Rozdział 8

131 12 10
                                    

Siedziała na łóżku wpatrzona w błękitne niebo za oknem. Radosny świergot ptaków sprawiał jej jakiś dziwny ból. Pragnęła, by za szklaną taflą szalała burza, która swoją destrukcyjną mocą sprawia, że świat na moment zamiera w strachu i oczekiwaniu. Jej wnętrze przepełniały emocje lepkie i czarne jak smoła. Nie mogła znieść ciepłych promieni wiosennego słońca, które muskało jej skórę.

Znajdowała się w błękitno-białych komnatach, z których wczoraj próbowała uciec. Wiedziała, że zarówno pod drzwiami do jej pokoi, jak i pod balkonem czekają strażnicy, którzy mieli przypilnować, by nie próbowała uciec ponownie. Co prawda książę zapewniał ją, że to ze względu na jej bezpieczeństwo, ale ona doskonale wiedziała, że nikt tutaj o to nie dba. Była więźniem w złotej klatce. Była narzędziem, które stało się niezbędne dla wampirzego władcy.

Sprawdziła lniane opatrunki i odwiązała je, gdy zauważyła, że wszystkie rany zasklepiły się. Czekała od godziny w bezruchu na łóżku w swojej przepoconej bieliźnie, nie wiedząc czego się spodziewać. Wczoraj przyprowadził ją tu sam książę w asyście strażników, obiecując, że jutro porozmawiają. Była zamkniętym zwierzakiem w klatce, który miał czekać aż jego pan zechce się nim zająć.

Westchnęła i spojrzała na swoją szarą bieliznę. Zadbanie o siebie wydawało jej się w tej sytuacji przejawem straty czasu, ale nie wiedziała czy może zrobić coś więcej. Jej ciało było obolałe po wczorajszym upadku. Głowę zaś przepełniała mgła zamiast myśli po nieprzespanej nocy. Nie była w stanie wymyśleć żadnego planu, żadnej drogi ucieczki. Czuła się zmęczona i brudna.

Niechętnie wstała z łóżka i udała się do pomieszczenia, w którym wczoraj Melisa planowała jej przygotować kąpiel. Była to ładna łaźnia utrzymana w tych samych odcieniach co reszta komnat. Calvia chwyciła jeden z dzbanków, który był wypełniony wodą i nalała ją do misy ustawionej na podwyższeniu. Wpatrywała się chwile w swoje oblicze w lustrze ustawionym pod ścianą. Jej szara bielizna delikatnie prześwitywała, zaznaczając zarys jej szerokich bioder. Jej ciało nie było tak dobrze odżywione jak ciała wampirzyc, które widziała, ale jej biodra zawsze pozostawały mocniej zaokrąglone w stosunku do reszty ciała. Pełna twarz wyglądała na wyjątkowo zmęczoną. Na swoich policzkach zauważyła wypieki, które zawsze pojawiały się tam, gdy nie dała ciału czasu na regenerację. Reszta skóry była dość blada. Jedynie kilka kropek piegów kontrastowało z kredowym odcieniem jej oblicza.

Złączyła swoje dłonie, tworząc z nich coś na kształt miseczki i ochlapała swoją twarz. Następnie chwyciła za mydło i umyła swoje dłonie, pachy i stopy, zalewając posadzkę z kamienia brudną wodą.

Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła materiał przygotowany obok ozdobnej balii na wodę. Wytarła się nim i wróciła do sypialni. Chwilę nasłuchiwała, by upewnić się, że wciąż jest w pomieszczeniu sama. Przeszła przez pokój i zaczęła przeszukiwać szafki i szuflady w poszukiwaniu świeżej bielizny. Nie była nawet pewna, czy ją znajdzie, ale nie widziała nigdzie swoich ubrań, więc wierzyła, że gdzieś musi być miejsce na ich przechowywanie.

W końcu otwarła drugie drzwi znajdujące się w pokoju sypialnianym, by ujrzeć przed sobą pomieszczenie poświęcone chyba wyłącznie na części garderoby. Calvia przypatrywała się warstwom materiałów i dodatków do ubioru. Zastanawiała się jaka kobieta potrzebuje aż tak wielu ubrań. Miała świadomość ile kosztują takie materiały i barwniki potrzebne, by uzyskać tak intensywne barwy. Zrobiło jej się niedobrze na myśl o ilości monet ilyriowych zmarnowanych na taki ogrom sukni, które nieużywane leżały w pokoju przeznaczonym specjalne na nie.

Materiały były piękne i przyjemne w dotyku. Calvia doceniała kunszt rzemieślnika, który je wykonał. Nie potrafiła jednak zrozumieć potrzeby posiadania tak wielu cennych i dobrych ubrań, które całymi dniami nie znajdowały swojego zastosowania.

Śmiertelna Królowa - WERSJA POPRAWIONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz