Rozdział 15

6.7K 313 150
                                    

AZRAEL

Po powrocie do domu od Meridi byłem cały w skowronkach, a jednak towarzyszyły mi przy tym sprzeczne emocje. List? Skąd one się wzięły? Nie dawało mi to spokoju. Tym bardziej, że ona uciekła jak najszybciej się da i nawet nie dała mi na niego zerknąć. Jednak myśl o tym, że wczorajszego dnia mogłem trzymać Lory w swoich ramionach i ją rozweselić poprawiła mi humor. Dzięki temu zdrzemnąłem się choć na chwilę, a od roku nie udawało mi się to tak łatwo...

Rano przywitał mnie krzyk z dołu mojego domu.

– Azrael! Wstawaj ty pizdo! Za piętnaście minut mamy trening! – Ten głos należał do Zane'a.

Gdy już chciałem wstać, drzwi mojego pokoju się otworzyły, a przez nie wparował Zane z kebabem w ręku. Gwałtownym ruchem ściągnął ze mnie pościel, po czym pociągnął za rękę, by zrzucić mnie z łóżka.

– Kurwa, jak twoja matka dała radę cię urodzić!? – Upornie mu to szło.

– Daj mi spokój... – westchnąłem zaspany.

Przez dwie minuty trwała batalia między mną, a nim. Ja zapierałam się całym swoim ciężarem, by mnie nie wyciągnął z tego łóżka, a on upierał się w zaparte. Dziwiło mnie to, że robił to z kebabem w ręce. Aż wpadłem na pewien pomysł. Gdy chłopak odchylił się do tyłu całym swoim ciężarem ciała, ja poluźniłem mój uścisk, a on upadł z hukiem na podłogę, a zaraz obok jego kebab.

– Nieee! Mój kebs!!! – Krzyczał, wpatrując się w rozwalone rollo. – Kupujesz mi drugiego!

Ten widok sprawił, że od razu zadowolony się podniosłem. Zostało nam jakieś dziesięć minut, więc totalnie zlewając załamanego Zane'a, pognałem do łazienki, aby umyć zęby i twarz, a następnie ruszyłem do szafy. Wyciągnąłem z niej pierwsze lepsze jeansy i zwykłą, białą koszulkę. Z wieszaka zabrałem moją skórzaną kurtkę. Ręką przejechałam po kosmykach moich włosów, by jakoś je ułożyć. Oczywiście jak zwykle ułoży się na różne strony.

– Podróba Di Caprio – prychnął Zane.

Zgromiłem go spojrzeniem.

– Lepiej wstawaj i jedziemy – pognałem go.

– Ale mój kebab..

– Pies zje, idź już.

Wspólnie zeszliśmy po schodach, a w kuchni zastaliśmy moją mamę. Uśmiechnęła się wesoło, ukazując swoje dołeczki. Czarne włosy miała spięte w koka, a na twarzy elegancki makijaż. Nalewała herbatę do bidonu, a wokół niej był istny sajgon. Wyglądało na to, że gdzieś się spieszyła.

– Dobrego dnia w szkole, chłopcy. Idę na rozmowę o pracę! Dobrze wyglądam? – Uniosła pytająco brew, wygładzając swoją czarna sukienkę.

– Wygląda Pani zniewalająco. – Zane ukłonił się, na co moja mama się zaśmiała.

Potem jej wzrok skupił się na mnie.

– Wyglądasz pięknie i z pewnością dasz radę. – Uśmiechnąłem się szeroko.

– Pewnie i tak nie lepiej niż twoja Meridia. – Puściła do mnie oczko, a ja prawie zakrztusiłem się własną śliną. – Ptaszki ćwierkają. Dobra, idę. Buziaki! – Pomachała nam, po czym wyszła z domu.

Fragile Shadow [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz