Rozdział 18

5.6K 264 74
                                    

Wczorajszy dzień był przełomowy dla moich myśli. Odkryłam w tym bałaganie pewne jasne fakty, które potrzebowałam zrozumieć. Na diabelskim młynie nie wiedziałam czy być szczęśliwa, czy płakać. Od tak długiego czasu po raz pierwszy dopuściłam do siebie wspomnienia z czasu poznania Azraela. I czasów gdy staliśmy się dla siebie wrogami. Może nie rozmawialiśmy o tym, ale wiedziałam, że on też o tym myślał, a fakt, że wyznał mi, że w środku jego serca kryje się jego perspektywa mnie uspokoił. Może właśnie tego potrzebowałam. Zapewnienia, że moja wersja nie była prawdziwa, a kryje się za tym drugi brzeg. Ale czy chciałam wyjaśnień? Nie byłam na to gotowa. Z każdym dniem Azrael coraz bardziej mnie zaskakiwał i mały kroczkami zburzał mój mur. To mnie przerażało. Przerażała mnie wizja, że to nie było udawane, a jego osoba osaczała moje myśli coraz bardziej.

A jeszcze bardziej przerażał mnie fakt naszego śledztwa. To był nasz główny cel, a miałam wrażenie, że zeszło to na dalszy plan, a najwidoczniej nasz „związek" odstraszył wielbiciela, lecz nie na długo. Było ich dwóch. Ten drugi widział kim jest prawdziwy on, a potwór wyczekiwał odpowiedniej chwili i właśnie taką wybrał. Gdy szczęśliwa wróciłam do domu, po zaledwie sekundzie uśmiech znikł z mojej twarzy, a serce biło jak oszalałe. List...

Ten sam schemat. Złota wstążka, podpis, rysunek rekina i tajemnicza literka... To stało się moim koszmarem i jednocześnie rutyną. Wiedziałam, że nie był to psychopata. Wątpiłam, że chciałby mnie skrzywdzić, ale jednego byłam pewna. On chciał mnie i to właśnie to sprawiało, że te listy były moją zmorą.

„ Tęskniłaś? Miłość w swej prostej i nieśmiałej mowie, powie najwięcej, kiedy najmniej powie"

I

Napisał cytat z Sen nocy letniej Szekspira. Pieprzony poeta. Westchnęłam ciężko i położyłam się na łóżku. Zaczęłam się zastanawiać, co ta literka miała znaczyć. L, E oraz I. Może imię? Miejsce? Rzecz? Sama nie wiedziałam. Bawił się ze mną w głupią grę, albo chciał bym odkryła kim jest, ale po co?

❀❀❀

W nocy nie zmrużyłam choć na chwilę oczu. Próbowałam jakoś złączyć ze sobą te głupie literki, ale to było na nic. Pełna niechęci do życia zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Azrael. Mój wygląd idelanie odzwierciedlał to jak się czułam. Ulizane w kitka i włosy, za duży dres i okulary na oczach, by nie było widać moich sińców. Gdy weszłam do samochodu chłopaka, zamarłam. Jeśli myślałam, że to ja wyglądam na zmęczoną, to się grubo myliłam.

Skóra Azraela była jeszcze bardziej jasna niż zazwyczaj, wręcz biała. Potargane włosy i kosmyki wystające poza fryzurę. Oczy... W zielonych tęczówkach nie widziałam tego blasku. Podkreślały je półfioletowe sińce, przez co wyglądał jakby nie spał kilka dni. Poczułam nagła chęć zaopiekowania się nim, lub sprawdzenia, czy wszystko było dobrze.

– Dobrze spałeś? – spytałam z troską. – Normalnie wyglądasz jak wampir, ale dziś nie jesteś zbyt kolorowy – zaśmiałam się lekko.

Jego uwaga przeniosła się na mnie, a w tym samym czasie na jego zmęczonej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Od razu z trupa przemienił się w szczęśliwego człowieka.

– Odkąd spędzam czas z tobą śpi mi się o wiele lepiej – wyznał cichym tonem.

Może jeszcze kilka dni temu bym się zestresowała, ale dziś moja reakcja była inna. Zamiast udawać, że nic nie słyszałam, po prostu posłałam mu uśmiech. Cieszyło mnie to, że moja osoba mogła mu jakoś pomóc i było to nawet... słodkie.

Fragile ShadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz