- Chcesz zobaczyć?
Głos brata był jak zawsze pełen radości i energii. Adam udawał, że go nie słyszy. Nie miał ochoty na towarzystwo. Siedział na stercie zeszłorocznego siana i przyglądał się figurce mężczyzny, której wciąż nie udało mu się dokończyć. Czuł, że nie może jej tak zostawić. Ten drewniany mężczyzna potrzebował twarzy. Każdy człowiek potrzebuje twarzy.
- Ogłuchłeś, wielkoludzie? Co tak siedzisz? - denerwował się starszy z rodzeństwa.
Adam odłożył figurkę w to samo miejsce, gdzie znajdowała się reszta jego małych rzeźb i zeskoczył z siana.
- No, pokaż. To może uwierzę - odpowiedział.
Jego brat zniknął na chwilę, by po sekundzie wskoczyć z impetem do stodoły. Miał już na sobie niedzielny strój: czystą lnianą koszulę, luźne płócienne spodnie przewiązane kolorowym sznurkiem oraz buty. Prawdziwe buty.
- Patrz!
- Widzę dziurawe bambosze.
- Sam jesteś bambosz! To galante buty! Prawie nie mają dziur.
Rzeczywiście, buty były w dość dobrym stanie; oprócz widocznego zszycia z przodu i drobnej dziury na boku prawego buta, były to solidne skórzane buty z wysoką cholewą.
- Ładne - przyznał Adam.
- Jasne, że ładne. Piękne! - wykrzyknął brat, posyłając Adamowi rozbrajający uśmiech. - Jak młynarzówna je zobaczy dziś w kościele, od razu pójdzie ze mną na sianko.
- Byłaby głupia, gdyby chciała takiego gamonia.
- Będzie chciała zobaczysz. - oczy brata zaświeciły się z radości. - Jeszcze dzisiaj, jak wszyscy będą w arendzie...
- Młynarz nie chodzi do arendy - przerwał mu Adam. - Żona trzyma go krótko.
- Dzisiaj pójdzie. Z resztą wszyscy dzisiaj tam pójdą. - odpowiedział, śmiejąc się sam do siebie. - No, może prawie wszyscy.
- Niby dlaczego? - spytał Adam.
- Nic nie wiesz? - brat spojrzał na niego zaskoczony. - Dziad przywędrował. Będzie wieczorem opowiadał co się w świecie dzieje.
- Może wie o czynszach? - Adam poczuł szybsze bicie serca.
- Pewnie wie - powiedział brat, przyglądając się swoim butom.
- Nie chcesz wiedzieć, co powie?
- Wolę dowiedzieć się, co młynarzówna ma pod sukienką - zaśmiał się niedbale. - A o czynszach ty mi jutro opowiesz.
- Ciekawe czy się tego dowiesz, jak pójdziesz do kościoła cały w sianie?
Adam przysunął się do brata, złapał go w pół i delikatnie uniósł do góry.
- Puszczaj mnie! - krzyknął brat.
Miał go już rzucić na stożek siana, gdy w drzwiach stodoły pojawiła się ich matka.
- Puść go! - powiedziała stanowczo. - Ma tylko jedną niedzielną koszulę!
Adam położył brata z powrotem na ziemi. Ten roześmiał się i szybkim krokiem uciekł ze stodoły. Matka nadal surowo patrzyła na niego.
- Tak chcesz iść do kościoła?
- Nie - powiedział krótko Adam.
- To na co czekasz?
- Już idę.
Ruszył w stronę chaty, jednak matka powstrzymała go, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Uważaj na nich dzisiaj! Szczególnie na ojca. Pilnuj, żeby nie narobił kłopotów - jej głos był pełen troski.
YOU ARE READING
Lodzermensch 1861
Tarihi KurguAdam, młody chłop pańszczyźniany, zmuszony jest do ucieczki ze swojej rodzinnej wsi. Oskar, Niemiec żydowskiego pochodzenia, stara się uratować rodzinny interes i uwolnić się od długów zaciągniętych u lokalnego gangstera. Ewa, córka podupadłej rodzi...