Rozdział 14

6 4 2
                                    

GRACE

Do całkowitego wejścia w nowe życie, musiałam przebrnąć jeszcze przez odczytanie testamentu. Na pogrzeb matki przyszło tylko kilka osób. Nikt nie płakał. Nawet jej siostra. Mike i Emma towarzyszyli mi tamtego dnia i byłam im za to ogromnie wdzięczna. Przyszli nawet na spotkanie z prawnikiem. Nie mogli wejść ze mną do środka, ale wytrwale czekali pod drzwiami.

Nie zdziwiło mnie, że matka nic mi nie zapisała. Wszystko, co posiadała - dom, dwa samochody i wszystkie oszczędności, które opiewały na ponad pół miliona funtów, przekazała na dom opieki, w którym spędziła ostatnie lata swojego życia.

Po odczytaniu testamentu, prawnik przekazał list zaadresowany do mnie. Od razu poznałam jej pismo. Siedząc jeszcze w gabinecie otworzyłam go, żeby ostatecznie zostawić przeszłość za sobą.

Grace,

Nie potrafiłam Cię traktować tak, jak matka powinna traktować swoje dziecko. Z Twoim ojcem marzyliśmy o potomstwie, jednak mimo wielu starań, nie udawało się. Wtedy Twój ojciec zaproponował adopcję. Nie byłam przekonana do tego pomysłu, ale tak bardzo na to nalegał, że w końcu się temu poddałam. Kochałam go całym sercem i chciałam, żeby był szczęśliwy. Pragnął dziecka, więc wypełniliśmy wymagane dokumenty. Po kilku miesiącach spotkań z psychologami, pracownikami social service, w końcu otrzymaliśmy telefon, że możemy przyjechać poznać naszą córkę. Widząc Twojego tatę skaczącego i tańczącego z radości, również to poczułam. Poczułam szczerą radość. Kiedy wzięłam Cię pierwszy raz w ramiona zrozumiałam, że od teraz jestem matką. Starannie przygotowaliśmy cała wyprawkę. W ciągu tygodnia Bill wyremontował Twój pokoik. Miałaś tylko trzy tygodnie. Byłaś malutka i drobna. Miesiąc później mogliśmy Cię zabrać z domu dziecka i to był jeden z najpiękniejszych dni w naszym życiu. Nic nie zapowiadało katastrofy, która miała nadejść.
Trzy miesiące po adopcji okazało się, że jestem w ciąży. Nie potrafię opisać słowami, jak bardzo byliśmy szczęśliwi. Za osiem miesięcy miało pojawić się nasze kolejne szczęście na świecie.
Byłaś bardzo wymagającym dzieckiem. Ciągle musiałam nosić Cię na rękach, a kiedy Bill wracał z pracy, zamiast odpoczywać, zmieniał mnie na warcie noszenia. W nocy wybudzałaś się kilka razy dziennie. Byliśmy wyczerpani do granic możliwości.
Pewnej nocy dostałam mocnego krwawienia. W szpitalu okazało się, że poroniłam. Gdyby nie to, że brakowało mi snu, odpowiedniego żywienia, do niczego by nie doszło. Przez Twój wieczny płacz straciłam swojego prawdziwe dziecko, a później Billa. Nie mógł znieść stanu, w jakim się znalazłam i w końcu odszedł ode mnie. Zostałam sama... z Tobą.
Nie potrafiłam dłużej Cię kochać. Myślałam o tym, żeby oddać Cię tam, skąd Cię wzięliśmy, ale bałam się osądu ludzi. Zapewniałam Ci wszystkie podstawowe potrzeby, ale codzienne życie z Tobą było dla mnie gehenną. Wciąż tęskniłam za utraconym dzieckiem i to jemu oddałam całe swoje serce. Nie było w nim dla Ciebie miejsca. Byłaś pomyłką i zapłaciłam za to najwyższą cenę.
Kiedy czytasz ten list, mnie już nie ma na tym świecie, ale wiedz, że w końcu odnalazłam szczęście, w niebie - u boku mojego wymarzonego, utraconego dziecka.

Dorothy Williams.

Takiej bomby się nie spodziewałam. Byłam tylko maleńkim, niczego nieświadomym dzieckiem. Jak mogła obwiniać mnie o poronienie i odejście męża? Miałam świadomość, że to bzdura, ale mimo wszystko bardzo zabolały mnie jej słowa. Chciałam tylko, żeby mnie kochała. Nic więcej. A teraz okazuje się, że nie była moją prawdziwą matką, a gdzieś na świecie byli moi prawdziwi rodzice. To tak bardzo bolało.

Wszyscy skłamali...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz