Rozdział 6

8.4K 297 107
                                    

Wpatrywałam się w posiłek umieszczony na talerzu, jak na wroga. Przez stres mój żołądek boleśnie się zaciskał, a przez to nie mogłam wziąć choć gryza kolacji. W dodatku moją głowę przejęło wspomnienie z rozmowy z Azraelem...

– Proponujesz mi udawany związek? A co z twoją reputacją. W końcu Azrael Rave nie może sobie na coś takiego pozwolić. – Przewróciłam oczami.

– Mam gdzieś, co myślą o mnie inni. – przyznał stanowczo, po czym wbił we mnie wzrok. – Obydwoje będziemy mieć z tego korzyści. Ja sprawię, że ten kretyn się od ciebie odczepi, a ty... – zawiesił się na moment.

– No właśnie. Co ja? Jakie korzyści niby ty będziesz miał? – spytałam szczerze zaciekawiona.

Azrael zrobił dwa korki w moją stronę, a po chwili  jego głowa obniżyła się na wysokość mojego ucha. Musiał się porządnie nachylić mimo mojego wzrostu. Moje marne sto siedemdziesiąt osiem centymetrów było niczym przy jego ponad dwumetrowym wzroście. Poczułam na płatku swego ucha lekki powiew jego ciepłego oddechu.

– Z czasem się dowiesz. – szepnął tajemniczo.

Już nie czułam ciepła, lecz chłód. Nie wiedziałam cienia jego osoby, tylko pustkę. Z tymi słowami zostawał mnie, bym podjęła decyzję...

– Nic nie jesz córeczko? – zapytała zmartwiona Aurelia.

Natychmiast wróciłam do rzeczywistości. W ramach odpowiedzi pokręciłam słabo głową. Czułam na sobie te piorunujące spojrzenia. Odkąd wróciłam z psychiatryka, oni nadmiernie się mną opiekowali, a raczej mnie osaczali. Nie przywykłam do ich troski, a jeśli miałabym się tego nauczyć, to z pewnością nie w trakcie drugiego dnia od mojego powrotu. Z ludźmi jest jak z zabawką. Zniszczyć jest ją łatwo, ale naprawić niekoniecznie.

– Dziecko, rusz tą kolację. Wiesz, co mówiła pani psycholog. Nie powinnaś omijać posiłków. – przypomniał stanowczo.

Kolacja, jedzenie, posiłek, głowa mi od tego prawie eksplodowała. Na całe szczęście moje ciało zostało w naturalnym stanie, ale z moich ust wyrwało się nie małe oburzenie.

– Nie chce jeść! Przepraszam, ale nie dam rady nic przełknąć, więc nie zmuszajcie mnie! – Podniosłam się z krzesła z zamiarem odejścia. Niestety ręka ojca wyprzedziła mnie, a jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku.

– Siadaj i jedz! – nakazał z zaciśniętymi zębami.

Spojrzałam na matkę. Wszystkiemu się przyglądała, ale nie zamierzała ingerować. Jak zawsze. Zmierzyłam ją gorzkim wzrokiem, po czym swoją uwagę przekierowałam z powrotem na ojca.

– Od kiedy nagle was obchodzę?! Zawsze mieliście mnie gdzieś. Serio, musiałaś mnie wpakować do psychiatryka, byście zaczęli się mną interesować?! – prychnęłam, a z moich oczu pociekła pojedyncza łza.

Pusta cisza ogarnęła całą jadalnię. Jedyne co było słyszalne, to przyspieszone bicie naszych serc. I moje złamane serce. Od zawsze pragnęłam ich uwagi, ale gdy tylko ją dostałam, uciekałam. Bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę, że martwienie się o mnie z ich strony jest fałszywe, dlatego nie mogłam siedzieć i patrzeć jak kolejne kłamstwa i „dobra" otoczka mieszają mi w głowie. Nikt z nich nie zamierzał tego przerwać, więc ja się za to zabrałam.

– Możecie skończyć udawać dobrą i szczęśliwą rodzinkę i znów zacząć mnie zlewać. – Uśmiechnęłam się z sarkazmem, a następnie skierowałam się po schodach prosto do mojego pokoju.

Przed oczami miałam tylko tą chwilę sprzed roku. Siedemnastoletnia Meridia szczęśliwa, że mama zabierze ją na zakupy i spędzą w końcu razem trochę czasu. Za tym kryło się coś innego. Cel był inny... Dlatego od tamtego dnia nienawidzę zakupów.

Fragile Shadow [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz