Nadzieja

21 7 9
                                    

***Amelia***


Kasia Nosowska w piosence zadedykowanej ofiarom powodzi sprzed niecałych trzydziestu lat zaśpiewała o tym, że nadzieja pomoże uczynić cuda realnymi. Uwielbiam i wokalistkę, i tę piosenkę, ale...praca w szpitalu zrobiła ze mnie realistką. Nadzieję można mieć i czasami tylko ona powstrzymuje człowieka przed popadnięciem w obłęd. Mam jednak świadomość, że nadzieją można się wykończyć. A wiem dlatego, że w pewien sposób sama to na sobie sprawdziłam. Wtedy, kiedy umarł mi pierwszy pacjent. Łudziłam się, że dam radę go odratować, mimo że tak naprawdę potrzebny byłby nam do tego cud. 


Podobnie było z Gabi. Lekarze do końca karmili ją nadzieją na uratowanie dzieci. Za każdym razem. Przy tym ostatnim przestała im już wierzyć. Sama już wiedziała, że jest okłamywana.  Wiem, że pewnie miało to na celu podtrzymanie jej na duchu, ale dla mnie, jako lekarki, mówienie pacjentowi lub jego rodzinie, że jest dobrze, kiedy de facto nie jest, nie ma sensu. 


To  tak, jakby powiedzieć rodzicowi dziecka z  zespołem Downa, że za parę lat będzie wyglądało jak jego rówieśnicy bez dodatkowego chromosomu. 


Bzdura, co nie? 


Też tak myślę. Gabi za każdym razem prosiła, żeby lekarze nie traktowali jej jak dziecka. Wolała okropną prawdę od nieprawdziwego eufemizmu. Bo jak inaczej nazwać to, że ginekolog wciskał jej kit o ,,maleńkim krwawieniu", kiedy ona krew miała dosłownie na kolanach.  Kiedy  moja przyjaciółka straciła jej tak dużo, że na cito potrzebowała transfuzji. 


Ponoć, kiedy sytuacja się lekko ustabilizowała, Michał z wyrzutem zapytał lekarza:,, Dalej chce ją pan okłamywać, że nic złego się nie dzieje i tak się w ciąży zdarza?".  


Czy się tej reakcji dziwię? Nie, ani trochę.


***


Co ,moim zdaniem powinno, być dyscypliną olimpijską, a nie jest? Zdecydowanie operowanie pacjenta, kiedy jego stan się pogarsza.  Chociaż...równie stresująca jest dla mnie bezpośrednia współpraca z szefem. Jego nazwisko do tej pory mocno mnie onieśmiela. 


Na chwilę odsuwam się od stołu o kilka kroków. Kiedy Religa coś przy pacjencie robi, wolę się nie mieszać, dopóki mnie o to wyraźnie nie poprosi. Słychać bardzo przyspieszoną pracę kardiomonitora. Nie jest dobrze, myślę, odruchowo zakładając nowe rękawiczki. 


Religa przeklina pod nosem. 


- Amelia, do kurwy nędzy, chodź tu!- woła, a ja działam wręcz automatycznie, choć mimochodem zdążyłam pomyśleć, że mój szef zachowuje się dokładnie tak, jak jego ojciec.


Ale tę myśl zbywam tak szybko, jak się pojawiła. Teraz moją głowę zajmuje to, że mam w dłoni ludzkie serce, które usiłuję przywrócić do pracy. 


Nic. Jak źle było, tak nadal jest. Jedna z pielęgniarek podsuwa mi już defibrylator. Ten używany przez kardiochirurgów przypomina raczej dwie połączone ze sobą łyżki. 


- Jest!- oznajmiam z zadowoleniem, patrząc na znajomą łamaną linię na ekranie.


Świetne uczucie.


***


Wyjazd na Sycylię chyba wychodzi naszym przyjaciołom na dobre. Od rana do nocy jesteśmy z Wojtkiem bombardowani zdjęciami plaży, kolorowych drinków, krystalicznie czystego morza i innych temu podobnych kadrów. Wśród nich są też zdjęcia Gabi i Michała. Ich razem albo osobno, tyle że w drugim wypadku pisali, które z nich stoi za obiektywem. 


Miło mi ich takich widzieć. 


- Tacy to pożyją, co? Tydzień na Sycylii...- stwierdza Wojtuś, ale zaraz się mityguje, dochodząc chyba do wniosku, że w ich sytuacji mówienie tego typu rzeczy jest lekko passe. 


- Niech tam siedzą nawet miesiąc, jeśli ma im to pomóc. Oni  już nawet wyglądają inaczej!- zauważam.


- Już nie wyglądają, jakby za chwilę mieli się przenieść na tamten świat, co nie?


- Tak. Oby im się udało. I ze związkiem, i z dzieckiem. 


- Myślisz, że to drugie jest możliwe?


- Wiesz...nie jestem ginekologiem. Ale myślę, że tak. Ani ona, ani Michał, nie mają żadnych chorób tarczycy ani innych, które by oddziaływały na płodność. Żadnych leków, które mogłyby ją osłabić, też nie biorą. Pod kątem genetycznym też ponoć nic im nie wyszło, więc...nie widzę powodu, dla którego tak u nich jest. 


- To co, chcesz powiedzieć, że....to tak po prostu?


- Nie wiem. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków....



Hej!

Oto kolejny rozdział;)

Myślicie, że Gabi i Michał się pogodzą?

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego! 

P.


Miłość bez barier TOM IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz