Stałem właśnie przed trudnym wyborem, kiedy ktoś zapukał do drzwi mojej garderoby.
- Proszę – powiedziałem i do pomieszczenia wszedł Dario.
- Już wszyscy się odmeldowali. Czekają na podjeździe – powiedział lecz nie wyszedł z pokoju. Wiedział że może wyjść dopiero jeśli skinę głową, a tego jeszcze nie zrobiłem.
- Wyślij trzy osoby, żeby zorientowały się w terenie. Nasza gwiazda wieczoru powinna się już zjawić jeśli jest punktualna, ale bardziej interesuje mnie z kim się zjawi. Rozumiesz co mam na myśli? – zapytałem.
- Myśli szef, że przyjedzie ze wsparciem? – zapytał z lekkim niedowierzaniem.
- A ty byś sam pojechał na spotkanie z nieznajomym od głuchych telefonów? To oczywiste że nie przyjedzie sama – powiedziałem – zorientujcie się jak duże będzie to wsparcie – dodałem a Dario kiwnął głową na znak że wie co robić. Kiedy już miał wychodzić zawołałem go jeszcze – Dario – odwrócił się – Ten szafirowy czy ten czarny? – zapytałem pokazując dwa krawaty w powietrzu.
- Do tego garnituru ten szafirowy – powiedział bez zająknięcia i opuścił mnie w celu wykonywania swoich zadań. Już po niedługim czasie dostałem telefon, że nasza owieczka jest już w zagrodzie, z całkiem sporą ilością psów dookoła zagrody. Powiedziałem Victorowi żeby zadzwonił po naszych snajperów i zajął się wszystkim tam na miejscu, a sam udałem się na podjazd mojego domu. Stały na nim trzy czarne mercedesy, które dzisiaj były moją obstawą. Jeśli jedziemy gdzieś kilkoma samochodami zawsze muszą być takie same, gdyż wtedy nie wiadomo w którym samochodzie jestem ja. Można powiedzieć że to takie zabezpieczenie przed śmiercią. Po krótkim przywitaniu ze wszystkimi zebranymi, rozeszliśmy się wszyscy do aut. Dziś postanowiłem zająć miejsce pasażera w środkowym samochodzie. Światła w kształcie łezek nagle rozbłysnęły przed nami na czerwono w ciemności i już pierwszy mercedes ruszył przed siebie. Nie zwlekając ruszyliśmy za nim, a po krótkiej chwili za nami już świeciły białe ledowe światła ostatniego mercedesa. Podróż nie zajęła nam długo. Przystanęliśmy na parkingu, lecz nie wysiadłem z samochodu. Nikt nie wysiadł. Wszyscy zostaliśmy w takiej kombinacji w jakiej opuściliśmy podjazd mojego domu i czekaliśmy na sygnał od Victora.
- Kryją się za tymi krzakami – powiedziałem do swojego kierowcy rozglądając się dookoła.
- Słyszałem że część jeszcze jest w innym miejscu, ale też mają całe to miejsce w zasięgu wzroku – powiedział przeglądając coś w telefonie. Oparłem głowę i zagłówek i spojrzałem na restaurację. Cała była przeszklona wiec bez problemu można było dostrzec wszystko co dzieje się w środku. Spojrzałem na parę która siedziała dosłownie przy oknie. Śmiali się, rozmawiali. Można by pomyśleć, że są na randce która będzie zaliczona do udanych. Za ladą kelnerzy uwijający się z zamówieniami. W innym kącie grupka młodzieży która najwyraźniej coś świętowała. A na przekątnej całej restauracji był stolik, do którego już niedługo miałem się dosiąść. Jednak kobieta, która siedziała już przy nim w krwistej czerwonej sukni wieczorowej utrudniła mi zadanie, więc musi jeszcze poczekać. Myślę że może mieć ona jeszcze kilka innych niespodzianek dla mnie np. jak broń przy sobie, jakiś diabelnie dobry podsłuch. Kiedy tak sobie rozmyślałem mój telefon w końcu zawibrował.
SMS od Victora
„Wszystko jest już gotowe tak jak prosiłeś" – odczytałem SMS-a i wybrałem numer do naszej owieczki. Obserwowałem jej reakcję z samochodu. W telefonie pojawił się już sygnał i już mogłem widzieć jak sięga po telefon z torebki. Niepewnie odebrała.
- Jak mija Pani wieczór Pani Generał? – zapytałem kulturalnie.
- Wystawiłeś mnie? – zapytała bezczelnie.
- Po pierwsze, nie przypominam sobie żebyśmy byli na Ty. Po drugie zasady tego spotkania miały być troszkę inne, nieprawdaż? – zapytałem.
- Nie rozumiem. Jestem w miejscu, w którym mieliśmy się spotkać. Mam na sobie sukienkę, którą mi przysłałeś – tłumaczyła się.
- A jak wyjaśnisz policję, która otacza cały teren restauracji? – kiedy zadałem to pytanie, ona nerwowo zaczęła się rozglądać dokoła – Z tego co pamiętam, miałaś być sama – dodałem żeby podkręcić atmosferę – Ona nagle wstała od stolika i rzuciła się w kierunku wyjścia. Schowałem telefon do kieszeni i wszedłem do restauracji, powodując że kobieta chcą nie chcąc wpadła na mnie. Złapałem ją za ramiona i wbiłem w nią surowy wzrok – Nie tędy droga zagubiona owieczko – ona spojrzała na mnie i zaniemówiła. Wyglądała dosłownie jakby zobaczyła ducha.
- To ty? Puść mnie – zaczęła się ze mną siłować, jednak ja byłem silniejszy i do tego szybszy. Wykorzystałem dobrze znany mi chwyt, i teraz tyłem przylegała do mojego ciała.
- Wracaj na miejsce – szepnąłem stanowczo do jej ucha, jednak ona nie zamierzała mnie słuchać – wracaj na miejsce albo będziesz miała zaraz na sumieniu nie tylko śmierć mojego brata i moich ludzi, ale także swoich ludzi i kolegów – dopowiedziałem i poczułem jak jej ciało drętwieje.
- Jakiego brata? – zapytała cicho, a w jej głosie słychać było coś na rodzaj przerażenia. Pociągnąłem ją za sobą w kąt, żeby nie być na oczach gości restauracji.
- Alberto Ortiz. Mówi ci to coś? – zapytałem, wciąż ją trzymając. Jej ciało się rozluźniło, a oddech przyspieszył. Niesamowite jak dzięki zbliżeniu ciał, można odczuwać każdy ruch mięśnia drugiej osoby. Adriana nie odpowiedziała na moje pytanie więc postanowiłem kontynuować – Posłuchaj. W tej chwili dookoła restauracji rozstawionych jest 20 moich snajperów, którzy dokładnie na mój sygnał rozstrzelają każdego niewinnego człowieka, którego przyprowadziłaś tutaj bez mojej zgody. Więc albo zrobisz co ci mówię i pójdziesz grzecznie bez numerów do stolika, albo zaraz snajperzy zrobią co im rozkażę – Teraz czułem, że znów mam nad wszystkim kontrolę. Blondynka nie odzywając się wróciła posłusznie na swoje miejsce, a ja podążyłem za nią.
CZYTASZ
Decision
ActionPrzedsmak powieści.... „ - Gdzie to wsparcie? - szepnęłam na co on zerknął na zegarek i pokazał że lada chwila powinni być, ale tego też nie możemy być pewni. Jedno jest pewne jest nas ośmiu a ich piętnastu. Mój mózg pracował dosłownie na najwyższy...