Rozdział 12

24 3 16
                                        

- Alberto Ortiz. Mówi ci to coś? – usłyszałam, gdy fale dźwiękowe dotarły do mojego ucha. Czułam jak moje ciało drętwieje kiedy przed oczami znów pojawiła mi się scena z lasu.

*- Stój! - krzyknęłam do młodego mężczyzny uciekającego w stronę samochodu, jednak on się nie zatrzymał – Stój bo strzelam! - Oddałam strzał ostrzegawczy w niebo, a on nagle odwrócił się i wycelował z broni we mnie i wtedy padł strzał...*

Zaraz po tym znikąd pojawiła mi się w głowie scena z przesłuchania i głos Artura

*- Kto to zrobił?....- Rozumiem. Tak czy owak ten kto to zrobił wjebał się w niezłe bagno...- Powiem ci tyle. To był najważniejszy człowiek z nich wszystkich, a oni wszyscy są ludźmi kogoś. Jeśli ktoś zabije ich ważnego członka oni robią potem to samo z nim albo gorsze rzeczy. Połącz puzzle kotku.*

Dopiero teraz układanka złożyła mi się kompletnie w całość. Teraz kiedy ten mężczyzna na którego natknęłam się dwa razy miał mnie garści. Teraz gdy na przemian oblewały mnie fale gorąca i zimna. Teraz gdy serce tak mnie zabolało, jakby miało mało miejsca w piersi.

– Posłuchaj. W tej chwili dookoła restauracji rozstawionych jest 20 moich snajperów, którzy dokładnie na mój sygnał rozstrzelają każdego niewinnego człowieka, którego przyprowadziłaś tutaj bez mojej zgody. Więc albo zrobisz co ci mówię i pójdziesz grzecznie bez numerów do stolika, albo zaraz snajperzy zrobią co im rozkażę – powiedział i rozluźnił uścisk. Nie chciałam już więcej ofiar. Posłusznie udałam się do stolika i ponownie zajęłam swoje miejsce. Tajemniczy mężczyzna podążył za mną a potem usiadł dosłownie naprzeciwko mnie.

- Myślisz że wolno ci mnie szantażować? – zapytałam.

- A czegoś mi nie wolno? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Śmierć twojego brata to był wypadek. Gdyby się poddał nie doszło by takiego nieszczęścia – powiedziałam. Nie wiem skąd, nagle poczułam ogromny przypływ odwagi.

- Wypadek? Dobrze że tobie się jeszcze nie przydarzył taki WYPADEK. Chcesz ratować dzieci, zabijasz przy tym niewinnych ludzi, zamykasz zaledwie garstkę zamieszanych a oni ci uciekają. Puściłaś się żeby dostać ten awans? – zapytał bezczelnie jednocześnie odchylając się na krzesełku. Złość we mnie zawrzała. Gwałtownie nachyliłam się nad stolikiem i z całej siły zamachnęłam się ręką żeby go spoliczkować. On jednak znów był szybszy i zatrzymał swoją ręką, moją rękę w połowie drogi do jego twarzy – Nigdy.więcej.tak.nie.rób – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

- Zamknę cię. Jeszcze dzisiaj spędzisz swoją pierwszą noc za kratami – wysyczałam zerkając kątem oka na moją rękę, którą trzymał tak mocno, że aż zrobiła się czerwona.

- To mnie zamknij – powiedział patrząc mi głęboko w oczy – gwarantuję ci że wyjdę szybciej niż zapadnie wyrok. Wyjdę szybciej, niż zdążysz wykonać jakikolwiek ruch. Ostatnie wydarzenie w więzieniu nic cię nie nauczyło? Nie rozumiesz że wszyscy są o krok przed tobą? – on mówił a ja chłonęłam każde jego słowo jak sucha gąbka wodę. Nie tylko chłonęłam jego słowa, ale także zaczęłam je analizować. Miał rację. Mogę go zamknąć, ale prędzej czy później i tak wyjdzie.

- Dobrze. Zacznijmy od początku – usiadałam i przyjęłam pozycję gotową do negocjacji – po co jest to całe spotkanie?

- Wiem, kto wyrządza krzywdę dzieciom, wiec teoretycznie mogę ci pomóc w śledztwie – powiedział równie spokojnym tonem głosu. No proszę, a więc przechodzimy do konkretów.

- Teoretycznie? – zapytałam, zastanawiając się gdzie tkwi haczyk.

- Praktycznie chciałbym żebyś dołączyła do mojej armii, co umożliwiłoby ci doprowadzenie śledztwa do końca – powiedział i obserwował moją reakcję.

- Do twojej armii? – zapytałam retorycznie – Brzmi imponująco, ale chyba nie rozumiesz jednej prostej kwestii. Ja pracuję w środowisku legalnym a ty w nielegalnym – powiedziałam.

- To chyba ty nie rozumiesz tutaj KLUCZOWEJ kwestii. Teraz toczysz wojnę z kimś kto jest daleko stąd, a zaraz możesz toczyć wojnę z kimś, kto siedzi naprzeciwko ciebie – powiedział dobitniejszym głosem.

- Słucham? – zapytałam niedowierzając w to co słyszę.

- Naprawdę myślałaś że śmierć mojego brata ujdzie ci na sucho? Myślałaś że powiesz, że to był wypadek i na tym się skończy? O nie. Oko za oko, ząb za ząb owieczko – powiedział, a jego oczy nagle zrobiły się czarne jak noc. Boże. Przede mną siedział istny diabeł.

- I co zabijesz mnie? Jak w filmach? Porwiesz mnie? Co mi zrobisz? – zadawałam pytania coraz bardziej pewna siebie. Wiedziałam, że to wszystko to tylko manipulacja z jego strony.

- Jeśli będę musiał – powiedział kładąc na blacie stolika broń – daję ci wybór. Możesz dołączyć do mnie, doprowadzić sprawę do końca i odejść z tego świata jako bohaterka z pewnością że niewinnym dzieciom już nic nie grozi – zrobił chwilę przerwy – albo możesz stoczyć osobną wojnę ze mną. Tylko od ciebie zależy jaką decyzję podejmiesz....

DecisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz