IV. To nie był dobry pomysł.

92 1 22
                                    

 Dzień na uczelni minął nam spokojnie. Do czasu, gdy siedziałyśmy z dziewczynami na długiej przerwie popijając kawę. Kupiłyśmy ją sobie w automacie, ale mimo to była naprawdę smaczna.

- Sophie.- zaczęła Isabella.- Nie myślisz, że lepiej zerwać z Taylorem. Mój brat planuje chyba się wokół ciebie pokręcić.- zaśmiała się, na co ja tylko pokiwałam głową.

- Wątpię, że twój brat coś by ze mną planował...- powiedziałam cicho pod nosem.- Sama tego bym nie chciała szczerze mówiąc.- spojrzałam w jej stronę, a ona jedyne co to pokiwała głową. Spojrzałam w kierunku, gdzie patrzyła Emma. Zobaczyłam tam Taylora patrzącego na mnie. Miał lekko podbite oko i przeciętą wargę w lewym kąciku ust. Simon mówił, że tylko lekko dostał... Kurwa... Taylor podszedł w naszą stronę stając obok mnie. Ja patrzyłam cały czas na Emmę i Isę na zmianę lekceważąc go w stu procentach. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani na tym bardziej na niego patrzeć.

- Sophie... Możemy porozmawiać? Proszę...- spytał klękając obok mnie. 

- Mów.- powiedziałam obojętnym tonem patrząc w punkt przed sobą. 

- Ja chce porozmawiać w cztery oczy. A nie w osiem.- powiedział smutnym tonem, na co ja wstałam od stolika. Odeszłam z nim kawałek na bok nie patrząc wcale na niego. 

- Mów. Czego chcesz?- powiedziałam obojętnie patrząc na niego z pogardą. 

-  Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie wczoraj... To nie miało tak wyjść. Wypiłem dużo wina z barku rodziców. Po prostu nie kontrolowałem tego... Naprawdę cię przepraszam kochanie...- powiedział patrząc na mnie z łzami w oczach. Ja podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, położyłam mu dłoń na karku i pocałowałam delikatnie w usta.

- To ciebie nie usprawiedliwia... Ale nie płacz proszę...- spojrzałam mu w oczy i lekko się uśmiechnęłam.- Wiesz, że mnie boli to jak płaczesz...- przetarłam kciukiem ściekające łzy po jego policzkach.- Kocham cię...

- Ja ciebie tez kocham Sophie...- powiedział i po chwili mocno mnie przytulił. Myślałam, że skomentuje mój ubiór dzisiejszy, ale jednak tego nie zrobił. Było to po prostu... Nie codzienne.

 Spojrzałam w stronę stolika. Emma i Isa mordowały mnie wzrokiem, na co ja lekko się uśmiechnęłam w ich stronę. Jeszcze raz spojrzałam na twarz Taylora. Pogłaskałam kciukiem jego rozcięcie na wardze.

- Co ci się stało...?- spytałam zmartwiona.

- Wracałem od ciebie wczoraj... Ktoś mnie uderzył a następnie spierdolił...- pocałowałam go delikatnie w to rozcięcie.- Ale chyba do wesela się zagoi, prawda?- zaśmiał się, na co ja odpowiedziałam mu tym samym.- Już muszę spadać, idziesz ze mną grać w piłkę z kumplami?- zapytał na co ja pokiwałam głową. Pocałowałam go na szybko na usta i wróciłam do dziewczyn.

- Czy ty możesz mi powiedzieć Sophie.- warknęła w moją stronę Emma.- Co ty odpierdalasz?!

- Przeprosił...- spojrzałam w bok, jak obie dziewczyny mordowały mnie wzrokiem.

- Ale...- wtrąciła Isa.- Skrzywdził cię... prawie. Krzywdzi cię... I będzie cię krzywdzić...

- Ale ona kurwa tego nie rozumie.- warknęła Emma i ruszyła w kierunku budynku. Isa ruszyła za nią, a ja zostałam sama. Sama z myślami. Sama z pytaniami w głowie, na które nie znałam odpowiedzi. Wzięłam torebkę i poszłam usiąść do auta. Wykłady i tak kończyłam za godzinę, więc nie widziałam sensu by na nich zostawać. Chciałam jedynie co to odpocząć. Położyć się do łóżka, zamknąć się w pokoju i nie dopuszczać do siebie jakichkolwiek myśli. Włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam samochód. Włączyłam sobie muzykę i ruszyłam spod uczelni. Stwierdziłam, że krótka przejażdżka samemu dobrze mi zrobi. Poskładam myśli do kupy... Gdy wjechałam na główną ulicę jeździłam w kółko dobre dwie godziny. Po tym czasie zaparkowałam pod sklepem, by kupić sobie przekąski na wieczór. Zaparkowałam na miejscu oddalonym najbardziej od wejścia, gdzie żadnego auta wokół nie było. Nie chciałam zarysować żadnego innego samochodu, by nie mieć problemów. Wzięłam torebkę i ruszyłam do wejścia. W sklepie ruszyłam na dział z przekąskami. Chciałam kupić sobie typowy przed-okresowy zestaw. Składał się on z kilku paczek chipsów, kilku czekolad i dwoma opakowaniami żelków. Gdy miałam brać jedne z swoich ulubionych chipsów spojrzałam na to jak wysoko one były. Mimo, że miałam na sobie obcasy i tak do nich nie sięgałam. No i chuj z tego zestawu... Podskoczyłam by może jakkolwiek spróbować sięgnąć. Natomiast to było na nic. Gdy usłyszałam niski śmiech obok siebie spojrzałam w tamtą stronę. Jeszcze Vigora tu brakowało... Zaczęłam mordować go wzrokiem.

Evil meet at night (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz