Czuła, że się roztapia. Że jej ciało rozpływa się plamiąc barwiony, tkany dywan, na którym leżała. Miała wrażenie, że jej cielesna powłoka wsiąka w materiał, pozostawiając po niej jedynie czarną postać stworzoną z przytłaczających, ciężkich uczuć.
Calvia zastanawiała się czy jakikolwiek człowiek przeżyłby lepiej decyzję w jakiej ją pozostawiono. Czy istniało jedno rozwiązanie, które miało być poprawne? Coś w odległej części jej umysłu krzyczało, by zostawić ojca za sobą, by pogodzić się z jego stratą, tak jak to zrobiła lata temu, ale nie potrafiła uwierzyć w te słowa. Czuła, że właśnie otrzymała nie tylko dar, ale i okrutne przekleństwo od losu. Zastanawiała się czy jest szansa na to, by uwolnić się ze szponów wampirów i poszukać ojca na własną rękę. Pragnęła tego. Mieć i jego i być wolna. Wiedziała jednak, że jest nikim. Jest biedną, młodą, nienajlepiej odżywioną dziewczyną. Nie ma środków, by przeszukać kraj i odnaleźć jego postać lub... ciało.
Poczuła nieprzyjemny impuls bólu. Wiedziała, że jeżeli poświęci swoją wolność, by odzyskać ojca i ujrzy jedynie jego ciało, to ją to złamie. Z drugiej jednak strony, nie była nawet pewna tego co zrobi z nią książę w przypadku odrzucenia jego propozycji. Czy ją uwięzi? Ukaże za nieposłuszeństwo? Czuła, że jej ciało znów drży. Tak bardzo pragnęła teraz z kimś porozmawiać. Tak bardzo pragnęła zwierzyć się i usłyszeć co powinna robić.
Była więźniem i nim się czuła. Była więźniem, który miał poświęcić ukochaną osobę lub własną wolę na rzecz losu, którego nigdy nie chciał. Miała ogromną ochotę coś zniszczyć. Tak jak te przeklęte wampiry zniszczyły jej życie.
Podparła się na łokciach i rozejrzała po pokojach, które już zdążyła znienawidzić. Zauważyła szklany flakon na kwiaty, któremu przyglądała się tego ranka. Stał na niskim stoliku, pusty, jakby czekając na jej decyzję.
Wstała i podeszła do niego. Chwilę wpatrywała się w jego kształt, zastanawiając się nad ewentualnymi konsekwencjami jej następnych kroków. Wiedziała, że to co zaraz zrobi jest dziecinne, ale miała tak ogromną ochotę mieć władzę nad czymś. Chociażby i nad szklanym przedmiotem.
Wzięła głęboki wdech i uniosła flakon nad głowę. Szybkim ruchem opuściła ramiona i z krzykiem rzuciła nim o kamienną podłogę. Szkło potoczyło się po posadzce, rozpryskując kryształowe odłamki dookoła niej.
Zajęło jej kilka sekund zrozumienie, że prawie nieświadomie się pokaleczyła. Obejrzała skórę na swoich rękach i nogach, ale nie dojrzała żadnych oznak przerwanej tkanki. Odetchnęła z ulgą i na powrót przeniosła swój wzrok na szklane odłamki. Miała wrażenie, że czuje się trochę lepiej.
- Panno Venest! – usłyszała głos Melisy, która gwałtowanym ruchem otworzyła drzwi do jej komnat. Widocznie czuwała na korytarzu przed jej pokojem.
Calvia spojrzała na przestraszoną, bladą twarz dziewczyny. Srebrne plamy wypłynęły na jej policzki ze zdenerwowania. Wampirzyca chwilę patrzyła na podłogę w szklanych odłamkach, a następnie spojrzała na rudowłosą dziewczynę stojącą pośrodku labiryntu z kryształowych kawałków.
- Nic pani nie jest? Poślę po kogoś kto to posprząta. Proszę się nie ruszać! – Powiedziała Melisa i odwróciła się do jednej ze strażniczek, która ciekawska zaglądała do wnętrza komnat Calvii.
Calvia poczuła, że się rumieni. Pomimo początkowej ulgi, teraz zaczęła odczuwać wstyd. Skarciła się w duchu. Wiedziała, że rozbijanie przedmiotów w emocjach nie pomoże jej w budowaniu obrazu osoby, która może stanowić o samej sobie.
Melisa po szybkiej wymianie zdań ze strażniczką o jasnych, platynowych włosach weszła do środka i zaczęła przyglądać się posadzce. Stąpała ostrożnie w swoich delikatnych trzewikach, rozglądając się czy to jedyne zniszczenia w pokoju.
CZYTASZ
Śmiertelna Królowa - WERSJA POPRAWIONA
VampiriSerania, stolica państwa Ivecta, w którym władzę od lat dzierży wampirza dynastia. Gdy poprzedni król niespodziewanie umiera tron ma przejąć jego młody i niedoświadczony syn. Konflikt między wampirami a ludźmi nasila się. Matriarchalne społeczeństw...