Calvia wstała i rozprostowała obolałe plecy. Wczorajszego dnia wróciła tak zmęczona z pracy, że zasnęła na stołku podczas kolacji i teraz boleśnie odczuwała tego skutki.
Od kilku tygodni życie każdego mieszkańca stolicy Ivecty zmieniło się diametralnie. W ich kraju panował chaos związany z faktem, że obecnie na tronie królewskim nikt nie zajmował miejsca. Po latach surowych rządów króla Kiryana frustracja chowana w sercach wampirów, jak i ludzi w końcu rozlała się na te ziemie i teraz Ivecta zbierała tego krwawe żniwa.
Calvia zawsze czuła, że jej życie mniej warte jest niż życie jakiegokolwiek wampira w kraju, ale strach jaki wzbudzał poprzedni władca sprawiał, że bezlitosne prawo respektował każdy mieszkaniec Seranii i innych zakątków Ivecty. Teraz jednak miała wrażenie, że po prostu nie istnieje. Jest pionkiem w rękach tego wampira, który akurat ją złapie.
Jeszcze trzy cykle księżyców temu prowadziła własną pracownię, codziennie budziła się, kiedy przez okno wkradały się pierwsze promienie słońca. Zrywała kwiaty i zioła z własnego ogrodu i pozdrawiając nielicznych znajomych szła do pracy. Choć ciężko było nazwać jej wcześniejsze obowiązki pracą. Spełniała się eksperymentując ze składnikami, susząc rośliny i tworząc wszelkiego rodzaju napary i balsamy.
Najbardziej jednak w swojej profesji ceniła kontakty, które pozwalały jej na pozyskiwanie coraz to nowszych nasion różnobarwnych kwiatów, które hodowała i suszyła, tak by jej dom i pracownia wypełnione były ich kolorami. Niektórzy powtarzali jej, że to strata pieniędzy, ale Calvia nigdy nie potrafiła opisać jak wiele radości sprawiają jej te pachnące rośliny. Były jej małą radością, która pozwalała rozkwitać jej wraz z nimi.
A teraz? Teraz, to nie była jej pracownia, choć nadal w myślach tak właśnie ją nazywała. Jej zakład przejęła jedna z wampirzych rodzin szlacheckich, łaskawie oferując jej pracę w niewolniczych warunkach. Codziennie musiała wykonywać rozkazy swojej nowej przełożonej, za nieposłuszeństwo płacąc bólem fizycznym i upokorzeniem. Dostawała drobne wynagrodzenie, które ledwo starczało na jedzenie. Czuła, że utknęła w jakimś koszmarze, który kiedyś był niedocenianym marzeniem. Nie było już starszych ludzi przychodzących po radę i dzieci oglądających jej kolorowe kwiaty. Teraz otoczona była wampirzymi poleceniami i skargami, czując, że jej cała egzystencja sprowadza się do bycia małą marionetką.
Był ostatni dzień tygodnia. Jedyny dzień, który mogła nazwać "dniem wolnym". Zasunęła zasłony w sieni i skierowała się do drzwi wejściowych. W domu było cicho, słyszała jedynie podłogę, która skrzypiąc zdawała się odpowiadać na każdy jej krok. Podeszła do wieszaka i zdjęła z niego brązowy, pocerowany płaszcz. Szybko przetrząsnęła jego kieszenie w poszukiwaniu czarnego, zmęczonego życiem klucza. Kiedy w końcu znalazła upragniony przedmiot, otworzyła nienaoliwione drzwi, przekręciła klucz w zamku i wyszła na ulicę.
Delikatny deszcz siąpił i jej buty szybko przemokły. Kierowała się na południe, w odwrotną stronę od potężnej budowli, w której mieszkał młody władca. Dom Calvi znajdował się poza głównymi murami miasta, w jednej z bocznych uliczek. Mieszkający tu ludzie głównie utrzymywali się z tkactwa, łowiectwa czy wycinki drzew, ze względu na bliskość ze ścianą lasu.
Ta część miasta przypominała bardziej dużą wieś, niż zatłoczone, miejskie uliczki przy samym pałacu książęcym. Gdy przypuszczono atak na Seranię kilka lat temu najbardziej zniszczone zostało dolne miasto, które do teraz nie odrodziło się należycie. Ludziom trudno było znaleźć dobrze płatną pracę i nie stać ich było na stawianie nowych kamienic czy rodzinnych domów. Wampiry natomiast nie chciały mieszkać w dolnym mieście i tylko nieliczni zajęli dworki, które wyglądały karykaturalnie przy reszcie ubogich budowli.
![](https://img.wattpad.com/cover/374721453-288-k536150.jpg)
CZYTASZ
Śmiertelna Królowa - WERSJA POPRAWIONA
VampireSerania, stolica państwa Ivecta, w którym władzę od lat dzierży wampirza dynastia. Gdy poprzedni król niespodziewanie umiera tron ma przejąć jego młody i niedoświadczony syn. Konflikt między wampirami a ludźmi nasila się. Matriarchalne społeczeństw...