XIII. Pierwsza kłótnia.

57 1 19
                                    

 Na stwierdzenie Vigora, ja nie byłam w stanie przerwać trwającej między nami ciszy. Nie byłam w stanie się odezwać. Stanęłam jak wryta, zabolały mnie te słowa. Ciszę pomiędzy nami przerwał cichy śmiech Vigora.

- Powiesz mi co odpierdalasz do jasnej cholery!?- krzyknął, a ja się delikatnie skuliłam pod wpływem jego krzyku. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... On tez odjebał, ale o to się nie pytałam. Znów ciszę przerwał jego pełen wredności śmiech.

- Nie odpowiesz mi?- z tymi słowami złapał mocno mój nadgarstek, patrząc mi w oczy.- Jesteś kurwa żałosna.- gdy to powiedział, w sekundę dostał ode mnie z liścia w policzek. W moich oczach zebrało się jeszcze więcej łez, gdy spojrzał na mnie z pogardą i wściekłością. A uścisk na moim nadgarstku był coraz mocniejszy.

- Ja jestem żałosna? Ja?!- wyszarpałam swoją rękę mimo uścisku i spojrzałam na niego bez uczuć.- Ty stałeś jak kurwa debil na tych pierdolonych schodach! I nawet mi nie pomogłeś!!

- Po jakiego chuja miałem ci pomagać jak dobrze się bawiłaś? Po jakiego ja się pytam!- z każdym jego krzykiem skulałam się coraz bardziej. Spojrzałam w ziemię, a jedna łza spłynęła po moim policzku.- Jeśli myślisz, że weźmiesz mnie na litość. Grubo się kurwa mylisz.- warknął bez emocji i podszedł do drzwi.

- Ja tego nie chciałam...- zaczęłam i spojrzałam na Vigora, który zatrzymał się przy drzwiach.- Wziął mnie z parkietu na górę od razu... M...Myślałam, że jeśli się na coś więcej zgodzę. Na szybko mruknęłam, że jestem w ciąży, a jeśli z dzieckiem coś się stanie to straci ręce... Z tymi słowami sobie poszedł...- kontynuowałam, a po policzkach spływało mi coraz to więcej łez.- Dałam mu coś więcej, bo w głowie miałam nadzieję, że to ty...- skończyłam i ukucnęłam na ziemi jeszcze bardziej płacząc. Czułam się źle... A najgorsze było to, że Vigor nic cały ten czas nie zrobił. Stał jak pierdolony głaz przy tych jebanych drzwiach. Mocno wbijałam sobie paznokcie w swoje uda, a pod nimi po chwili czułam ciecz- znaczyło to tyle, że dobiłam się do krwi. Poczułam, że Vigor po chwili złapał moje dłonie, gdy po udach zaczęła mi powoli spływać krew.

- Sophie...- zaczął cicho.- Ja... Ja... Z mojej perspektywy to wyglądało inaczej...- miał kontynuować, ale ja mu przerwałam.

- Wyjdź stąd. Nie odzywaj się do mnie. Gówno mnie interesuje twoja perspektywa.- wyszarpałam swoje ręce.- Było się spytać co się dokładnie stało.- spojrzałam mu w oczy, a mimo to, że widziałam w nich ból nie dałam się.- A nie oskarżać mnie o takie rzeczy. Ja bynajmniej próbowałam go odepchnąć. A nie ty jak z tą pierdoloną blondynką obściskiwałeś się na tej kanapie.- wstałam i ruszyłam do drzwi. Po chwili nimi głośno trzasnęłam i zdecydowanym krokiem wyszłam na taras, aby zapalić papierosa. Usiadłam na fotelu i cały czas patrzyłam w niebo. Zbytnio nie interesowało mnie to, co działo się dookoła. Najbardziej bolały mnie słowa Vigora. Nie wiedziałam jak wyglądało to z jego perspektywy, ale w tamtej chwili nie chciałam tego wiedzieć. A wyszłam ja, bo on raczej pierwszy by nie wyszedł. Siedziałam samotnie na tarasie, ale do czasu... Gdy obok mnie usiadł Leo.

- Wiesz, czemu Vigor nagle wyszedł?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami.

- Może wyszedł sobie gdzieś z blondyną, nie wiem już wyjebane mam. Albo gryzie się w język za to co do mnie powiedział, to również mnie nie interesuje. Jego życie, niech robi co chce.- powiedziałam zerkając na Leo. Jego mina świadczyła tylko o tym jak bardzo był zdziwiony.

- Czekaj co...? Vigor z kimś innym. Niemożliwe...- spojrzał w bok i wziął głęboki wdech.- Vigor nie należy do tego typu ludzi... Fakt strasznie szybko się przywiązuje do kogoś. I nie chce aby coś tej drugiej osobie się stało. Może się poświęcić nawet swoim własnym życiem.- powiedział, a ja tylko się zaśmiałam.

Evil meet at night (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz