- Wracasz do domu? – wpatrując się zawzięcie w grób brata nawet nie zauważyłem kiedy za moimi plecami pojawił się Victor.
- Jeszcze nie – odpowiedziałem nie patrząc na niego.
- Mogę się chociaż dosiąść? – zapytał a ja zrobiłem mu miejsce na ławce obok siebie. Victor usiadł obok mnie, jednak nie zamierzał przerywać mojej niewerbalnej rozmowy z bratem i postanowił milczeć. Doceniałem jego umiejętności zachowywania się w każdej sytuacji. Zachowywał się tak jakby czytał każdemu w myślach. Potrafił odgadnąć kiedy ktoś potrzebuje ciszy a kiedy rozmowy.
- Pewnego dnia, kiedy wiązałem sobie buty przed pójściem do szkoły, powiedziałem mamie że kogoś nienawidzę – postanowiłem przerwać ciszę. Viktor spojrzał się na mnie jednak nic się nie odezwał, na znak abym kontynuował – Ona spojrzała się na mnie i powiedziała: Synu co ty mówisz? Czy ty wiesz co to słowo oznacza? To bardzo silne słowo! Nigdy więcej już tak nie mów! – cytowałem słowa matki - Zakazała mi nawet używać tego słowa, ale nie powiedziała że nie mogę tego czuć – kontynuowałem przypominając sobie tą scenę jak to dokładnie było – Pojawiały się osoby i rzeczy w moim życiu do których czułem nienawiść, ale i tak to tłumiłem w sobie. Bo przecież nie wolno nienawidzić – powiedziałem i spojrzałem ponownie na grób.
- Dlaczego mi to mówisz? – zapytał Victor, nie rozumiejąc jakie przekazanie ma ta historia.
- Bo w dniu śmierci Alberto, ten garnek który się tak wciąż napełniał...Wylał się. O tak – pstryknąłem palcami demonstracyjnie – Nienawidzę tej kobiety. Jestem gotów spalić każdy most, każdą możliwą drogę ucieczki przede mną – spojrzałem na Victora, a jego usta były ułożone tak jakby chciał mi coś powiedzieć – Co chcesz powiedzieć?
- Dario dzisiaj był i zdobył myślę że cenne dla ciebie informacje, na temat tego co zaszło wtedy w lesie – powiedział.
- Kiedy się o tym dowiedziałeś? – zapytałem.
- Godzinę temu – odpowiedział.
- Czemu ja o tym nic nie wiem? – zapytałem.
-Dlatego, bo od rana nie było cię w domu, a uznałem że to nie sprawa na telefon – powiedział opanowanym tonem Victor.
- Jak się nazywa? – zapytałem. Patrząc w jego oczy wiedziałem, że on już wie o co dokładniej pytam.
- Adriana Moretti – odpowiedział i bacznie obserwował moją reakcję. Nie odezwałem się już. Pozwoliłem żeby w mojej głowie naradzał się już plan. Plan zemsty. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, ale wiedziałem że mógłbym tutaj siedzieć nawet dniami i nocami a obecność moja tutaj już nie pomoże bratu. Nie zwróci mu życia. Wiedziałem że jedyne co mogę zrobić na ten moment to pomścić jego śmierć. Kiedy wróciliśmy do domu gosposia powitała nas już w progu, mówiąc że jedzenie już wystygło. Prawda jest taka że miałem gdzieś jedzenie. Skierowałem się od razu do swojego gabinetu, gdzie na biurku miała czekać na mnie bardzo ważna i cenna teczka. I czekała. Grzecznie, nieruszona leżała tuż przed moim fotelem. Usiadłem wygodnie na fotelu i wziąłem ją do ręki. Na pierwszej stronie było zdjęcie całkiem uroczej blondynki podpisane całkiem sporym napisem Adriana Moretti. Przyjrzałem się uważnie zdjęciu. Pod zdjęciem drobnym druczkiem była zamieszczona data urodzenia. Wywnioskowałem że kobieta ma aktualnie 26 lat.
- Taka młoda, a już się pcha na drugi świat – szepnąłem sam do siebie i odłożyłem kartkę na biurko.
Na drugiej stronie był dokładny opis czym się zajmuje zawodowo, ale nie musiałem tego czytać gdyż wywnioskowałem to już z opowieści Dario. Jedyne co przyciągnęło moją uwagę to fakt że pochodzi z Włoch. Co ściągnęło tą biedną kobietę tutaj aż z Włoch? Kartkowałem teczkę dalej w celu znalezienia odpowiedzi na moje pytanie i w końcu znalazłem.
„ ... Meksykańska policja od miesięcy prowadziła śledztwo, jednak dobrze ukryte działania oraz dowody przez tajną grupę, znacznie utrudniały śledztwo. Odkąd Pani Generał przejęła dowodzenie nad sprawą dotyczącą morderstw dzieci, udało jej się aresztować 5-ciu podejrzanych mężczyzn..."
Zamknąłem teczkę i kazałem Victorowi w ciągu godziny zorganizować naradę. Pokój w którym odbywały się narady znajdował się w piwnicach mojego domu. Przychodziło na nie 10 najważniejszych członów mojej organizacji. Każdy z nich był za coś odpowiedzialny i tylko oni znali moje prawdziwe imię. Obowiązywały dość rygorystyczne zasady, których każdy musiał przestrzegać. Nawet ja. Dlatego właśnie teraz stałem przed lustrem ubrany w garnitur z białą koszulą zapiętą do ostatniego guzika i kończyłem sobie właśnie wiązać czarny krawat. Wziąłem jakże cenną dla mnie teczkę i wyszedłem z gabinetu zamykając drzwi na kod. Szedłem długim dość wąskim korytarzem prosto przed siebie. Potem schodami zszedłem do podziemi i znów wąskim ciemnym korytarzem ruszyłem przed siebie. W ciemności niedaleko odbijało się światło, co oznaczało że jestem już blisko i czekają na mnie. Kiedy pociągnąłem za klamkę szklanych drzwi, głosy wewnątrz pomieszczenia ucichły i każdy wzrok skierował na moją osobę. Obszedłem duży szklany stół, a następnie płynnym ruchem położyłem teczkę na stole.
- Usiądźmy – powiedziałem rozpinając sobie guzik od marynarki i tak jak inni usadowiłem się na swoim miejscu. Każdy z zebranych tutaj miał grobową minę, gdyż byli bardzo dobrze świadomi sytuacji które miały miejsce w ostatnim czasie. Najprawdopodobniej domyślali się jaka jest przyczyna dzisiejszego zebrania jednak nikt nie odważył się zabrać głosu – Jak wszyscy wiecie w ostatnim czasie doszło do nieszczęsnego zdarzenia, w którym polegli nasi ludzie wraz z moim bratem – zacząłem, a niektórzy przytaknęli głowami - Zapoznałem się z dokumentacją sporządzoną przez Dario, która wskazuje że za zakłócenie naszego spokoju odpowiada niejaka Pani Generał Moretti. Wyjąłem pierwszą kartkę ze zdjęciem i zawiesiłem na tablicy za sobą żeby każdy mógł przyjrzeć się uważnie kobiecie – Z dokumentacji wynika, że przejęła sprawę którą zajmowała się wcześniej policja z Meksyku. Teraz to ona próbuje dorwać Constantino.
- To co ona tutaj jeszcze robi? Przecież Constantino się przeniósł – odezwał się jeden z mężczyzn.
- Ona jeszcze o tym nie wie – powiedział Victor.
- I to jest dla nas kluczowa wiadomość – powiedziałem dobitnym głosem, a w oczach zebranych pojawiło się zaciekawienie co mi świta w głowie – Gdyby wiedziała już by jej nie było, a tak to wciąż mamy ją w zasięgu ręki. Analizując bieżącą sytuację, uznałem że można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Można wykonać jednocześnie plan Const13 i plan zemsty, jednak połączenie tego musicie zostawić mnie. Potrzebuję tylko waszej zgody – powiedziałem wyciągając kartkę z miejscem na podpisy i podałem ją Victorowi. Wszyscy w ciszy przyglądali mu się, kiedy ten uważnie czytał zawartość strony. Kiedy skończył czytać, zmarszczył delikatnie brwi, ale podpisał kartkę i podał ją dalej. Po około 10-ciu minutach kartka wróciła do mnie z wszystkimi podpisami. Wyjąłem z kieszeni marynarki swoje złote pióro i jako szef złożyłem ostatni najważniejszy podpis. Podniosłem się ze swojego miejsca podnosząc kartkę triumfalnie do góry – Niech sprawiedliwości stanie się zadość. Oko za oko, ząb za ząb. Dziękuję za przybycie, spotkanie uważam za zamknięte – powiedziałem, na co wszyscy wstali i powoli zaczęli opuszczać pokój.
CZYTASZ
Decision
AcciónPrzedsmak powieści.... „ - Gdzie to wsparcie? - szepnęłam na co on zerknął na zegarek i pokazał że lada chwila powinni być, ale tego też nie możemy być pewni. Jedno jest pewne jest nas ośmiu a ich piętnastu. Mój mózg pracował dosłownie na najwyższy...