Rozdział 6

25 4 27
                                    


- Mmm. Przepyszne – powiedziałam powoli przeżuwając makaron ze spaghetti. Pedro przygotował dziś obiad, a w zasadzie to nawet kolację gdyż zbliżała się już godzina 19:00. Muszę przyznać że ten mężczyzna gotuje dużo lepiej niż niejedna kobieta na tym świecie – Naprawdę zacznę rozważać jakieś małżeństwo z tobą – zaśmiałam się biorąc do buzi kolejną porcję nawiniętego makaronu z sosem na widelec.

- Szczerze mówiąc, bałem się że nie trafię z sosem bo zapomniałem czy wolisz Bolognese czy Meksykański – odpowiedział Pedro delikatnie muskając białą serwetką kąciki swoich ust – Dolać ci wina? – zapytał na co w odpowiedzi przytaknęłam głową. Pedro wstał od stołu i skierował się w stronę kuchni gdzie zapewne była butelka czerwonego wina. Skorzystałam z okazji, że Pedro nie siedzi naprzeciw mnie i rozejrzałam się dookoła. W mieszkaniu panowała ciemność z którą na darmo walczyło migoczące światło zapalonych wysokich świec na stole. Na stole prócz spaghetti oraz kieliszków na wino, było kilka przystawek z warzywami jak i owocami. Wszystko wyglądało tak apetycznie i niesamowicie jak ich wykonawca, który właśnie wolnym krokiem zbliżał się do mnie z butelką wina. Serce zabiło mi szybciej gdy silna dłoń tuż przy której kończył się rękaw idealnie dopasowanej czarnej koszuli chwyciła za mój kieliszek. Długo nie czekając mogłam zacząć napawać się zapachem czerwonego wina, które cienką strużką powoli zaczęło zapełniać mój kieliszek zmieszanego ze słodkimi ale jednocześnie męskimi perfumami. Powoli unosząc głowę do góry wzrokiem napotkałam skupioną twarz Pedra. Nalewając wino z takim skupieniem wyglądał dosłownie jakby rozwiązywał zagadkę życia. Moje serce zadrżało. – Potrzebujesz czegoś?

- Słucham? – odchrząknęłam.

- Patrzysz się na mnie – uśmiechnął się nieco zmieszany.

- Ja? Nie. Sprawdzam czy pająków nie ma na suficie. Wiesz jak to z nimi jest – westchnęłam a on zaśmiał się na moje wytłumaczenie. Boże! Ale wypaliłam! Czułam jak moje poliki płoną ze wstydu. Przechwyciłam kieliszek z dłoni Pedra dając mu tym samym do zrozumienia że już wystarczy mi wina i że może wrócić na swoje miejsce.

- Niepotrzebnie się zamartwiasz bo ich nie ma. Sprzątałem kiedy byłaś na zakupach – powiedział upijając łyk wina. Mięśnie na jego twarzy tak idealnie współgrają ze sobą, że nieważne czy je, pije czy mówi jego twarz wciąż jest taka pociągająca. Boże co ja myślę? Skarciłam się w myślach. To mój asystent! Ogarnij się – mówił głos w mojej głowie, ale coś było silniejszego ode mnie. Los? Ekscytacja? Pragnienie? Coś sprawiło ze zapotrzebowałam znaleźć się bliżej niego.

- Mieszkamy ze sobą od miesiąca – zaczęłam cichym spokojnym głosem jednocześnie wstając ze swojego miejsca – Pracujemy ze sobą od trzech – delikatnym ruchem podniosłam swój kieliszek – Jesteś idealnym asystentem jak i przyjacielem – zaczęłam stawiać powolne kroki w jego kierunku, delikatnie muskając opuszkami palców u prawej dłoni krawędzie krzeseł dosuniętych do stołu – gotujesz, sprzątasz, robisz zakupy, pracujesz, nie masz żadnej kobiety... - tu zrobiłam chwilę przerwy dając sobie czas na usadowienie się koło niego, po czym ponownie spojrzałam w jego oczy, których on nie oderwał ode mnie nawet na moment – Jakie tajemnice kryjesz w sobie? – powiedziałam ledwie słyszalnym głosem.

- Każdy ma jakieś tajemnice – powiedział patrząc mi głęboko w oczy odgarniając mi pasemko włosów za ucho. Nasze twarze, oczy.... I usta były już tak blisko siebie...Dzieliły nas centymetry jak nie milimetry...Czułam jak moje mięśnie na dole przyjemnie się napinają. Nie musiałam długo czekać aby poczuć wilgoć w mojej bieliźnie. Mój oddech przyspieszył...- nikt nie jest doskonały.

- A jednak ty jesteś. Dlaczego ? – szepnęłam wciąż zagłębiając się w jego oczy tak jak bym chciała w nich znaleźć odpowiedź na swoje pytanie.

DecisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz