Rozdział 16

4.4K 267 79
                                    

Nikt nie wie jaką męczarnią jest to, gdy walczycie z samym sobą i swoimi myślami. Ja taką walkę toczyłam od trzech tygodni. Od momentu, gdy Azrael na imprezie mi pomógł i pokazał, że to nie jest na pokaz, a faktycznie chce mi pomóc. Moje mury każdego dnia burzyły się coraz bardziej, lecz moje zasady były dla nich jak klej, który sklejał je za każdym razem, gdy zostały naruszone, ale kilka dni temu coś pękło, a tego nie dało rady się naprawić. Azrael zostawił w moich murach trwałe uszkodzenie, które codzień przypominało mi o jego osobie. Moja granica nienawiści przerodziła się w coś innego. Chyba lubiłam Azraela Rave..

Strach przed dalszymi dniami był ogromny. Bałam się, że moje mury zostaną jeszcze bardziej naruszone, a ja i tak już pozwoliłam sobie na zbyt dużo. A raczej chciałam na to pozwolić. Gdy w środę zobaczyłam go przy tym lustrze, a następnie, to co tam napisał, coś we mnie pękło. Trafił w mój czuły punkt, a te zdania były najpiękniejsze, co było dane mi zobaczyć o mojej osobie. Kiedy nasze spojrzenia się ze sobą przecięły, a kolejne słowa wypowiedziane z jego ust trafiły do mojego serca, miałam ochotę zrobić coś złego, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Powiedziałam, że mu nie wierzę. Tak było, a raczej nie wierzyłam, że on mógł tak o mnie sądzić...

W czwartek spędziłam cały dzień w bibliotece, nie chcąc go spotkać. Oczywiście jakimś cudem znalazł mnie Zane, lecz ku mojemu zaskoczeniu nie powiedział o tym Azraelowi. W zamian tego dotrzymał mi towarzystwa. Praktycznie się nie odzywał, nie chcąc naruszać mojej przestrzeni. Kilka razy poprosił o pomoc w zadaniu, ale nic po za tym. Mogłam przyznać, że nawet miło spędziłam z nim czas, ale moje głosy z tyłu głowy podpowiadały, że to złe. Ale może jednak każdy zasługuje na drugą szansę?  Kiedyś w to nie wierzyłam, ale gdy zostałam postawiona w takiej sytuacji, przekonałam się o tym, że ludzie jednak się zmieniają. Może i nie znałam go zbyt dobrze, ale widziałam w nim człowieka, który za wszelką cenę chce umilić komuś dzień i pomóc. Szkoda tylko, że innym nie pokazywał się w takiej odsłonie, ale może miał ku temu powody. Chował się za maską twardziela, a swoje problemy przelewał na innych. Podejrzewałam, że nauczył go tego Jason.

***

W weekend odbywały się zawody pływackie drużyny Azraela, na które byłam zmuszona iść. Do towarzystwa zabrałam Xandre, ale nie była zadowolona z tego powodu.

– Nie chce mi się patrzeć na tego zjeba, który ma mózg w wielkości orzeszka – westchnęła, gdy wchodziłyśmy na pływalnię.

– Dasz radę. Zrób to dla mnie – Zrobiłam maślane oczy.

– A będę mogła go utopić? – Widziałam w jej oczach, że byłaby zdolna to zrobić.

– Dziś nie ma żadnego topienia! – zaprotestowałam i pociągnęłam ją w stronę trybun.

Zawody się już dawno rozpoczęły, ale nam wypadło małe opóźnienie przez Xandre. Zastanawiała się przez pół godziny jakiej szminki użyć i przez to uciekł nam autobus. Na całe szczęście został jeszcze jeden wyścig, a z tego, co tłumaczył mi Azrael, on był najważniejszy.

Jak narazie trwała przerwa, a każdy z zawodników krążył po sali i rozmawiał z znajomymi i rodziną. Chwilę później do nas podszedł Azrael wraz z Zanem. Xandra od razu zrobiła skwaszoną minę i schowała swój wzrok w telefonie.

– Witam, agresywną psycholog – przywitał się wesoło.

Xandra na to wytknęła w jego stronę środkowy palec, a Zane uniósł kącik ust. Pojebana znajomość...

Fragile ShadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz