Rozdział 3

37 9 2
                                    

Michael

Mark stał przede mną, jak zbity pies. Byłem tak wkuriwony, że miałem ochotę roztrzaskać mu łeb o ścianę, a później samemu się rozpędzić i w nią przywalić. Chciałem ją wywalić jeszcze dzisiaj, bez względu na konsekwencje. Zanim doszłoby do sprawy sądowej, to zrobilibyśmy kilka kampanii i byłoby z czego wypłacić zadośćuczynienie.

- Mark, a może zgodzi się na wypłacenie rocznej pensji? - zapytałem z nadzieją.

- Stary! Nie widziałeś, jak zareagowała na prośbę zmiany umowy. Nie ma mowy, żebym znów jej coś proponował. Wyjdziemy na niekompetentnych idiotów! Może po prostu przypomnij jej, kim jesteś? Wtedy zapewne sama odejdzie.

- Ciebie już całkiem pojebało.

- Mike, minęło trzynaście lat...

- I co z tego? To w ogóle nie powinno się wydarzyć! Zrobili ze mnie jebanego zboka! A Ty mi każesz teraz iść z nią gadać! - kipiałem ze złości co raz bardziej.

- Kurwa, wiem! Znam tę historię! Ale to jest już przeszłość! Też nie podoba mi się, że ona tu jest! Nie możesz całe życie uciekać! Nie masz już szesnastu lat! - wyszedł z mojego gabinetu trzaskając drzwiami.

Co za chora sytuacja. Grace znów pojawiła się w moim życiu i od razu zapanował w nim haos. Zawsze myślałem, że jak kiedykolwiek znów ją spotkam, to spojrzę na nią z pogardą i pójdę w swoją stronę, nie poświęcając jej ani sekundy. A tymczasem miotałem się, jak ćma przy zapalonej żarówce. Chciałem nad tym zapanować. Chciałem zachowywać się, jak dorosły facet. Do szału doprowadzała mnie myśl, że uciekłem, jak przegoniony szczeniak. Nie miałem przed czym uciekać. Nie zrobiłem nic złego, chociaż poniosłem karę. Mark miał rację - nie miałem już szesnastu lat. Powinienem stawić czoła Grace i zamknąć tę sprawę raz na zawsze, ale zanim do tego dojdzie, musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę.

Zabrałem telefon z biurka i wyszedłem ze swojego gabinetu. Przechodząc obok pokoju socjalnego wpadłem na Grace. Ja pierdolę.

- Cześć. Jak się dziś czujesz? Mark mówił, że nie jesteś w najlepszej formie, bo ostatnio dużo chorowałeś. - zatrzymała mnie, a ja automatycznie przestałem oddychać.

- Wszystko jest dobrze. - kątem oka dostrzegłem Emmę. - Hej. Możesz chwilę zaczekać?

- O co chodzi, szefie? Wszystko dobrze? Słabo wyglądasz. - Emma zawsze zauważała, kiedy coś się działo.

Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Zatrzymałem Emmę tylko dlatego, bo nie chciałem być sam na sam z Grace. Miałem obsesję. Tak, to zdecydownie była obsesja. A może jednak zdrowy rozsądek?

- Wdrożyłaś już koleżankę w projekty, którymi teraz się zajmujemy? - jej imię nie mogło przejść mi przez gardło.

- Tak wstępnie. Wie, nad czym pracujemy, ma nawet świetny pomysł na kampanię tego nowego piwa. Może wpadniesz później do nas, żeby zobaczyć? Grace naprawdę jest w tym świetna.

- Nie wiem, czy znajdę dzisiaj chwilę. Jakby co, to wiem, gdzie Was szukać.

Wyminąłem je i poszedłem w stronę schodów. Nie mogłem czekać na windę. Chciałem jak najszybciej zniknąć im z pola widzenia. Znowu uciekałem. Byłem żałosnym tchórzem.

Wszedłem do pokoju ochroniarzy. Musiałem załatwić sprawę jak najszybciej, w trosce o swoje bezpieczeństwo. Nie ufałem Grace. Nie wiedziałem, po co się tu pojawiła. Wolałem zabezpieczyć się na wszystkie możliwe sposoby. Do tej pory nie potrzebowałem monitoringu. Mój zespół był zgraną grupą, nigdy nie wydarzyło się nic niepokojącego. I choć teraz jeszcze nic się nie działo, to wolałem dmuchać na zimne.

Wszyscy skłamali...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz