Rozdział 42

831 143 8
                                    

Adisa

Minęły tygodnie od mojej rozmowy z panem Brandonem na temat mojego oprawcy. Dopiero wczoraj skontaktował się ze mną i poprosił o spotkanie a jego stanowczy ton nic mi nie mówił więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Może po cichu liczyłam, że sprawa rozejdzie się po kościach a może ktoś ujawni jego zbrodnie tak aby nikogo więcej nie skrzywdził.

Właśnie dlatego Ryan był przy mnie chwili, kiedy wchodziliśmy do domu mężczyzny. Trzymał mnie pokrzepiająco za dłoń jakby wiedział, że właśnie tego w tej chwili potrzebuję. Gdyby to zależało od niego nawet by ze mną nie przyszedł, bo liczył się z moim zdaniem jednak ja potrzebowałam go dzisiaj najbardziej niż do tej pory.

- Nie denerwuj się tak. - wyszeptał mi do ucha i czule pogładził mój nadgarstek.

- Nic na to nie poradzę. - rzuciłam mu szybkie spojrzenie, ale kiedy drzwi uchyliły się odwróciłam się w tamtą stronę.

Pan Brandon jak zwykle ubrany był w swój nieodłączny strój składający się z zielonego podkoszulka, wojskowych spodni moro i butów za kostkę. Kiedy tak na niego patrzyłam zastanawiałam się jakby wyglądał w takim zestawie Ryan i moja wyobraźnia zaczęła szaleć. Wyglądałby pociągająco jednak w swoim luźnym wydaniu podobał mi się jeszcze bardziej.

- Witaj. - Uśmiechnął się do mnie nieznacznie a potem zaprosił nas do środka.

Miałam okazję kiedyś okazję rozejrzeć się po jego domu, bo wcześniej należał do Miki, dlatego wiedziałam w którym kierunku jest salon. Od razu do niego ruszyłam ciągnąć za sobą Ryana, który najwyraźniej był zatopiony we własnych myślach. Mogłam się domyśleć co też krąży wokół jego głowy a jego poważna mina tylko mnie w tym utwierdzała.

- Myślałam, że już pan nie zadzwoni. - powiedziałam na głos to co chodziło mi po głowie, kiedy siadłam na szarej skórzanej kanapie.

- Potrzebowałem czasu, żeby wszystkiego się dowiedzieć. - zajął miejsce naprzeciwko nas.

Czułam jak z każdą sekundą moje ciało ogarnia coś w rodzaju paniki pomieszanej ze zdenerwowaniem, bo wiedziałam, że cokolwiek powie może to zmienić moje życie. Starałam się oddychać równomiernie jednak przychodziło mi to z wielkim trudem. Przy zdrowych zmysłach utrzymywała mnie tylko obecność Ryana, który najwyraźniej zdawał sobie sprawę z moich rozterek, bo chwycił mocniej moją dłoń i ani na chwilę nie puszczał.

- Czego się pan dowiedział? - zapytał w końcu mój mężczyzna, kiedy cisza zaczęła się przeciągać a żadne z nas nie chciało zacząć tematu.

Byłam mu ogromnie wdzięczna za to, bo bałam się, że mój własny głos zawiedzie mnie w tak ważnej chwili. Pan Brandon przeniósł swoje czujne spojrzenie na mnie z jego oczu nie mogłam nic wyczytać.

- Sprawa wygląda tak że ciężko było mi dowiedzieć się o nim czegokolwiek. Pomimo tego, że jest bogatym biznesmenem i filantropem utrzymuje swoje życie w prywatności a co za tym idzie niełatwo było zdobyć na jego temat informacje. - jego głos ani na chwilę się nie załamał. - Wykorzystałem wszystkie swoje kontakty i nawet opowiedziałem im trochę o twojej sytuacji, ale wszyscy są zgodni, że to jak wchodzenie w bagno. Nikt nie podejmie się tej sprawy wiedząc, że Ibrahim Fadel ma swoje kontakty w całej Arabii Saudyjskiej a także poza nią i może narobić więcej problemów niż jest to w tego warte. - ostatnie słowa wypowiedział trochę ciszej.

- Czyli rozumiem, że nikt się tego nie podejmie, bo nie chcą stracić swoich wpływów. - w głosie Ryana wybrzmiewała wściekłość. Rozumiałam go, bo było to ogromnie niesprawiedliwe, ale światem rządził pieniądz i nic co byśmy nie zrobili tego nie zmieni.

#2.My lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz