Rozdział 3 - Adam

1 0 0
                                    

- Chcesz zobaczyć?

Głos brata był jak zawsze pełen radości i energii. Adam udawał, że go nie słyszy. Nie miał ochoty na towarzystwo. Siedział na stercie zeszłorocznego siana i przyglądał się figurce mężczyzny, której wciąż nie udało mu się dokończyć. Czuł, że nie może jej tak zostawić. Ten drewniany mężczyzna potrzebował twarzy. Każdy człowiek potrzebuje twarzy.

- Ogłuchłeś, wielkoludzie? Co tak siedzisz? - denerwował się starszy z rodzeństwa.

Adam odłożył figurkę w to samo miejsce, gdzie znajdowała się reszta jego małych rzeźb i zeskoczył z siana.

- No, pokaż. To może uwierzę - odpowiedział.

Jego brat zniknął na chwilę, by po sekundzie wskoczyć z impetem do stodoły. Miał już na sobie niedzielny strój: czystą lnianą koszulę, luźne płócienne spodnie przewiązane kolorowym sznurkiem oraz buty. Prawdziwe buty.

- Patrz!

- Widzę dziurawe bambosze.

- Sam jesteś bambosz! To galante buty! Prawie nie mają dziur.

Rzeczywiście, buty były w dość dobrym stanie; oprócz widocznego zszycia z przodu i drobnej dziury na boku prawego buta, były to solidne skórzane buty z wysoką cholewą.

- Ładne - przyznał Adam.

- Jasne, że ładne. Piękne! - wykrzyknął brat, posyłając Adamowi rozbrajający uśmiech. - Jak młynarzówna je zobaczy dziś w kościele, od razu pójdzie ze mną na sianko.

- Byłaby głupia, gdyby chciała takiego gamonia.

- Będzie chciała zobaczysz. - oczy brata zaświeciły się z radości. - Jeszcze dzisiaj, jak wszyscy będą w arendzie...

- Młynarz nie chodzi do arendy - przerwał mu Adam. - Żona trzyma go krótko.

- Dzisiaj pójdzie. Z resztą wszyscy dzisiaj tam pójdą. - odpowiedział, śmiejąc się sam do siebie. - No, może prawie wszyscy.

- Niby dlaczego? - spytał Adam.

- Nic nie wiesz? - brat spojrzał na niego zaskoczony. - Dziad przywędrował. Będzie wieczorem opowiadał co się w świecie dzieje.

- Może wie o czynszach? - Adam poczuł szybsze bicie serca.

- Pewnie wie - powiedział brat, przyglądając się swoim butom.

- Nie chcesz wiedzieć, co powie?

- Wolę dowiedzieć się, co młynarzówna ma pod sukienką - zaśmiał się niedbale. - A o czynszach ty mi jutro opowiesz.

- Ciekawe czy się tego dowiesz, jak pójdziesz do kościoła cały w sianie?

Adam przysunął się do brata, złapał go w pół i delikatnie uniósł do góry.

- Puszczaj mnie! - krzyknął brat.

Miał go już rzucić na stożek siana, gdy w drzwiach stodoły pojawiła się ich matka.

- Puść go! - powiedziała stanowczo. - Ma tylko jedną niedzielną koszulę!

Adam położył brata z powrotem na ziemi. Ten roześmiał się i szybkim krokiem uciekł ze stodoły. Matka nadal surowo patrzyła na niego.

- Tak chcesz iść do kościoła?

- Nie - powiedział krótko Adam.

- To na co czekasz?

- Już idę.

Ruszył w stronę chaty, jednak matka powstrzymała go, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Uważaj na nich dzisiaj! Szczególnie na ojca. Pilnuj, żeby nie narobił kłopotów - jej głos był pełen troski.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 01 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Lodzermensch 1861Where stories live. Discover now