Rozdział 37

791 147 4
                                    

Ryan

Wiedziałem, że nie powinienem zachowywać się jak stalker, ale to nie moja wina, że nie potrafiłem oprzeć się, aby na nią nie poczekać. Pomimo tego, że zamknąłem już bar siedziałem w kuchni wpatrywałem się w leżący przede mną telefon zastanawiając się z minuty na minutę, ile to może trwać.

Dochodziła godzina dwudziesta więc nie było już ich prawie pięć godzin co sprawiało, że praktycznie chodziłem po ścianach ze zdenerwowania. Z radia leciała muzyka jednak i to nie uspokoiło moich zszarganych nerwów. Zastanawiałem się co oni tyle czasu wyrabiają i czy możesz do czegoś między nimi nie doszło.

Nie. Wiedziałem, że Adisa taka nie jest przez co przeszła. Nie wiedziałem, ile czasu minęło zanim zauważyłem jak samochód Finna zatrzymuje się pod barem a po chwili wysiada z niego kobieta, która ciągle była w moich myślach. Zaśmiała się z czegoś po czym zatrzasnęła drzwi i ruszyła na tyły, gdzie mieściło się jej niewielkie mieszkanko.

Poczekałem aż samochód zniknie za zakrętem i dopiero wtedy przeszedłem do planu działania. Skręciłem w tą samą drogę, którą szła Adisa jednak zamiast wejść za nią po schodach otworzyłem kluczem tyły baru i wszedłem do środka. Nie zamknąłem drzwi tylko zostawiłem je otwarte wiedząc, że to jest kolejny krok, który miałem zaplanowany.

Zaświeciłem światło w kuchni i otworzyłem składzik w której zostawiłem kilka godzin wcześniej przygotowane rzeczy. Zacząłem się trzaskać tak aby odgłosy dotarły do niej a wiedziałem, że otwarte okno jej sypialni zapewni mi idealny efekt.

Stwierdziłem, że dla większego hałasu upuszczę jeszcze stalowe wiadro wiedząc, że tego odgłosu na pewno nie zignoruje. Może nie należała do kobiet ciekawskich jednak na pewno zainteresuje się tym, że ktoś może okradać bar. Kiedy byłem pewny, że słyszę szybkie kroki na schodach chwyciłem w dłonie wędki, które zostawiłem wcześniej i zatrzasnąłem za sobą kopniakiem drzwi.

W tej samej chwili kobieta wpadła do środka zdyszana, ale i z niewielką suszarką w dłoni wycelowaną we mnie jak broń. Dopiero kiedy zauważyła, że to ja opuściła ją i wodziła wzrokiem po mojej twarzy by po chwili skierować je na znajdujące się w moich rękach wędki.

- Czy ty jesteś normalny, żeby o tej porze trzaskać się tak jakby miał się zawalić bar! - krzyknęła odkładając na stół narzędzie, którym przed chwilą wymachiwała. - A tak w ogóle to co ty robisz z tym? - wskazała ręką na znajdujący się w mojej dłoni sprzęt wędkarski.

- Idę na ryby. - powiedziałem to tak zwyczajnie na ile było mnie stać.

- O tej porze? - zdziwiła się jednak przyglądała mi się z zaciekawieniem.

Wiedziałem, że może i czas nie był odpowiedni jednak nie mogłem czekać dłużej. Chciałem spędzić z nią trochę czasu nawet jeśli miało być to teraz. Czułem nagłą potrzebę spojrzenia na nią i przekonania się nic się między nami nie zmieniło nawet pomimo jej słów.

Taksowałem wzrokiem całą sylwetkę zauważając, że przebrała się zwykłą koszulkę i spodenki. W tym wydaniu podobała mi się o wiele bardziej niż w tej obcisłej sukience takiej do niej niepodobnej. Wtedy była wyszykowana, ale najbardziej podobała mi się jej naturalność.

- Nie wiesz o tym, że można łowić ryby w nocy? - udałem zdziwienie i brakiem wiedzy, byleby tylko wciągnąć ją w rozmowę i doprowadzić do tego, aby zgodziła się pojechać ze mną.

- W sumie nie wiem nic o ryba. I wędkowaniu. - wzruszyła ramionami opierając się o blat.

- Wędkowanie to taka tradycja w naszej rodzinie. Przekazywana z pokolenia na pokolenie i chociaż narzędzia są coraz to nowsze robimy to nadal. Od czasu do czasu lubię sobie posiedzieć nad jeziorem i odpocząć. Wiesz co mam na myśli? – zapytałem.

#2.My lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz