10. Tajemnicza Księga

31 4 6
                                    

— Jesteś pewna? — spytała po raz kolejny Alice, trzymając w dłoniach grubą księgę, na której czas mocno się odcisnął.

Gryfonka obejrzała księgę z każdej możliwej strony. Pożółkłe kartki w niektórych miejscach pozostawały przerwane, ale czarny tusz nadal dało się odczytać. Ciemna, twarda okładka, choć również mocno zniszczona, łatwo zdradzała swój tytuł. Książka całkowicie pozbawiona ilustracji, zdaniem Alice, tylko Hermiona fascynowałaby się tego rodzaju literaturą. Po pierwsze, wydawała się naprawdę stara, a po drugie... Była mugolska.

— Revelio — szepnęła Alice, przykładając koniec różdżki do okładki. — Tytuł pozostaje bez zmian. Nie jest to żadna zamaskowana treść. To po prostu...

— Biblia — dokończyła za nią Sapphire, nachylając się nad nią. — Zwykła, mugolska księga.

— Nie taka zwykła — poprawiła ją Alice. — Ma charakter religijny, opisuje domniemane początki religii chrześcijańskiej i historycznej postaci, Jezusa z Nazaretu.

Sapphire machnęła ręką, nie bardzo zainteresowana kolejną lekcją historii, zwłaszcza takiej, która w żaden sposób nie mogła im pomóc walczyć z Koryfeuszem. Ktoś tak potężny pozwolił zamienić się w kota, zostawiając po sobie tylko Biblię? Po co brytyjskiemu czarodziejowi była mugolska księga? Nie zawierała żadnych zaklęć, run, po prostu opowiadała początki świata i opis nadprzyrodzonych mocy, których nie dało się podciągnąć w żaden sposób pod magię czarodziejów. A może się dało? Może Koryfeusz badał różne źródła magii? Może to nie było zwykłe Pismo. Alice ciągle próbowała skojarzyć fakty, ale nie wiedziała za wiele o chrześcijańskim Bogu, bóstwach innych kultur... Nie tego ją uczono, a jednak z jakiego powodu Koryfeuszy się tym interesował.

— Religia to pierwszy krok do powstania idei — powiedziała Trevelyan, marszcząc brwi. Wydawała się smutna i zirytowana, co nie uszło uwadze Alice, a także Aileen i jej towarzyszowi. — A idea często rodzi tyranów, jak Grindelwald czy Lord Voldemort.

— Lord Voldemort? Serio ktoś tak się nazwał? — prychnął Ślizgon, kręcąc głową. — A Książę Ciemności albo Czarny Pan było zajęte?

— Akurat określenia Czarny Pan używał — sprostowała Alice, nie odrywając oczu od księgi. — Ta dwójka wyrządziła wiele złego. Oboje mordowali mugoli, a Voldemort uważał, że czystość krwi jest najważniejsze, o ironio, sam był półkrwi.

Aileen przeszła przez salon Pokoju Życzeń, wyczarowując na małym, ale uroczym, stoliku imbryk z gorącą herbatą i cztery filiżanki. Zaproponowała podróżniczkom z przyszłości napicia się herbaty. Siedzieli tak kilka godzin, próbując zrozumieć, po co Koryfeusz trzymał coś tak zwyczajnego. Poszukiwał czegoś? Artefaktów? A może chodziło o sposób na zmartwychwstanie i życie wieczne? Tak, to by się zgadzało. Alice wzięła głęboki oddech, zastanawiając się nad ostatnią myślą. Życie wieczne... Czy to możliwe, że Koryfeusz szukał sposobu na nieśmiertelność, ale nie przez magię, tylko przez coś, co miało związek z wiarą? Biblia mówiła o zmartwychwstaniu, cudach, ale czy to mogło być coś, co Koryfeusz chciał zrozumieć? Czy magia mogła łączyć się z wiarą w sposób, którego nie nauczyli ich w Hogwarcie?

— Zmartwychwstanie... — powtórzyła cicho, bardziej do siebie niż do innych. — Przecież to coś, czego wielu czarodziejów pragnie. Dlatego powstają Horkruksy, dlatego ludzie próbują odkryć tajemnice kamienia filozoficznego.

Sapphire podniosła wzrok znad filiżanki herbaty.

— Myślisz, że Koryfeusz szukał sposobu na nieśmiertelność w religii?

— Może nie dosłownie — odpowiedziała Alice, zamykając księgę. — Ale Biblia opowiada o cudach. Czym są cuda, jeśli nie magią, tylko opisaną w inny sposób?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Imperius Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz