XVI. Ciemność.

50 0 10
                                    

 Rano obudził mnie dzwoniący budzik około siódmej. Powolnym ruchem delikatnie wstałam, aby nie obudzić Vigora. Trochę bolał mnie brzuch, ale wszystko to było uzasadnione wczorajszą nocą. Ubrałam spodnie, które miałam wczoraj na sobie i do tego ukradłam koszulę Vigorowi z szafy. Kątem oka zerknęłam na rozerwaną koszulkę leżącą obok łóżka. Pokręciłam głową i złożyłam delikatny pocałunek na ustach Vigora. Spojrzałam na jego delikatnie otwarte oczy.

- Idziesz już?- mruknął cicho i przeciągnął się na łóżku.

- Muszę iść do pracy. Śpij dalej.- powiedziałam głaszcząc go po policzku.- Później przyjadę. Po pracy pojadę do domu, ogarnę się i przyjadę.- zaczesałam jego rozczochrane włosy do tyłu.- Jutro mam wolne więc będę do późna.- uśmiechnęłam się, a on delikatnie przytaknął głową i przykrył się bardziej kołdrą. Ubrałam buty, wzięłam telefon z szafki nocnej i misia z fotela. Ruszyłam na dół starając się nie wywrócić o nogi pluszaka. Na dole wypiłam szklankę wody i umyłam ją w zlewie. Wyszłam po cichu z domku i po chwili znalazłam się przy swoim samochodzie. Posadziłam misia na tylnym siedzeniu i zapięłam mu pasy. Miałam otworzyć drzwi po stronie kierowcy, ale poczułam jak ktoś od tyłu przykłada mi jakiś materiał do ust. 
Chwilę później jedyne co zobaczyłam to była ciemność...

**********************

Sama nie wiem gdzie się znajdowałam. Czułam, że mam jakiś worek na głowie. Dalej było ciemno, ale zapewne znajdowałam się w jakimś samochodzie. Zaczynałam się bać dopóki nie usłyszałam spokojnego kobiecego głosu.

- Dobrze wiecie, że nie może stać się jej krzywda do jasnej cholery.- powiedziała oschle jakaś kobieta. Nie znałam tego głosu, ale same jej słowa delikatnie mnie uspokoiły. Wydawał się spokojny, ale również stanowczy. Jedyne co usłyszałam w tle to jakieś pojedyncze włoskie słowa zapewne przekleństwa. Otworzyłam szerzej oczy, bo domyślałam się, że wszystkiemu winny może być ojciec Vigora. Ale przecież on wyjechał... Mimo głaszczącej mnie kobiecej dłoni po plecach bałam się. Nie było to w żadnym stopniu uspokajające. 
Sama nie wiem ile czasu tak przejechaliśmy. Było to może pięćdziesiąt minut, może godzina dziesięć- sama nie wiem. Zdążyłam się zorientować, że mój telefon wypadł mi przy samochodzie obok domu Vigora. Po chwili usłyszałam otwieranie się drzwi od samochodu. Dwójka zapewne mężczyzn niosła mnie jak worek ziemniaków. Na dworze było strasznie chłodno i zimno. Miałam na sobie koszulę i spodnie, bo nie widziałam sensu ubierania kurtki, jak zaraz byłabym w swoim samochodzie. Mężczyźni posadzili mnie na kanapie i w tym samym czasie ściągnęli mi worek z głowy. Przede mną na kanapie siedział ojciec Vigora z cygarem. Rozejrzałam się dookoła, był to mały drewniany domek w środku pierdolonego lasu. Nie miałam pojęcia jakie ma co do mnie plany, ale byłam coraz bardziej pewna tego, że długo nie pożyję. Wróciłam wzrokiem na pana Lucasa, który patrzył na mnie z pogardą jak wtedy w jego domu, gdy Vigor klękał przede mną.

- Znów się spotykamy kochana.- mruknął obojętnie bawiąc się bronią w drugiej dłoni.

- Ja nie chciałam się z panem widzieć.- powiedziałam cicho pod nosem patrząc w bok.

- Oj kochana, kochana.- uśmiechnął się w nieszczerym uśmiechu.- Słyszałem, że tatuś wrócił do Seattle.- spojrzał na mnie taką samą obojętnością, a ja podniosłam lekko brew.

- Co pan chce od mojego ojca.- powiedziałam oschle, a za nim pojawił się Taylor. Otworzyłam szerzej oczy, bo tego całkowicie się nie spodziewałam.

- Jeszcze kurwa nie rozumiesz?- spytał Taylor oschle, a ja pokiwałam głową. On na moją reakcję cicho się zaśmiał. Ale ten śmiech... Był wredny i strasznie oschły. To nie był Taylor, którego znałam od ponad roku.

Evil meet at night (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz