Rozdział 1

43 14 3
                                    

MICHAEL

Było tyle pracy, że nie wiedzieliśmy, w co włożyć ręce. Ogłoszenie na stanowisko specjalisty od reklamy regularnie było dodawane na indeed, jednak do tej pory nikt sensowny się nie zgłosił. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli zrezygnować z kolejnych projektów, a to z kolei wiąże się z tym, że firma nie będzie się rozwijać. A na tym najbardziej mi zależało - na rozwoju.

O 12:00 miała odbyć się kolejna rozmowa kwalifikacyjna. Tym zajmował się mój kuzyn Mark, z którym prowadziłem firmę. Nie kierował się samym CV. Miał nosa do ludzi. Raz uparłem się, żeby zatrudnił faceta z ogromnym doświadczeniem. Mark ostrzegał, że z nim będą problemy, że gość ma zbyt wybujałe ego. Straciliśmy przez niego ważny projekt, bo naubliżał klientowi, któremu nie spodobał się jego pomysł. Dlatego teraz nie wtrącałem się do rozmów kwalifikacyjnych. Ufałem mu w stu procentach.

Kiedy po 13:00 wpadł do mojego biura cały w skowronkach od razu wiedziałem, że w końcu się udało.

- Stary! Mamy to! Kobieta, przed trzydziestką. Kilka lat pracowała w jednej firmie. Zwolniła się, bo miała dość udowadniania, że jest coś warta. Tzn. nie użyła takich słów, ja Ci to tylko streszczam. Może zacząć od zaraz. W konferencyjnej zapoznaje się z umową. Nie chciałem nad nią wisieć, więc zaproponowałem, że zrobię kawę. Chodź za mną, musisz ją poznać i od razu podpiszesz umowę, jeśli zdecyduje się dla nas pracować.

- Dobra, daj mi pięć minut. Dzwonił przed chwilą kolejny klient. Z polecenia. Będziemy musieli odmówić. Chyba, że mu się nie pali i może poczekać pół roku. - powiedziałem z sarkazmem. - Albo może jeszcze ktoś konkretny się zgłosi.

- Okej. Dla Ciebie też zrobić kawę?

- Nie, dzięki. Za godzinę idę na obiad. - Mark opuścił moje biuro, a ja złapałem za telefon.

Rozmowa z nowym klientem zajęła mi więcej czasu, niż planowałem. Facet był nieustępliwy i nie docierało do niego, że mam tyle pracy, że nie damy rady zrealizować jego zlecenia. Martwiłem się, czy zdążymy z tymi, które już mamy. Gdybyśmy musieli wypłacać odszkodowania za nie wywiązanie się w terminie, nasza firma by splajtowała. Poleciłem mu dwie inne agencje reklamowe, które były równie dobre, co nasza.

Po dwudziestu minutach rozmowy z tym facetem byłem bardziej wyczerpany, niż po całym tygodniu pracy. Lubiłem, jak dużo się działo. Lubiłem po prostu swoją pracę, ale namolni klienci byli męczący.

Wszedłem do sali konferencyjnej i nie zauważyłem nikogo, prócz Marka.

- Siadaj. Grace chwilę temu wyszła do toalety. Za chwilę wróci. - zesztywniałem na dźwięk tego imienia. Mark od razu to zauważył - Co się dzieje? - zapytał.

- Nic, nic. Wszystko dobrze. Odpowiada jej umowa? - próbowałem zachowywać się naturalnie, ale nic nie mogłem poradzić na to, że to imię od lat wzbudzało nieprzyjemne emocje.

- Tak. Widzę, że ją podpisała, więc już tylko Twojego podpisu brakuje. - podał mi dokumenty, a ja bez czytania ich, od razu złożyłem parafkę.

Szkolnej Grace nie widziałem od dnia, w którym zapadł wyrok. Po całym zdarzeniu wyprowadziłem się z rodzicami do Southportu. Tam skończyłem college, a na studia wyjechałem do Edynburga. Tam, po namowie przyjaciółki, wzięliśmy ślub, żebym mógł przyjąć jej nazwisko. Znała moją historię, wiedziała, z czym się zmagałem. Na początku uważałem jej pomysł za szalony i kompletnie niedorzeczny, jednak po jakimś czasie ten pomysł nie wydawał mi się już tak abstrakcyjny.

- Mike, przemyśl to. Za jakiś czas weźmiemy rozwód. Podpiszemy intercyzę. Nikt nic nie będzie podejrzewał. Wszyscy od dawana myślą, że jesteśmy parą.

Wszyscy skłamali...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz