- Mam wszystko o co prosiłaś – powiedział Pedro wchodząc do naszego pokoju. W jednej ręce trzymał białą zawiązaną teczkę a w drugiej kawę która zaraz znalazła się na moim biurku – wziąłem na wszelki wypadek więcej cukru gdybyś chciała dosłodzić – uśmiechnął się i położył koło kawy kilka saszetek z cukrem.
- Dziękuję że o mnie pomyślałeś – odparłam zaskoczona zupełnie nie spodziewając się, że przyniesie mi jeszcze kawę – a ty nie wziąłeś sobie nic do picia?
- Już wypiłem jak czekałem na zdjęcia – odpowiedział usadawiając się na krześle po drugiej stronie mojego biurka i powoli zaczął otwierać teczkę.
- Mógłbyś zostać moim mężem...Wtedy nie nosiłbyś mi kawy do biurka tylko do łóżka – zaśmiałam się i upiłam łyk słodkiej Latte. Z jednej strony to było żartobliwe, ale z drugiej strony niejedna kobieta chciałaby takiego męża i to już nie wydawało się śmieszne. Głos w głowie szeptał mi skup się jednak wyobraźnia pokazała mi obraz mnie leżącej na wielkim miękkim łóżku z białą pościelą i Pedro wchodzący do sypialni z tacą na której było śniadanie dla mnie i duży kubek mojej ulubionej kawy...
- To są zdjęcia mężczyzn którzy przeżyli. Raul Juarez, Miguel Diaz, Daniel Castro– wymieniał po kolei każde imię i nazwisko kładąc na biurku pojedynczo zdjęcia – Nie są w najlepszym stanie dlatego dopiero za jakieś dwa dni będziemy mogli z nimi porozmawiać.
- Ktoś ich pilnuje? – zapytałam chociaż domyślałam się jaka będzie odpowiedź.
- Tak, nasi pilnują ich całą dobę bez przerw. Nie wymkną się nam – mówił Pedro, kiedy ja powoli sięgałam ręką po zdjęcie, które najbardziej przykuło moją uwagę. Mój oddech przyspieszył tak samo jak bicie serca. Na zdjęciu był chłopak, który zginął z mojej broni – To Alberto Ortiz – dodał Pedro, gdy zauważył że dłużej zawiesiłam się nad tym zdjęciem.
- Był za coś notowany? – zapytałam.
- Nie – odpowiedział uważnie przyglądając się na mnie jak wieszam na dużej, korkowej tablicy zdjęcia – ale nie wiemy nic poza jego imieniem i nazwiskiem. Nie ma nigdzie żadnej wzmianki o rodzicach, rodzinie, zawodzie... dosłownie nic. Pustka.
- Zadzwonię do kostnicy i dowiem się czy ktoś zgłosił się po ciało – powiedziałam po czym sięgnęłam po telefon. Pan z kostnicy poinformował mnie, że po ciało zgłosiło się starsze małżeństwo ale nie byli to rodzice chłopaka. Poprosiłam chłopaków z działu obok, aby poszperali trochę i dowiedzieli się czy mogą być powiązani na handel narkotykami bądź innymi nielegalnymi rzeczami, jednak nic takiego nie znaleźli. Kobieta pracowała jako nauczycielka w szkole, natomiast mężczyzna był inżynierem budownictwa i pracował w firmie budowlanej. Gdy znów znalazłam się przy swoim biurku bezsilnie opadłam na fotel.
- Znaleźli coś? – Pedro wyłonił się zza laptopa.
- Nie – odpowiedziałam i spojrzałam na zdjęcia na korkowanej tablicy. Nagle mój mózg dostał olśnienia. Energicznie zerwałam się z fotela i zdjęłam wszystkie zdjęcia z tablicy.
- Co robisz? – Pedro również opuścił swój fotel.
- Jedziemy do więzienia – powiedziałam.
- Co ma więzienie do zdjęć? – zapytał, jakby szukał sensu w moim pomyśle.
- Jeśli ktoś na dzień dzisiejszy w naszym otoczeniu ma wiedzieć czy ktokolwiek z tych wszystkich ludzi może być zamieszany w morderstwa dzieci to tą osobą jest tylko Artur – wytłumaczyłam. Chyba nawet dobrze wytłumaczyłam, bo Pedro już nie dopytywał tylko wziął kluczyki do samochodu i już 10 minut później byliśmy w drodze do Artura. Na miejscu po krótkim czasie oczekiwania swoją obecnością zaszczycił nas nasz ulubiony więzień czyli Artur w pomarańczy.
- Nie śpieszyło ci się do mnie aniołku – powiedział siadając naprzeciwko mnie w rozkroku. Zauważyłam, że znów żuje gumę co na starcie wyprowadziło mnie z równowagi. Nie mogłam jednak dać się ponieść emocjom, gdyż przyszłam tu w zamierzonym celu i zamierzam stąd wyjść z tym po co przyszłam.
- Ostatnio nie dałeś mi powodu żebym zechciała cię częściej odwiedzać – dołączyłam do jego gry słownej.
- Bo byłaś niegrzeczna. Kazałaś mnie wsadzić do izolatki. – zacmokał – I do tego mydliłaś mi oczy czymś co jest niemożliwe, a tak się nie robi – powiedział zadzierając brodę do góry. Wyglądał teraz na zarozumialca, co do niego zupełnie nie pasowało.
- Chyba wyrzucę podręcznik do negocjacji, bo widzę że nawet on poległ przed tak douczonym więźniem – powiedziałam starając przybrać wygodną pozycję na krześle. Nawet nie spoglądając na jego twarz dało się wyczuć że uśmiecha się na moje słowa.
- Co cię dziś do mnie sprowadza? – zapytał przybierając pozycję jak jakiś profesor za biurkiem. Ucieszyłam się na to pytanie i od razu sięgnęłam do torebki po zdjęcia.
- Czy rozpoznajesz tych ludzi? – zapytałam rozkładając zdjęcia na stoliku.
- No niektórych znam z widzenia tylko a co? – i tu mnie zatkało. Czy on właśnie powiedział że kojarzy tych ludzi? Serce przyśpieszyło mi z radości na myśl że Artur chyba zechciał ze mną współpracować. Nie mniej jednak wiem, że może kłamać bądź stosować jakieś swoje sztuczki dlatego muszę być czujna, ale jego odpowiedź to i tak już duży krok do przodu. Nie dałam po sobie poznać jak bardzo ucieszyła mnie jego odpowiedź i wróciłam do rozmowy.
- Czy współpracowałeś z nimi? – zapytałam.
- Nie. Przecież mówię, że znam ich tylko z widzenia – powiedział - Czasami widziałem ich na wyścigach albo imprezach i tyle. Jakim cudem udało wam się go złapać? – zapytał pokazując ręką na zdjęcie Alberto Ortiz'a.
- Nie złapaliśmy go – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Został zastrzelony – wtrącił Pedro, a na twarzy Artura wymalowało się coś na rodzaj szoku pomieszanego z zaskoczeniem.
- Kto był na tyle odważny że to zrobił? – zapytał.
- Tego ci nie możemy powiedzieć – Pedro szybko zgasił ciekawość więźnia.
- Rozumiem.Tak czy owak ten kto to zrobił wjebał się w niezłe bagno – na jego twarzy pojawił się tajemniczy ale zarazem złowieszczy uśmiech.
- Co masz na myśli? – zapytałam najspokojniej jak potrafiłam.
- Przykro mi kotku, ale czas na ploteczki dobiega końca – powiedział złośliwie i nawet wiedziałam czemu. Nie odpowiedzieliśmy mu kto zastrzelił Alberto i teraz się odgryza się na nas.
- Czas na ploteczki zawsze mogę wydłużyć – powiedziałam nachylając się nad stolikiem – tak samo jak twój wyrok.
- Raczej dostanę dożywocie, tego już nie da się bardziej wydłużyć – zaśmiał się szyderczo.
- Dlaczego jesteś taki uparty? Cieszy cię wizja dożywocia za kratami? – zapytałam.
- To że dostanę taki wyrok to nie znaczy że go odsiedzę – odpowiedział bez namysłu zerkając to na mnie to na Pedro. Biedny, głupiutki Artur chyba myśli że stąd ucieknie.
- Stąd się nie da uciec. A poza tym jeśli ktoś miałby cię stąd wyciągnąć już by to chyba zrobił czyż nie? Chyba najwyższy czas przejrzeć na oczy cwaniaku. Wszyscy mają cię gdzieś. Oprócz mnie i może prawnika nikt cię nie odwiedza w więzieniu. Nawet nikt nie próbował cię nam odbić. Twoi ludzie których tak kryjesz już dawno o tobie zapomnieli a ty dalej tutaj tkwisz w swoich mądrościach i do tego celowo utrudniasz nam pracę – spojrzałam na niego, ten jednak dalej się uśmiechał.
- Powiem ci tyle. To był najważniejszy człowiek z nich wszystkich, a oni wszyscy są ludźmi kogoś. Jeśli ktoś zabije ich ważnego członka oni robią potem to samo z nim albo gorsze rzeczy. Połącz puzzle kotku.
- Wystarczy. Myślę, że Artur musi iść odpocząć – powiedział Pedro, po czym funkcjonariusze zabrali Artura z pokoju. Czułam jak podłoga osuwa się spod moich nóg. Jeśli Artur mówił prawdę to teraz mi grozi niebezpieczeństwo.
![](https://img.wattpad.com/cover/379225569-288-k853696.jpg)
CZYTASZ
Decision
AçãoPrzedsmak powieści.... „ - Gdzie to wsparcie? - szepnęłam na co on zerknął na zegarek i pokazał że lada chwila powinni być, ale tego też nie możemy być pewni. Jedno jest pewne jest nas ośmiu a ich piętnastu. Mój mózg pracował dosłownie na najwyższy...