak ogień i woda. Dziewczyna kocha adrenalinę, sprawianie bólu i dobrą zabawę. Uwielbiająca sport i malarstwo. Ale czy pod zb...