14 Diana

288 60 29
                                    

Koszmary mają to do siebie, że mijają. A przynajmniej wierzyłam w to jako dziecko. Teraz jednak utknęłam w jednym z nich i nic nie wskazuje na to, że uda mi się uwolnić.

Jestem tu całkiem sama. Otoczona strachem i brakiem nadziei. Towarzyszą mi tylko potwory. Te, które miały nie istnieć, a jednak czyhały pod łóżkiem, gdy byłam dzieckiem. Wychodziły nocami, by mnie krzywdzić. Z czasem, kiedy podrosłam, przestałam się ich bać, a później o nich zapomniałam. Lub nie chciałam pamiętać. Ale one powróciły. Podążyły za mną do samego Piekła.

Czasem mam wrażenie, że moja dusza próbuje się uwolnić. Miewam chwile złudnej nadziei, że ktoś chce mi pomóc, wyciągnąć mnie na powierzchnię, lecz nie mogę chwycić tej dłoni i wesprzeć się na niej. Jest tylko pięknym snem, nadzieją, ułudą.

Koszmary atakują mnie w różnej formie, lecz najczęściej przez dotyk. Ten zły, brudny, który pamiętam z jednego z zastępczych domów. To w nim po raz pierwszy od lat powróciły potwory spod łóżka. Wypełzały, by opleść mnie swoimi mackami i zabrać to, co jako jedyne było całkowicie moje – niewinność.

Nie widzę ich, ale czuję. Czuję, co ze mną robią i brzydzę się siebie, bo mój skrzywdzony umysł nie jest w stanie się przed nimi obronić. Brzydzę się sobą, kiedy odczuwam przyjemność, a przecież jedyne, co powinnam czuć to ból i strach, tak jak wtedy, gdy byłam dzieckiem.

Diano, wróć do mnie. – Słyszę czasami obcy, przywołujący mnie głos.

Czuję to. Jestem blisko wyjścia. Brakuje niewiele, bym wreszcie uwolniła się z Piekła. Ale ono nie chce mnie wypuścić. Karze za każdą słabą próbę. Nie mam pojęcia, co dzieje się z moim ciałem, ale wiem, że coś jest z nim nie tak.

To kara. To musi być nauczka za to, że śmiem myśleć o uwolnieniu się z tego Piekła. Nie mogę mieć już nadziei. Kulę się, zaciskam mocno powieki i zasłaniam uszy. Niech ten zwodniczy szept przestanie mnie wreszcie przywoływać! Wiem, że to pułapka. Kolejna próba, którą obleję, jeśli będę liczyła na ratunek.

Pragnę krzyczeć, błagać o litość. Obiecuję, że już więcej nawet nie pomyślę o ucieczce. Zostanę na zawsze w tym mrocznym miejscu, byle tylko tortury się skończyły. Nagle wszystko przemija. Czy to już koniec? Czy Piekło wysłuchało moich próśb?

Rozchylam powieki. Światło. Po raz pierwszy od nie wiem kiedy widzę coś poza bezkresną ciemnością i potworami.

– Nie jesteś... – wyduszam z ogromnym trudem.

Chcę dokończyć słowami „potworem", ale nie daję rady tego zrobić. Brakuje mi sił.

Mężczyzna, który pochyla się nade mną z lekkim uśmiechem, zdecydowanie nie jest jednym z monstrów atakujących mnie w ostatnim czasie. To człowiek. Prawdziwy człowiek! Ale czy na pewno jest prawdziwy? Może mój szalony umysł wytworzył go w ramach próby ratunku? A może to jakaś piekielna sztuczka?

Tak, to musi być sztuczka. Ale ja go nie znam. Jest bardzo przystojny, ma południową urodę, umięśnione ciało, ładnie przystrzyżony zarost i może nieco przydługie, ciemne włosy. Jego brązowe oczy są pełne troski.

– Wreszcie się obudziłaś, Cukiereczku. – Nieznajomy szepcze do mnie czule, a następnie składa na moim policzku miękki pocałunek.

Jest prawdziwy, materialny, ciepły. Cudowny.

Nawet nie wiem, kiedy zalewam się łzami. Czyżbym była wolna? Ale jak? Byłam pewna, że umarłam, a więc nie mogłam wrócić do życia. Chyba, że przeżyłam najgorszą w historii śmierć kliniczną. Ludzie opowiadają o jasnym świetle, uczuciu spokoju i szczęścia. Ja mogę mówić tylko o strachu, ciemności i samotności.

CukiereczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz