***Wojtek***
Okłamaliśmy Dianę. Trzeba to przyznać, choć oboje czujemy się z tym okropnie. Czemu to zrobiliśmy? Wtedy wydawało nam się to najlepszą opcją. Tak, wiem, że było to cholernie niewychowawcze posunięcie, ale chcieliśmy, żeby mimo wszystko miała ze swoich urodzin miły czas. Po części też dlatego, że my sami wierzyliśmy w to, że jednak przyjadą. Przez długi czas, a w zasadzie do momentu, kiedy nam napisali, że jednak się nie pojawią, mieliśmy z Amelką nadzieję, że mimo wszystko nie wystawią Dianki i przyjadą chociaż na moment. Złożą jej życzenia, dadzą prezent, chwilę porozmawiamy. Myślałem sobie: ,,Przecież to dziecko. Byliby w stanie jej to zrobić w urodziny?".
Okazało się, że byli. A powodem było to, że...Dianka jest dzieckiem. A oni od ponad roku nie mogą na dzieci patrzeć. Nieważne, czy to niemowlę, ośmiolatek czy licealista. Więc przy takich wiatrach zobaczymy się, kiedy Diana dorośnie.
Powoli zaczynają przypominać mi typ chrzestnych- widmo. Niby są, ale w praktyce tak, jakby nie istnieli. To najczęściej ten wujek, który na weselu nawet nie wie ,,z czyjej jest strony" i na każdą okazję wciska chrześniakowi banknoty z wizerunkiem Jagiełły. Razem z nim jest jeszcze ciotka, która nigdy się nie odzywa, ale kiedy przychodzi co do czego, jest naraz prawnikiem, lekarzem i współczesną wersją chyba każdego możliwego świętego. Czyli, krótko mówiąc, znawcą wszystkiego, ale tak naprawdę niczego.
Nie chcę Gabi i Michałowi niczego ujmować, bo do tej pory w powierzonej im przez nas roli spisywali się wzorowo. Tylko kilkanaście miesięcy temu coś się posypało. Możemy im współczuć, ale tego, co w tym momencie przeżywają, nie zrozumiemy pewnie nigdy.
I pewnie stąd ten zawód i irytacja, które odczuliśmy po ich wiadomości. Ale chyba nie powinniśmy rozpatrywać ich postępowania w kategoriach ,,wypada- nie wypada", zważywszy na to, że oni pewnie sami niektórych swoich poczynań nie rozumieją. I żeby to lepiej zobrazować, posłużę się tu cytatem z pierwszego tomu ,,Kolorów zła" Małgorzaty Oliwii Sobczak. Gdyby umarli im rodzice, byliby sierotami; gdyby było to jedno z nich, byliby wdową lub wdowcem. Ale stracili dziecko. Jak więc powinni się określać?
Na to pytanie chyba nie ma dobrej ani chociaż poprawnej odpowiedzi, prawda?
***
Unoszę powiekę na dźwięk rozdzwaniającego się telefonu. Zastanawiam się też, kto to może być, skoro wszyscy, którzy nas znają, wiedzą, że w weekendy nie budzi się nas do dwunastej.
- Tak?- mamroczę do telefonu, starając się na powrót nie zasnąć.
- Cześć, mordo, jesteście w domu? - słyszę Michała po drugiej stronnie słuchawki.
- A gdzie mamy być o tej godzinie, idioto?
- Luz, tylko się upewniam. Jedziemy do was, a w zasadzie...do waszej córki.
- Serio?
- Bardziej poważnie się nie da.
***
Zjawiają się u nas wczesnym popołudniem. Nadal nie wyglądają zbyt zdrowo, ale na pewno lepiej, niż wtedy, kiedy to my ich odwiedziliśmy. Widać jednak, że niestety nadal jest między nimi chłodno. Ale już też nie tak, jak wtedy. Nie utrzymują już kilkumetrowego dystansu. Dzieli ich od siebie tylko kilka kroków.
- Hej, Dianuś -Gabi na widok małej wychylającej się z przedpokoju mocno łamie się głos, a jej oczy przypominają dwie błyszczące, szklane kulki.
- Cześć- mała wydaje się zaskoczona. Krok w ich stronę wykonuje tak, jakby nie wiedziała, czy aby na pewno powinna podchodzić.
- Coś tu dla ciebie jest.
Diana zajmuje się otrzymanym prezentem, czyli kubkiem i którąś z części serii. Nie zdążyłem się przyjrzeć, która to.
- Szczerze, nie spodziewaliśmy się was tu- zauważa Amelka.
- Uwierz, że my też. Jakiś czas temu byliśmy na cmentarzu. Nie wiem, co to było, ale coś nas tknęło, żeby... zacząć żyć znowu.
Patrzymy na nią z zaskoczeniem.
- To nie tak - unosi ręce, jakbyśmy mieli do niej strzelać.- Nie chcemy zapominać o...dzieciach- widać, że używanie liczby mnogiej w tym kontekście nadal jest dla niej trudne.
- Stara, nikt tak nawet nie pomyślał.
- W przyszłym tygodniu lecimy na Sycylię - dodaje Michał, kładąc dłoń na jej kolanie.
- Nie pojechaliście tam w podróż poślubną?- przypominam sobie.
- Tak. I zrobimy to znowu. Żeby zobaczyć, czy dalej czujemy do siebie to samo, co siedem lat temu.
Cześć!
Oto kolejny rozdział:)
Myślicie, że Gabrysi i Michałowi uda się na nowo do siebie dotrzeć?
Dajcie znać;)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba<3
Do następnego!
P.
CZYTASZ
Miłość bez barier TOM III
Teen FictionOn- pełen dystansu do siebie i świata informatyk zakochany od dekady w dziewczynie poznanej w liceum. Ona- młoda, ambitna kardiochirurg z marzeniami i nadzieją na zmiany w medycynie. Oni razem- para, która mimo jego niepełnosprawności żyje pełnią ży...