Kazemaru Ichirouta wrócił do domu zmęczony. Na studiach ciężar zajęć i ćwiczeń był większy niż w czasach szkoły średniej, a on chciał się wspinać na coraz wyższy poziom, zarówno w nauce, jak i w sporcie. Co najgorsze, nawet jak wracał do domu nie miał spokoju ponieważ był zmuszony do mieszkania z Fundou Akio. Nie był zadowolony z tego. Fundou zawsze go irytował i uważał że jest nie dojrzały. Tego dnia był wyjątkowo zirytowany po długim dniu. Na treningu przesadził i skończyło się tym że jego mięśnie pulsowały, a drobne rany na ramionach i nogach piekły nieznośnie. Potrzebował pomocy, a jedyną osobą, która tą pomoc mogła dać był Fundou Akio. Złość pojawiła się w nim na samą myśl o proszeniu o przysługę kogoś tak aroganckiego. Pomimo że ostatnie Fundou był milszy i trochę mądrzejszy, były momenty w których Kazemaru nawet łapał się na gapieniu się na niego i myśleniu że mógłby być atrakcyjny. Chłopak delikatnie poprawił bluzkę i podszedł do Fundou, który właśnie kończył swoją kolacje.
-Fundou,-zaczął Kazemaru nieco sztywno. Wziął głęboki wdech i powiedział- czy... mógłbyś mi pomóc z opatrzeniem tych ran?-Fundou uniósł brew, zaskoczony, że Kazemaru, osoba, którą uważał za swojego rywala, a może nawet wroga, prosił go o pomoc. Jego oczy zabłysnęły satysfakcją.
- ohhh? Potrzebujesz MOJEJ Pomocy? Czuje sie zasczycony. Nie może ci pomóc jakaś twoja koleżanka?- Kazemaru westchnął, podszedł bliżej I spojrzał na niego
- Jakby mogła to bym cie nie pytał. Uwierz jesteś ostatnią osobą o której pomyślałem- Fundou zaśmiał się I poprawił włosy
-Usiądź-mruknął między śmiechem, wyciągając z szafki apteczkę. Kazemaru usiadł na krześle obserwując, jak Fundou starannie przemywa i bandażuje rany. Czuł pod palcami chłód jego dłoni, a jednocześnie wyraźne ciepło, które przenikało do jego skóry. Kazemaru spojrzał na Fundou z ukosa – zazwyczaj pełen wyższości, teraz wydawał się... troskliwy? To zaskoczyło Kazemaru, a jeszcze bardziej zdziwiło go to, że po raz pierwszy od dawna poczuł spokój w jego obecności. Kiedy Fundou skończył, spojrzał na Kazemaru w dziwny sposób. Patrzyli na siebie przez chwilę dopóki Fundou nie odchrząknął i odsunął się szybko trochę zaczerwieniony.
-Gotowe. Spróbuj się nie forsować ok?-Kazemaru skinął głową, nie wiedząc, co powiedzieć.
-dzięki- wymamrotał, a potem szybko się oddalił, czując jak jego serce bije trochę szybciej, niż powinno. Cały tydzień Fundou nie wychodził mu z głowy. Obrazy jego twarzy, delikatne ruchy jego rąk, subtelna troska, jaką okazał wszystko to plątało się w jego myślach. Kazemaru próbował odrzucać te myśli, przypominając sobie, jak często Fundou był wobec niego złośliwy, jak często go irytował. A jednak coś się zmieniło- po raz pierwszy nie potrafił patrzeć na niego tak, jak dotąd. W piątek po zajęciach miał dosyć i umówił się na bieganie z Miyasaka Ryou. Pomimo że już nie biegał regularnie dalej się przyjaźnili. Gdy dobiegli na wysoką górę zaczął pić wodę i zignorować gapiącego się na niego Miyasake. Miyasaka był jedną z niewielu osób, z którymi Kazemaru czuł się na tyle swobodnie, by rozmawiać o sprawach osobistych, ale dzisiejszy temat był dla niego szczególnie trudny.
-Więc? -Miyasaka uniósł brew, uśmiechając się szeroko.- Co cię gryzie, Kazemaru? Czemu chciałeś pobiegać?-Kazemaru odwrócił wzrok i wziął głęboki wdech.
-Nic się nie dzieje- rzucił, choć nawet on wiedział, że to brzmi niewiarygodnie. Miyasaka parsknął śmiechem, jakby słowa Kazemaru były najbardziej komiczną rzeczą, jaką dzisiaj usłyszał.
-Nie oszukuj mnie, Kazemaru- powiedział, siadając na skarpie i zakładając ręce za głowę. -Widać, że coś cię męczy. Znam cię za dobrze. Mów.-Kazemaru skrzywił się, wiedząc, że nie ucieknie od tej rozmowy. W końcu się poddał i westchnął ciężko.
-Chodzi o Fundou – wyznał, siadając obok niego. Miyasaka wyprostował się na swoim miejscu, jego uśmiech poszerzył się.
- Fundou? -Zapytał, tonem pełnym rozbawienia. -No proszę, proszę... Czyżby nasz Kazemaru zaczął zauważać swojego współlokatora?- Dodał z uśmiechem-To nic wielkiego-próbował się bronić Kazemaru, wpatrując się w wodę pod nimi jakby tam znajdowały się odpowiedzi.-To po prostu... no wiesz, dziwne. Od niedawna zrobił się dziwnie miły. Może coś chcę?- Miyasaka nie mógł powstrzymać śmiechu.
-"Miły"? Kazemaru, złapie cię za rekę gdy to powiem- Zbliżył się do niego-ty się właśnie zakochałeś! – Oświadczył z entuzjazmem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Kazemaru natychmiast zaprzeczył, unosząc ręce.
-Nie, nie, nie! To nie to! To nie miłość! To... -Przerwał, próbując znaleźć odpowiednie słowa. - może po prostu przyzwyczaiłem się do niego, bo ciągle jest w pobliżu. To nic więcej.-Miyasaka spojrzał na niego, kręcąc głową z uśmiechem.
- Serio? Próbujesz mi wmówić, że nie czujesz nic? - Uśmiechnął się szerzej, a jego oczy zalśniły. -No dalej, Kazemaru, tylko ty możesz być tak uparty, by nie przyznać, co naprawdę czujesz. Wiem, że masz do niego słabość.-Kazemaru wypuścił powietrze, czując, jak narasta w nim frustracja. Nie, nie mógł się z tym zgodzić.
-Mówię ci, to nic poważnego - bronił się. - Nawet jeśli... nawet jeśli trochę o nim myślę... To nie znaczy, że się zakochałem!- Miyasaka zaśmiał się pod nosem i pochylił się do tyłu spoglądając Kazemaru.
-Kazemaru, stary, nie możesz uciec od tego -powiedział, machając ręką. – Wiem, że to brzmi przerażająco, ale posłuchaj mnie. Jeśli ciągle o nim myślisz, to nie bez powodu. Dlaczego nie po prostu... spróbujesz? Może zaryzykuj i zobacz, co z tego wyjdzie?-Kazemaru potrząsnął głową.
– Mijasz się z celem – odpowiedział szybko, czując, że traci kontrolę nad sytuacją. – On mnie irytuje, zawsze tak było. Może teraz zachowuje się trochę inaczej, ale to wciąż Fundou! Zbyt arogancki, zbyt pewny siebie... – Zacisnął ręce w pięści, jakby próbował utrzymać się na powierzchni w morzu myśli. Miyasaka wzruszył ramionami, zupełnie niezrażony.
-Jasne, mów sobie, co chcesz. Ale twój uśmiech, kiedy o nim mówisz, zdradza cię. A im bardziej zaprzeczasz, tym bardziej to oczywiste. Kazemaru prychnął i spojrzał w bok, nie chcąc przyznać racji.
-Nawet jeśli jest w tym trochę prawdy – przyznał niechętnie. – Nawet jeśli... – Zawahał się, ale Miyasaka natychmiast wypełnił ciszę.
-Właśnie! Nawet jeśli coś do niego czujesz, to nie koniec świata!- Kazemaru skrzywił się, a jego myśli zaczęły się plątać. Wszystko, co mówił Miyasaka, miało sens. Ale mimo to, nie chciał tego przyznać.
- Może...- W końcu wymamrotał, czując, jak jego opór powoli się kruszy. – Ale na razie nic nie zrobię. I tak wszystko jest skomplikowane.- Miyasaka uśmiechnął się triumfalnie, wiedząc, że Kazemaru w końcu zmierzał we właściwym kierunku.
- Jak sobie chcesz- powiedział wesoło, biorąc łyk wody – Ale pamiętaj, że jeśli nic nie zrobisz, to nigdy się nie dowiesz. Kazemaru siedział w ciszy, spoglądając na swoje dłonie, a w głowie miał tylko jedną myśl: "Co zrobić?"HEJ! Ogólnie trochę się rozpisałam więc uznałam że rodziele to na dwie części! Drugą część wyjdzie za niedługo! (Będzie angst („¬ᴗ¬„) )
CZYTASZ
One shot Inazuma even {Otwarte zamówienia}
FanfictionOne shoty na zamówienie. wszystkie zasady w środku