Adisa
Pięć miesięcy później
Było popołudnie i właśnie wtedy był największy ruch. Nie przeczę, uwielbiałam chwile w których nie musiałam myśleć a zajęłam się pracą, bo to z kolei prowadziło do zmęczenia. Ktoś mógłby powiedzieć, że uciekam przed problemami i może po części tak było, ale w tej małej mieścinie miałam wszystko co potrzebowałam.
Caddo Mills miało to do siebie, że nikt tak naprawdę nie był anonimowy. Nie pytałam, ile na mój temat wiedzą ludzie, bo przecież pojawiłam się z dnia na dzień i zaczęłam pracę w barze Billego. Mężczyzna ten okazał mi wiele dobroci i o nic nie pytał, ale i tak widziałam od czasu do czasu współczucie w jego oczach. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Mika coś musiała mu powiedzieć, ale on sam nie pytał za co byłam mu wdzięczna. Nie potrzebowałam tego ani trochę.
Chciałam zapomnieć o latach życia w więzienia jakim nazywałam dom mojego oprawcy. Przez cały czas pobytu tam zastanawiałam się czy moi rodzice zdawali sobie sprawę z tego kogo wpuścili do domu. Czy dali przyzwolenie na to, aby mnie zabrał? Ibrahim był jakże hojnym sponsorem fundacji jaką założyli rodzice a tym samym często pojawiał się w naszym domu więc nic dziwnego, że od razu zwróciłam na siebie jego uwagę.
Mając piętnaście lat nie spodziewałam się, że moje życie może się tak potoczyć. Byłam z reguły zamknięta w sobie i unikałam kontaktu z ludźmi. Tylko mój starszy brat zajmował jakieś miejsce w moim sercu. Nie chcę wyjść na niewdzięczną, że nie kochałam swoich rodziców, ale prawda była taka, że pomimo bogactwa jakim się otaczali nigdy nie mieli dla mnie czasu. W kółko przy stole toczyły się rozmowy odnośnie pomocy innym i powinnam być dumna z takich rodziców. Jednak oni w tym wszystkim widzieli tylko te dzieci, którym pomagali, ale zapominali o nas. O własnych dzieciach, które też ich potrzebowały.
Nigdy nie byliśmy dla nich ważni, dlatego miałam o to do nich pretensje. Z kolei, kiedy o tym mówiłam moja mama od razu miała jakąś odpowiedź, ale przeważnie broniła się tym, że my mamy dom i ciepły posiłek a reszta dzieci nie. My mieliśmy rodziców a oni nie. My mieliśmy markowe ubrania a oni nie. My mieliśmy.... I tak w kółko aż czasami miałam ochotę nimi potrząsnąć. To wszystko sprawiło, że przestałam z nimi rozmawiać o czymkolwiek a przeniosłam swoje uczucia na brata.
Misza był starszy o trzy lata, ale zawsze miałam w nim oparcie. Kiedy ja krzyczałam i przeklinałam cały świat w zaciszu naszego domu on brał mnie w ramiona powtarzając raz za razem, że na niego mogę liczyć. Brakowało mi go przez te jedenaście lat. Co robił? Czy spotkał kobietę swojego życia? Czy był szczęśliwy? Czy dostał wymarzoną pracę? Te pytania ciągnęły się bez końca, ale nigdy nie otrzymałam na nie odpowiedzi.
Nie miałam odwagi, aby się z nimi spotkać a tym bardziej poinformować, że żyję. Okłamałam też Mikę, że wysłałam do rodziców list, gdzie tak naprawdę tylko go napisałam, bo prawdziwym adresatem powinien być mój brat. Cały czas biłam się z myślami i w końcu to pod wpływem chwili podarłam koperta, w której przelałam na papier wszystkie swoje uczucia.
- Dzień dobry panie Nolanie. – przywitałam się ze stałym bywalcem baru. Postawiłam na jego stoliku szklankę wody, bo zawsze od tego zaczynał. Najpierw brał leki a potem zaczynał swoją ucztę.
Jak na osobę pod sześćdziesiątkę wykazywał się niezwykłą sprawnością, ale co się dziwić, skoro był przez kilka lat w wojsku a potem pracował fizycznie we własnej stadninie i tak zostało do dziś. Przez chwilę chciałam nawet go wypytać czy wszyscy tutaj to wojskowi, ponieważ raz za razem słyszałam kolejne historie, które wywoływały moją ciekawość. Nie miałam jednak na tyle odwagi a poza tym czułam się jakby wściubiała nos w nie swoje sprawy.
CZYTASZ
#2.My life
RomanceAdisa William-Smith w wieku piętnastu lat została porwana i wywieziona do innego kraju. Skazana na łaskę swojego oprawcy przez kilka lat żyła w złotej klatce robiąc i mówiąc to czego od niej oczekiwał. W końcu pojawiła się osoba, która postanowiła j...