-ˋˏ ༻✿༺ ˎˊ-
Kiedykolwiek zastanawialiście się jak możliwe jest to, że nawet będąc otoczonym masą ludzi wciąż czujecie się całkowicie samotni? Krzyczycie w pokoju pełnym hałasu, ale nikt nie słyszy akurat was. Świat się kręci, konwersacje nie zaprzestają, a ty tkwisz we własnej małej bańce, obserwując wszystko z zewnątrz. To właśnie izolacja. Nie chodzi o bycie samemu. Chodzi o poczucie samotności, mimo, że wcale nie jesteś sam.
Istnieje ta niewidzialna ściana pomiędzy tobą i wszystkimi innymi. Nieważne jak bardzo będziesz próbował ją przekroczyć, ona i tak zostanie. Oglądasz śmiejących, rozmawiających ludzi, tworzących wspomnienia. Ale ty nie możesz być tego częścią. To jak oglądanie życie z okna. Twój oddech odbija się o szybę przypominając, że nigdy nie będziesz tacy jak reszta. A najgorsza część tego wszystkiego? Nikt nie zdaje sobie sprawy. Nie widzą tego dystansu, bo są zajęci swoim życiem.
Cisza w środku hałaśliwe rośnie. To zupełnie nie jest cisza od której możesz uciec słuchając muzyki lub prowadząc konwersacje. To cisza, która siedzi w twojej klatce piersiowej i pojawia się w myślach nocami. Ta cisza, która sprawia, że zaczynasz kwestionować wszystko: Kim jesteś? Czego naprawdę chcesz? Nie pamiętasz ostatniego momentu gdzie ktokolwiek cię zauważył.
Ironia izolacji sprawia, że pragniesz połączenia z kimś jeszcze bardziej, a z drugiej strony cholernie się tego boisz. Chcesz, żeby ktoś zburzył te ściany, ale myśl, że ktoś mógłby być tak blisko cię przeraża. Czas mija, a ty zaczynasz zastanawiać się, czy to jest jedyne wyjście. Czuć się tak cały czas, być samotnym całe życie. Może niektórzy są stworzeni do takiego życia jakiego pragniesz, a innym - tobie, nie jest ono pisane. W końcu mówisz sobie, że przecież go nie potrzebujesz.
Próbujesz zapełnić pustkę. Praca, zainteresowania. Sądzisz, że to działa, ale to tylko przykrywka. Pustka wypełnia się tylko wtedy, gdy nie masz pojęcia co robisz, a adrenalina wypełnia ciało. I przyzwyczajasz się, a to nie znika. TY stajesz się izolacją. Lubisz ciszę. Co z tego, że wiesz, iż to kłamstwo. Kłamstwo wmawiane zbyt długo końcowo staje się częściową prawdą i sam zaczynasz wierzyć, że tak jest. A skoro tak jest, to znaczy, że znalazłeś wyjście i izolacji już nie ma.
Aż przychodzi ta jedna noc, kiedy adrenalina przewyższa morały i etykę, własną strefę komfortu.
Tej nocy w Blackout wylało się bardzo dużo krwi, nie tylko z ręki Wyrywacza serc. Krew wylała się spod ręki ofiary izolacji. Lecz czy to usprawiedliwiało? Albo, lepiej. Czy izolacja sprawiła, że zabijał przyszłe wspomnienia, a ona próbowała zabić stare?
Blok N był niemal cały w krwi. Zamordował całą grupę hokeistów z niższych klas. Istna tragedia, katastrofa. Jego izolacja złamała zasady. Sześcioro chłopców pozostało martwych może na własne życzenie. Przed śmiercią widzieli szaleństwo w oczach Wyrywacza. Odbiło mu w cholerę. Nie zrobił wszystkiego dokładnie, miał to gdzieś. Potrzebował adrenaliny w swoich żyłach, a jedno morderstwo mu nie starczyło. Powtórzył je więc pięć razy.
Mało tego, nie zaprzestał na zabraniu serca i poćwiartowaniu ciała. Zmasakrował je. Wyglądały jakby potrącone przez pociąg. Dzieci, które niczym nie zawiniły, a ucierpiały najbardziej.
Śmierć nakarmiła się sześcioma duszami, choć wcale nie chciała. Sama zaczynała czuć strach podle Wyrywacza. Strach i obrzydzenie. Ona także widziała z jaką premedytacją i psychozą zabijał chłopców. Patrzyła na wiele śmierci, ale spod ręki przyjaciela zaczynała stawać się okropna, a nie miał przestać. A ona musiała mu kibicować. Był jej przyjacielem.
W bloku E - bloku Adeliny, także polała się krew. Zdecydowanie mniejsza ilość, ale wystarczająca, by sprawić zawroty głowy i krwistą kałużę na szarych płytkach. Jej też odbiło, nigdy nie zrobiła sobie krzywdy innej niż starcie skóry podczas obijania worków treningowych.
Czuła, że przesadziła w dzisiejszej rozmowie z Telimeną. Gdyby była na jej miejscu, nie wytrzymałaby tego wszystkiego, jeśli było prawdą. Sęk był w tym, że przez podejrzenia do niej musiała wrócić do tak bolesnej przeszłości. Wierzyła w nią, ale nie wierzyła, że Celestial była z tym pogodzona. To było za wiele na każdą istotę.
Adelina jedynie słysząc o tym się załamała. Nie pamiętała momentu w którym zlękniona wpadła do kwatery, pobiegła do kuchni chlusnąć lodowatą wodą w twarz, a następnie nie myśląc złapała za noż. Dopiero piekelny ból ją ocudził, jednak nie ma tyle, by przestała. Więc pobiegła do łazienki i z bólem serca zaczęła obwiniać się o złe samopoczucie nauczycielki, na które przecież nie miała wpływu.
To zrobiła z nia adrenalina. Gdyby rozum nie wszedł jej w paradę, skończyła by źle. Nie martwa, ale nieśmiertelność nie oznaczała niezniszczalności. Jeden zły, kolejny ruch, a mogła zostać kaleką. Kilka kolejnych uderzeń potylicą o umywalkę i mogła stracić świadomość.
Adelina miała trochę wspólnego z Wyrywaczem Serc. Nie kontrolowali siebie, poddawali się irrancjonalnym emocjom i bardzo dobrze skrywali, dopóki nie przechodzili do sedna swoich działań. Wyrywacz serc nie miał litości do ofiar, a Adelina do podejrzanych.
Tracili kontrolę nad własną izolacją, próbując nieświadomie doprowadzić do krzywdy innych, a następnie swojej. Błędne koło, które nigdy nie miało się kończyć.
Mieli ten sam powód - sprawiedliwość. Mieli ten sam sposób - lekceważenie i irracjonalizm. Mieli w sobie to samo - brak granic. Wpadali we własne dołki, które kopali.
Koniec końców, byli do siebie podobni, lecz stali po przeciwnych stronach.
Choć czy na pewno?
-ˋˏ ༻✿༺ ˎˊ-
CZYTASZ
Ice and Honey
Genel Kurgu[wlw, txs] Tradycyjnie śmierć i miłość nie chodzą ze sobą w parze. Miłość jest jak wulkan: gorąca i nieprzewidywalna. Śmierć za to chłodna i nieuchronna. Adelina zaczyna tańczyć z dwoma naraz, gdy na drodze do rozwikłania sprawy Wyrywacza Serc poja...