Kolejne światy, jakie zwiedziły Sapphire z Alice, były tak niezwykłe, że Gryfonka pragnęła je wszystkie zapamiętać, by nic nie przegapić, kiedy będzie o tej przygodzie opowiadać Draco i przyjaciołom. Każde z tych miejsc emanowało inną magią, a zapach świeżych ziół, morskiej bryzy czy pachnącego drewna pozostawał w jej pamięci niczym intensywne aromaty wspomnień. Alternatywne światy, inne czasy, a nawet miejsca! W każdym z nich czuły się jak odkrywczynie, które stąpają po nieznanym terenie, eksplorując nie tylko otoczenie, ale także siebie. Jednak szczególnie w pamięci zapadło jej spotkanie z legendarną czarownicą — Kirke, tą samą, która rok czasu więziła na swojej wyspie Odyseusza. W tej magicznej krainie, gdzie słońce lśniło złotem, a morze mieniło się turkusem, Sapphire stanęła przed potężną postacią, której obecność była zarówno hipnotyzująca, jak i nieco przerażająca.
W końcu znów ujrzały znajome wysokie mury i błonia Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Alice nawet nie sądziła, że już tak się stęskniła, ale czy to był ich czas? Gdzie tym razem pozytywka je zabrała?
Sapphire i Alice stały na dziedzińcu Hogwartu, a wokół nich roztaczał się zamek, który wyglądał zupełnie inaczej niż w ich czasach. Mury były nieskazitelnie czyste, a wieże dumnie wznosiły się ku niebu, nie nosząc śladów upływu lat ani bitew, które Alice pamiętała z przeszłości. Kamienie, z których zbudowany był zamek, lśniły świeżością, a bluszcz dopiero zaczynał piąć się po ścianach, dając poczucie młodej, rozwijającej się potęgi.
— To Hogwart... ale... wygląda młodziej...— powiedziała Alice, rozglądając się w oszołomieniu.
— Cofnęłyśmy się w czasie — stwierdziła Sapphire, analizując otoczenie.
Dziedziniec był pełen życia. Uczniowie, ubrani w nieco inne szaty niż te, do których Alice była przyzwyczajona, przemierzali teren w pośpiechu, śmiejąc się i rozmawiając. Sowy przelatywały nad głowami, a na każdym kroku czuć było świeżość i energię młodego pokolenia czarodziejów.
— Ale w którym dokładnie roku jesteśmy? — zastanawiała się Alice, przypatrując się szczegółom, które mogłyby zdradzić ich położenie w czasie.
Nic nie zdradzało, kiedy dokładnie znalazły się w Hogwarcie, kto był dyrektorem, kogo mogli tu spotkać. Tylko jedna osoba mogła im pomóc rozeznać się w sytuacji, bez wzbudzania podejrzeń. Chwyciła Sapphire za dłoń i poprowadziła ją w stronę Wielkich Schodów. Sapphire i Alice wkroczyły do zamku, gdzie na pierwszy rzut oka wnętrze Hogwartu wyglądało znajomo. Korytarze były rozświetlone migoczącymi pochodniami, a masywne kamienne ściany wydawały się emanować magią, jednak Alice zauważyła subtelne różnice. Pajęczyny, które zazwyczaj kryły się w rogach i zakamarkach, były niemal całkowicie nieobecne, a powietrze pachniało świeżością, jakby zamek dopiero co przeszedł przez gruntowne porządki.
Alice naciągnęła kaptur jeszcze głębiej, chcąc ukryć swoje białe włosy, które mogłyby wzbudzić zbyt wiele pytań w tej epoce. Trzymając mocno rękę Sapphire, prowadziła ją zdecydowanym krokiem w stronę Wielkich Schodów. Przebiegała w myślach imiona tych, których mogłyby spotkać w tak odległej przeszłości, ale nie znała odpowiedzi. Bez względu na to, kiedy dokładnie się znajdowały, potrzebowały kogoś, kto znał Hogwart lepiej niż ktokolwiek inny — kogoś, kto mógłby pomóc im bez wzbudzania podejrzeń.
— Musimy znaleźć kogoś, kto zna historię zamku, ale nie będzie zadawał zbyt wielu pytań — szepnęła Alice do Sapphire, gdy schodziły po schodach, które powoli zmieniały swoje położenie.
Sapphire przytaknęła, wciąż rozglądając się z zaciekawieniem. Widok Hogwartu w takiej nieskazitelnej formie był fascynujący, ale też niepokojący.
CZYTASZ
Imperius
FanfictionTRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - TOM 3 Alice, Eris i Sapphire zwalczyły swoje demony przeszłości, ale najtrudniejsze zadanie dopiero przed nimi. Ani Gellert Grindelwald ani Lord Voldemort nie stanowią już zagrożenia, ale zarówno świat magii jak i...