⋆ Rozdział 34.

120 22 14
                                    

-ˋˏ ༻✿༺ ˎˊ-

Minęły dwa tygodnie od urodzin Adeliny. W tym czasie rozpoczęła się oficjalna przerwa od zajęć i przygotowania do egzaminów semestralnych, które Ad wzięła bardzo na poważnie. Nie miała ochoty poprawiać roku.

Także w międzyczasie postępowania Wyrywacza Serc nie malały. Zdążył zabić kolejne trzy osoby, a co dziwne, Adelina nawet nie zwróciła na to uwagi. Znaczy.. miała ochotę, ale nie czas i - przecież obiecała, prawda?

Czas który normalnie spędziłaby nad śledztwem spędzała z Telimeną. Tak szczerze mówiąc, od dwóch tygodni niemal mieszkały razem w kwaterze Ad. Ich relacja jakby podskoczyła. Niedopowiedzenia i dyskomfort nie istniały, czuła się przy niej nadzwyczaj dobrze. Celestial oczywiście w dużej mierze robiła jej za nauczycielkę za co dziękowała - nie kłamiąc - nocą.

W tej chwili kobieta była u Serafinów, ponieważ należała do komisji egzaminacyjnej i musiała zapoznać się z zasadami. Adelina zaś próbowała zając sobie czas czymś innym niż rozmową. Zapomniała, że istnieje pojęcie ciszy. Zupełnie uzależniła się od posiadania kogoś obok i zaledwie pięć minut samej wzburzało jej nerwy.

Niebo się ściemniało, a głuche odgłosy wody kapiącej z nieco zepsutego kranu denerwowały bardziej niż w ostatnich dniach. Z resztą, wszystko zaczęło ją irytować. Czuła się jak na detoksie tyle, że w zamian braku narkotyków brakowało jej Telimeny. W sumie, na jedno wychodziło, była jak narkotyk. Ale najgorsze było to, że w ciągu najbliższych kilku godzin nie miała wrócić.

Wraz z myślą, że chyba zejdzie czekając jeszcze piętnaście minut dłużej, postanowiła wyjść się przewietrzyć. Normalnie poszłaby ćwiczyć, ale sale wciąż były niedostępne. Wciąż miała do tego żal. No i również pominęła fakt, że Celestial pokróc zakazała jej gdziekolwiek wychodzić zwłaszcza, że została zamordowana dziewczyna w jej wieku. Może słusznie było posłuchać, ale na Arcydemona, przestała się już bać. Jeśli chciał ją zabić, już by to zrobił.

Po chwili znajdowała się już przed akademikiem. Nie wiedziała gdzie idzie, chciała tylko świeżego powietrza. Ostatecznie czując, że znów zaczyna kropić, zdecydowała się na altanki. Prowadził do nich niewielki labirynt, przez który przeszła bez problemu. Znała go na pamięć. Z okna poprzedniej kwatery miała na niego idealny widok i wielokrotnie paląc papierosa rozwiązywała jego różnorodne przejścia. Miała je w jednym palcu.

Siadając na ławce, wyciągnęła paczkę papierosów. Je na szczęście zawsze miała przy sobie, Telimena o to dbała. Można było pomyśleć, że sama nakłaniała ją do uzależnienia, lecz problem leżał tam, gdzie Adelina nie spożyła nikotyny. Celestial zdołała zauważyć, że ciężko było ją znieść. Tak samo bez kawy. Choć ciężko się na to patrzyła to wiedziała, z czym się to je. Nie mogła zabraniać jej wszystkiego, czyż nie?

Napięcie z podbrzusza nieco opadło i odetchnęła na uczucie spokoju. Kątem oka widziała nieznaną jej dziewczynę, która siedziała prosto na deszczu, choć altanki były wolne. Nie żeby się przejęła, po prostu pamiętała jak rankiem po przygodzie z deszczem ledwo mówiła, a o podniesieniu się z łóżka szkoda nawet wspominać. Wypiła hektolitry herbaty z cytryną i po raz pierwszy wzięła inne leki niż nasenne lub uspokajające. Do tej pory nie wierzyła w działanie przeciwbólowych, a tu proszę, następnego dnia czuła się jak nowo narodzona.

Za bardzo odlatywała do wspomnień, a tego w zamyśle nie miała. Zapaliła kolejnego papierosa a wraz z paczką wyjęła słuchawki z urządzeniem, którego nazwa ciągle gdzieś jej przepadała, ale służyło do muzyki. Miała słuchawki, czaicie? Spełniła kolejne, małe marzenie i to dzięki Telimenie. Każde było spełnione dzięki niej.

Włączyła odtwarzacz, włożyła słuchawki do uszu i oparła się wygodnie o ławkę. Nogi założyła na nią. To nie było to samo co rozmowa, na pewno nie, ale lepsze niż cisza. Pokochała muzykę, więc nie tak źle.

Siedziała tak chyba przed godzinę. Piosenka się kończyła i zaczynała nowa. Myśli skupione głownie ku kobiecie najmowały myśli i nie chciała szczerze się ich pozbywać. Oprócz jednej. Tej jednej, w której ciągle słyszała z JEJ ust TE słowa. Ile by dała, żeby móc je odwzajemnić. Lecz w tamtym momencie zdała sobie sprawę, że nieważne jakby się starała "kocham cię" nigdy nie przejdzie jej przez gardło.

Przecież nie umiała kochać, a nie mogła jej okłamać mówiąc to. Nie nauczyła się kochać. Mogła coś czuć, ale czy to od razu miłość? Czy poczucie bezpieczeństwa, komfortu, chęć niekończących się rozmów i pożądanie gromadziło się do uczucia? Niby tak brzmiało..

Próbowała, naprawdę. Próbowała ćwiczyć te słowa. I wychodziły jej, ale wymioty. Jak doprowadziła do tego stanu? Zadawała sobie pytanie. Chciała, żeby ktoś choć na chwilę przejął jej ciało i powiedział to za nią. Chciała udowodnić, że może ją kochała.

Trzeci dopałek wylądował zgaszony pod butem. Wstała, z zamiarem wrócenia do środka. Zakręciło się jej w głowie od nikotyny, głośna muzyka zagłuszała resztę myśli.

In the land of Gods and Monsters I was an angel living in the garden of evil. Screwed up, scared, doing anything that i needed, shining like a fiery beacon. You got that medicine I need. Fame, liquor, love, give it to me slowly. Put your hands on my waist, do it softly. Me and God don't get along, so now I sing.

Telimena sama komponowała playlistę. Stwierdziła, że wybrała wszystkie posiadane piosenki, które kojarzyły się jej z Adeliną i podarowała wraz z prezentem. Adelinie dziwnie było przyznawać, że trafiła z niemal każdym tekstem. Przerażało ją, że udowodniła iż zna ją bardzo dobrze.

Na akademickich korytarzach zdjęła słuchawki tak na wszelki, żeby mieć czujność. Nie zdawało się, że będzie jej potrzebować, poważnie. A jak wiadomo, los lubił robić jej psikusy i ona sama przypomniała sobie o tym podczas przechodzenia przez blok G. Zgaszone światła potwierdziły jej złe odczucie.

Wyrywacz Serc szedł sobie jak gdyby nigdy nic korytarzem. Poznała go, poznałaby go wszędzie i o każdej porze. I poszła za nim. Schowała wszystko szczelnie do kieszeni i ruszyła cicho za nim. Jak głupia musiała być myśląc, że jej nie zauważy. Ale nie, był tak głupi jak ona, bo tak się nie stało. Był czymś.. zamyślony, przejęty? Rozglądał się, a gdy to robił, kryła się za drewnianymi winklami.

Przeszedł prawie do przejścia prowadzącego do bloku F. Zatrzymał się przy schodach, Adelina skryła się za rogiem. Oddychała ciężko, była zbyt blisko niego. Kątem oka zauważyła, że wyciąga cegłę ze ściany, po czym wchodzi do windy. Gdy ta zjechała na dół, popędziła do cegły i ją wyciągnęła. Winda pojawiła się ponownie.

Pusta, nie zmylcie się myśląc, że tylko jedna maszyna krążyła po szkole. Były ich setki i magiczne, nie? W tym bloku akurat krążyły na szczęście tylko dwie i już miała plan jak zdemaskować mordercę.

Zjechała do swojej kryjówki. Pierwszy raz od bardzo dawna wróciła do tego miejsca, lecz tylko na chwilę. Wzięła z niej poduszkę daktyloskopijną, metalową płytkę i tusz. Nabyła to dawno temu, wydała ostatnie pieniądze i nigdy się nie przydało. Aż do teraz.

Zapakowała wszystko w nerkę i wróciła na górę. Pierw chciała zebrać odciski z cegły lecz uświadomiła sobie, że jej dotykała. Przywołała więc windę. Uciecha jaką złapała widząc, że nie jechała tą maszyną była nie do opisania. Udało się za pierwszym razem.

Nie miała zamiaru zjeżdżać na dół. Podeszła do czytnika i zebrała z niego odcisk całej dłoni. Mogło się wydawać, że to na nic zdatne, ale ona myślała inaczej. Musiała teraz wyłącznie czekać na Telimenę.

I na kolanach ubłagać ją, żeby za pomocą pobranych linii papilarnych zeszła z nią do kryjówki cholernego Wyrywacza Serc.

-ˋˏ ༻✿༺ ˎˊ-

Ice and HoneyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz