12. Gabriel

294 54 32
                                    

Ostrzeżenie!

Ten rozdział jest brutalny. Bardzo brutalny i może powodować u czytelników dyskomfort, a nawet mdłości! Czytacie na własną odpowiedzialność.

✨✨✨

Wraz z Edyta_Kene skończyłyśmy pisać "Silvestre". Wkrótce ogłosimy termin publikacji. 

✨✨✨

Minęły już dwa dni, a Diana wciąż tkwi w stanie katatonii. Lekarze w szpitalu przygotowują się do przeprowadzenia na niej elektrowstrząsów.

Schodzę do piwnicy, gdzie czekają moje ofiary. Wreszcie mam chwilę, żeby się nimi zająć. Wygnanie panny Jones przyniosło niespodziewane skutki. Musiałem poświęcić czas na naprawienie stosunków z klientami, którzy kupują ode mnie narkotyki, a od niej kobiety. Niestety część z nich była obecna w magazynie podczas nieszczęsnej nocy. Trochę się wystraszyli, a niektórzy nawet wkurwili z powodu mojego nagłego wtargnięcia do magazynów tej suki. Na szczęście negocjacja ceny towarów, rabaty i próbki nowych produktów przekonały wszystkich, że nie warto zrywać ze mną kontaktu z powodu tego drobnego incydentu.

Przechodzę do celi, w której pracownice panny Jones czekają na mnie w ciasnych klatkach dla świń. To rosłe kobiety, więc nie mają prawie wcale miejsca na poruszanie się, a co dopiero na to, by usiąść czy rozprostować nogi.

Kiedy przekraczam próg pomieszczenia, spoglądają w moją stronę żałośnie. Nie mają już nadziei, wiedzą jaki spotka je los. Nie wyobrażają sobie jednak, że ich śmierć będzie długa i wyjątkowo bolesna.

– Diana została pozbawiona zmysłów – odzywam się cicho, lekko zachrypniętym głosem. Odczuwam podniecenie na myśl o nadchodzącej zabawie. Wyczuwam woń strachu wydzielaną przez moje ofiary. – Ciekawe, jak zareagują wasze na to, co zaplanowałem.

Bez wahania podchodzę do pierwszej klatki, otwieram kratę i wyciągam za włosy kobietę. Ta próbuje się bronić w ostatnim odruchu desperacji. Szarpie się, kwiczy jak zarzynane zwierzę. Ogłuszam ją jednym, mocnym ciosem, a gdy pada na kamienna podłogę, związuję jej ręce i nogi wcześniej przygotowaną liną.

Spoglądam w kierunku tej drugiej, która kuli się ze strachu i cała drży.

– Na ciebie kolej przyjdzie później – zapowiadam ze złośliwym uśmiechem.

Do celi wchodzi Miguel z potrzebnym sprzętem.

– Kurwa, za mocno ją walnąłem – mruczę zirytowany, ponieważ związana ofiara się nie budzi.

Pomocnik trąca ją butem, a ta odpowiada cichym jękiem. Powoli odzyskuje przytomność.

– Zaczniemy od wzroku – szepczę złowieszczo.

Miguel podaje mi rozgrzany do czerwoności pręt. Odchylam głowę kobiety i przykładam go do oka. W powietrzu unosi się nieprzyjemny swąd spalenizny, rozbrzmiewa cichy syk, który od razu zostaje zagłuszony przez dziki wrzask. Nim ofiara znowu odpłynie, wypalam jej też drugie oko. Cały czas patrzę na jej towarzyszkę niedoli. Przerażona skomle żałośnie, lecz nie robi to na mnie wrażenia. Właściwie to nawet mnie trochę bawi.

– Czas na zmysł smaku – zapowiadam, a Miguel podaje mi nóż i stalowy otwieracz do ust.

Siłą zmuszam ofiarę do rozwarcia szczęki, ciągnę za język i powoli, bardzo powoli go odcinam. Moje dłonie zalewa jej krew. Krztusi się, nieludzko piszczy. Rozkoszuję się tym bólem, strachem i cierpieniem. Jestem w swoim żywiole. Odrzucam poszarpany mięsień pod drzwiczki zajętej klatki.

CukiereczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz